Ulotne jak eter

Co zostaje po radiu po 30 latach? Niekiedy tylko wspomnienia

Brak archiwów z lat 90. wynika z ówczesnej biedy. Taśma była droga, więc nagrywało się ją drugi raz, a czasem i piąty. Dźwięki znikały

Co zostaje po radiu po 30 latach? Nic lub prawie nic. Trochę kaset magnetofonowych w szufladach byłych radiowców i słuchaczy. 30 lat temu lokalne radia w całej Polsce były potęgą. Dziś są tylko we wspomnieniach, bo nikt w Polsce nie dba o zachowanie dźwięków dla przyszłych pokoleń.

Dziennikarze Radia Top spotykają się od kilkunastu lat. To był pomysł Klaudii Pluty, która jeszcze pod panieńskim nazwiskiem: Klaudia Buchacz, przeczytała w lutym 1993 roku pierwszy serwis informacyjny pirackiej wówczas stacji radiowej. Radio Top było pierwsze w Katowicach, ale nie pierwsze na Śląsku – kilka miesięcy wcześniej zaczęło nadawać Radio Flash z Gliwic.

Z Topu poszli w świat Kamil Durczok, Marek Czyż (dziś szef informacji Radia Zet), Rafał Olejniczak (potem redaktor naczelny Radia Zet) czy Bartosz Hojka, dziś prezes Agory. Gdyby jednak ktoś chciał usłyszeć ich głosy z tamtych lat – nie ma szans.

„DLA CELÓW DOWODOWYCH”

Gdy na imprezie z okazji 30. rocznicy startu katowickiej stacji dziennikarze chcieli wrócić wspomnieniami do dawnych dźwięków w eterze, zapanowała konsternacja. Wiadomo, że w południe pierwszego dnia nadawania słuchaczy powitał Marek Czyż, wiadomo, że pierwszym zagranym utworem była „Africa” zespołu Toto, wiadomo, że pierwszy serwis przeczytała Klaudia Pluta. Ale co z dżinglami reklamowymi, linerami podającymi częstotliwość, czołówkami audycji?

– Trochę tego jeszcze mam – mówi Bartosz Dąbrowski, dziś wydawca radiowy, autor „Listy przebojów” Tok FM. W 1993 roku był reporterem Radia Top. – Zawsze lubiłem zbierać takie dźwięki. Część mam do dziś i część uda się odtworzyć.

Radio Top nie prowadziło archiwum. Jedynie – zgodnie z zaleceniami – nagrywało cały program na taśmach VHS, zwanych szpiegami, na ewentualne potrzeby ZAiKS czy regulatora rynku. Na 240-minutowej kasecie w standardzie slow play można było nagrać osiem godzin programu. Ale dźwięki trzeba było przechowywać tylko przez miesiąc. Potem obowiązek znikał i znikały też same nagrania pokrywane zapisem kolejnych ośmiu radiowych godzin.

– Faktycznie, gdybym chciał odtworzyć swoje rozmowy z Krystyną Jandą czy Janem Olszewskim prowadzone w Topie, to niestety przepadły. Nikt ich nigdy nie nagrał, to, co poszło na żywo, zostało już tylko w pamięci – mówi Marek Czyż, wtedy prezenter i dziennikarz. – Zastanawia mnie, dlaczego tak się stało. Zaczynaliśmy w stacji z Jurkiem Zawartką i Kamilem Durczokiem, ludźmi radia publicznego, archiwizującego obowiązkowo, którzy znali z doświadczenia wartość takich nagrań. Nie wiem, dlaczego nikt wtedy o to nie zadbał. Poszliśmy na żywioł. Byliśmy tylko bandą 20-latków zachłyśniętych niesamowitymi możliwościami, jakie dawało radio. Nikt nie zwracał uwagi na to, co po nas zostanie. No i faktycznie dźwiękowo nie zostało nic albo bardzo niewiele w prywatnych zbiorach – dodaje.

Marek Czyż może porównać dawne standardy z obecnymi – z Radiem Zet, które również zaczynało na początku lat 90. – To gigantyczne serwery z nagraniami, na których przechowuje się rzeczy ważne i poważne od początku radia. Dzięki nim dziś jesteśmy w stanie odtworzyć klimat wydarzeń sprzed 30 lat – mówi.

NA TROPACH DŹWIĘKÓW

Gdzie można szukać archiwalnych radiowych nagrań? Piotr Frydryszek, były szef radia Merkury w Poznaniu, sugeruje Archiwa Państwowe podlegające Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Do ich sieci trafiają zarchiwizowane programy rozgłośni publicznych. Ale nie tylko. Można tu również znaleźć wybrane audycje Radia Maryja, Radia Wolna Europa czy Radia Solidarność. Zbiory są rozproszone po całej Polsce.

Do Archiwów Państwowych należy Narodowe Archiwum Cyfrowe, wyspecjalizowane w digitalizacji, archiwizowaniu i udostępnianiu m.in. dźwięków. Również ono ma pewne zbiory nagrań i dokumentów radiowych.

Podobnie własne zbiory audio ma Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny, prowadząca platformę internetową Ninateka. Ale ta instytucja skoncentrowała się na nagraniach wyłącznie dotyczących polskiej kultury, jej dziedzictwa i osobowości.

Własne zbiory radiowe ma też warszawska Biblioteka Narodowa podlegająca MKiDN i 17 bibliotek regionalnych. To m.in. Biblioteka Pomorska, Zachodniopomorska czy Biblioteka Raczyńskich, które ostatecznie najbardziej pomogą mi w poszukiwaniach. Są jednostkami kultury samorządów wojewódzkich, a ich zasoby są dostępne m.in. dzięki projektowi Federacji Bibliotek Cyfrowych, stworzonej w 2007 roku przez Poznańskie Centrum Superkomputerowo-Sieciowe. FBC nie ma jednorodnej podległości – to projekt i jednocześnie strona internetowa udostępniająca większość zdigitalizowanych zbiorów w Polsce. Federacja to zatem kolejne miejsce, gdzie można wyszukiwać radiowe archiwalia.

No i są wreszcie same rozgłośnie. A właściwie ich obecni i byli pracownicy. Prywatne stacje nigdy nie miały obowiązku archiwizacji swoich dźwięków ani przekazywania ich komukolwiek, ale sami dziennikarze często zachowywali surowe nagrania, zmontowane dźwięki, reportaże, felietony czy wręcz fragmenty programu. To u nich także będę szukał śladów po dźwiękach, które minęły.

O potędze internetowego podcastu mówił niedawno w „Newsweek Polska” Wojciech Mann. „Przez dziesięciolecia audycja radiowa, nawet najlepsza, była formą ulotną. Po emisji i autor, i słuchacze nie mieli już do niej dostępu. A dzisiaj wisi w sieci i dostaję sygnały, że ludzie po nią sięgają. To daje mi namiastkę poczucia, że to, co robię, jest potrzebne, zostaje nie tylko w pamięci”.

Jacek Fedorowicz, satyryk, aktor, autor programów radiowych i telewizyjnych, mówi mi: – Nie tylko radio jest ulotne. To samo dotyczy wszystkich innych form sztuki nierejestrowanej, na przykład teatru.

Zauważa jednak: – Na przykład cykl o „Koledze kierowniku”, który pojawiał się m.in. na antenie Radia Wolna Europa, jest zarchiwizowany w dowolnych ilościach. I jest dziś dostępny wszędzie. Tylko nie u mnie. Ja sam nie prowadzę usystematyzowanego archiwum.

„Wszędzie” Fedorowicza oznacza przede wszystkim YouTube’a czy Dailymotion. To magazyny jego nagrań, często dublowanych, kopiowanych z kaset i płyt wydanych oficjalnie przez polskie wydawnictwa muzyczne czy też nagrywanych z radia. Ale „wszędzie” to również Narodowe Archiwum Cyfrowe i jego zbiory nagrań Radia Wolna Europa, gdzie emitowano drugoobiegowe teksty Jacka Fedorowicza w latach 80. XX wieku.

SYMULACJA STOSUNKU W BIBLIOTECE

W wyszukiwarce Federacji Bibliotek Cyfrowych można znaleźć dziesiątki nagrań gdańskiej stacji ARnet. To był fenomen na skalę ogólnopolską. Akademicka stacja działała przy Politechnice Gdańskiej i nadawała słabiutkim 200-watowym nadajnikiem (Polskie Radio Gdańsk miało wtedy nadajnik o mocy 12,5 kW). Na początku lat 90. była popularniejsza w Trójmieście niż RMF czy Radio Zet. Miesiąc po ARnet wystartowało Radio Plus, z nadajnikiem o mocy 7 kW.

ARnet wygrywał studenckim klimatem i brakiem zahamowań. Tak było w przypadku wieczornego piątkowego programu „120 minut złamanych organów” prowadzonego przez Jarosława Janiszewskiego, lidera zespołu Bielizna. Dżinglem programu była sekwencja odgłosów, którymi lektorka symulowała orgazm. I ten dżingiel zachował się w zbiorach FBC.

– Poważnie? Coś się zachowało? – dziwi się w rozmowie Jarosław Janiszewski. – Mieliśmy niedawno spotkanie dawnego zespołu radiowego na 30-lecie stacji, ale nawet nie przypuszczaliśmy, że po ARnecie zostały jakieś nagrania. Chociaż domyślam się, skąd się mogły wziąć. Słuchacze nagrywali wtedy nasze programy na kasety. Może komuś chciało się to zdigitalizować i wrzucić do sieci?

W sieci – np. na YouTubie – faktycznie można znaleźć kilka nagrań z ARnetu, opisywanych jako kopie z kaset magnetofonowych. Ale dźwiękowe archiwum stacji trafiło do Biblioteki Pomorskiej w urzędowy sposób: likwidująca swoją rozgłośnię Politechnika Gdańska zamiast pozbywać się taśm i plików, przekazała je do regionalnej biblioteki. Dzięki temu się zachowały.

KLIPER ODPŁYNĄŁ

Katalog dźwiękowy Biblioteki Narodowej, włączony w strukturę Federacji Bibliotek Cyfrowych, zawiera głównie nagrania wspomnianego Radia ARnet z Gdańska i radiowe cykle żeglarskie z Polskiego Radia Szczecin. Trudno wśród nich jednak znaleźć choćby jednego „Klipra siedmiu mórz”. A był to kultowy w latach 80. program o muzyce żeglarskiej i historii morza, tworzony dla Rozgłośni Harcerskiej – młodzieżowego pasma w IV Programie Polskiego Radia – przez Marka Szurawskiego i nieżyjącego już Janusza Sikorskiego.

–  Wszystkie audycje były rejestrowane na taśmie radiowej i w czasach Rozgłośni Harcerskiej magazynowane. Ale tego już nie ma – mówi Marek Szurawski. – Gdybym poszukał w domu, znalazłbym może jedną czy dwie audycje, nie więcej. Reszta zniknęła, czego żałuję, bo to był kawał naszego życia.

Po śmierci Janusza Sikorskiego, po której zakończono format „Klipra siedmiu mórz”, Szurawski kontynuował swoje opowieści radiowe o muzyce, obyczajach i historii morza jako producent zewnętrzny. – I z tego czasu mam programy zachowane na kasetach DAT. Sam zresztą publikuję czasem te archiwalne nagrania na swojej stronie z podcastami – ale zawsze zaznaczam, że to archiwum. To daje się wysłyszeć, bo ich jakość jest słabsza. Gdybym natomiast teraz miał szukać archiwalnego „Klipra”, musiałbym chyba najpierw znaleźć fanów, którzy w tamtych czasach nagrywali programy prosto z radia na kasety magnetofonowe.

DOSTĘP POD SPECJALNYM NADZOREM

W zasobach Narodowego Archiwum Cyfrowego, należącego do Archiwów Państwowych i wyspecjalizowanego w gromadzeniu zbiorów zdigitalizowanych, jest ponad 40 tys. nagrań dźwiękowych z lat 1889–2008, często z prywatnych archiwów. Opublikować w zbiorach dostępnych online można jednak tylko te, do których prawa autorskie wygasły.

– Dlatego użytkownicy zbiorów online mają dostęp do niespełna tysiąca nagrań, zwykle z czasów wojny i okresu powojennego – przyznaje Monika Mossakowska-Biało z Narodowego Archiwum Cyfrowego. – Nie znaczy to jednak, że do pozostałych dostępu nie ma. Udostępniamy je w czytelni i tam trzeba ich szukać. Każdą prośbę o dostęp do takich materiałów traktujemy indywidualnie.

W regionach jest gorzej. Archiwalnych nagrań radiowych próżno szukać choćby w poznańskiej Bibliotece Raczyńskich. – Mamy zbiory wideo, ale czy audio? – zastanawia się dyrektor Katarzyna Kamińska i kieruje do działu zbiorów specjalnych. – Jeżeli mamy takie zasoby, to tylko tam.

Małgorzata Bugajewska z działu zbiorów specjalnych rozwiewa moje nadzieje: – Nie mamy ani nagrań audycji radiowych, ani fragmentów programów. W naszych zbiorach są nagrania wideo rozmów z twórcami z Wielkopolski, ale zostały wykonane w ramach jednego z projektów biblioteki. To nie są materiały radiowe – wyjaśnia.

Materiałów radiowych nie ma też największe w Polsce, liczące ponad 5,5 tys. nagrań, warszawskie Archiwum Historii Mówionej przy Domu Spotkań z Historią. To instytucja kultury należąca do Miasta Warszawy i Ośrodka Karta – fundacji i organizacji pożytku publicznego (Ośrodek utworzył DSH w 2005 roku). Archiwum zawiera nagrania zdigitalizowane i opracowane archiwalnie, realizowane w ramach projektów Karty i DSH oraz zbiory udostępnione przez badaczy, a także osoby prywatne. Dzięki tym zbiorom można zrealizować niejedną audycję historyczną. To tu znajduje się m.in. jedyny zapis rozmowy z Maciejem Frankiewiczem, opozycjonistą w PRL, kolporterem wydawnictw niezależnych, a także autorem i redaktorem pisma „Wolna Polska”, a później politykiem i samorządowcem, wiceprezydentem Poznania i czynnym kawalerzystą, który brał udział w rekonstrukcjach historycznych. W AHM znajdują się również unikatowe nagrania wspomnień młodzieży z pogranicza polsko-niemieckiego (powiat lubliniecki), obejmujące lata 1930–1950. Nagrania zostały zebrane w ramach projektu naukowego Uniwersytetu w Wiedniu. Są tu również wspomnienia z międzywojennej, wojennej i tużpowojennej Warszawy czy gromadzone właśnie wspomnienia „nowych” warszawiaków, którzy w stolicy zamieszkali po 1945 roku.

BYŁ TAKI WEEKEND

Na szczęście polskie biblioteki cyfrowe czy Narodowe Archiwum Cyfrowe nie są jedynymi miejscami, gdzie można poszukiwać archiwalnych audycji. Własne archiwa mają przede wszystkim rozgłośnie Polskiego Radia. Jednak strona z dawnymi audycjami Trójki może rozczarować. Już sama „Akademia rozrywki” to w sporej części jedynie nostalgiczne wspomnienia o twórcach i aktorach, którzy z radiowej anteny przez lata bawili całą Polskę.

Archiwum Polskiego Radia dość zazdrośnie pilnuje swoich zbiorów. Ich część znajduje się co prawda w zbiorach NAC, ale obejmuje nagrania historyczne – międzywojnie, II wojnę światową i okres PRL. Nowsze są strzeżone, głównie ze względu na prawa autorskie. Są jednak wybiórczo emitowane w ramach programów historycznych.

Pierwsze w Polsce prawdziwie publiczne archiwum radiowe online udostępniło w 2009 roku Polskie Radio Pomorza i Kujaw. To dźwiękowa historia 85 lat radiofonii na terenie Kujaw, Pałuk, Kociewia, Krajny i Borów Tucholskich. Dla miłośników historii radia prawdziwy rarytas. Obejmuje nie tylko reportaże, nagrania reporterskie, radiowe rozmowy czy wiadomości, lecz również sygnały dźwiękowe – wizytówki audycji czy reklamówki radiowe.

Choć regionalne rozgłośnie publiczne mają zwykle bogate zbiory archiwalne, tylko bydgoskie Radio PiK zdecydowało się udostępnić je w internecie.

– W zbiorach Radia PiK jest nagranie o tym, jak uzyskaliśmy koncesję – zauważa Arkadiusz Jażdżejewski, prezes i redaktor naczelny Radia Weekend z Chojnic.

Jego radio nadaje od 1992 roku. Jażdżejewski pracuje w nim nieco ponad 20 lat, zdążył nawet napisać pracę magisterską na temat jego historii. – Poza tymi dźwiękami mamy też własne archiwum dźwiękowe – od samego początku. Dosłownie wszystko: dżingle, linery, czołówki programów, które już nie istnieją, nawet stare reklamy. Odsłuchiwanie ich to spore przeżycie… ten poziom techniczny, ta naiwność – wzdycha Jażdżejewski.

Archiwalia mają dziś dla niego sporą wartość antenową. Na swoje 25-lecie chojnickie radio – właśnie dzięki starym materiałom – uruchomiło specjalny program. – Dla młodych ludzi, którzy urodzili się po 1992 roku, relacja z otwarcia pływalni czy informacje o nowych inwestycjach w mieście, które dla nich istniały od zawsze, były odkryciem – opowiada Jażdżejewski.

Archiwalne dźwięki prezentowano przez cały rok i są do dziś dostępne na stronach internetowych rozgłośni. Nigdy nie podzielili się nagraniami z lokalną biblioteką.

NIC PO NAS NIE ZOSTANIE

Z końcem grudnia 2022 roku zamilkło należące do sieci Plus Radio Gryfino. Nadawało od 1991 roku. – W tej chwili dopinamy ostatnie sprawy formalne i dokumenty – mówi Robert Erchardt, ostatni redaktor naczelny stacji.

– A archiwa?

– Mamy kroniki, zdjęcia, trochę dokumentów, które najpewniej przekażę do miejscowej biblioteki, sporo tego. Można pracę dyplomową pisać – mówi Erchardt. Dźwiękowego archiwum nigdy nie prowadzono. – W zasadzie każdy zbierał swoje materiały na własną rękę. Ale teraz, kiedy porządkujemy redakcję, trafiam na dyskach komputerów na ciekawostki i perełki. I zrzucam na prywatne dyski. Znalazłem nawet głos naszej koleżanki, która umarła przy mikrofonie. Przynajmniej tak z nami zostanie.

Przyznaje, że o przekazaniu dźwięków do biblioteki nie pomyślał. – Ale to świetny pomysł. Tylko nie wiem, czy nasza lokalna biblioteka ma możliwość ich przechowywania – zastanawia się.

Podpowiadam, że takie możliwości ma szczecińska Zachodniopomorska Biblioteka Cyfrowa „Pomerania”. To w jej zbiorach znalazły się żeglarskie programy z publicznego radia w Szczecinie.

Sprzęt z gryfińskiej rozgłośni ma trafić do Plusa w Szczecinie. Erchardt nie ma złudzeń: – Przecież jak te komputery trafią do kogoś, to po prostu sformatuje dyski i nic po nas nie zostanie.

BARBARZYŃSTWO W PUBLICZNYCH MEDIACH

– Zgodnie z ustawą o archiwach państwowych nadawcy powinni zgłaszać część swoich programów do archiwizacji. Radio publiczne zobowiązane jest do przekazywania archiwom państwowym nagrań według ustalonych kryteriów. Powinno to robić raz w roku – wyjaśnia Piotr Frydryszek, przez lata szef publicznego poznańskiego Radia Merkury. Czy w archiwum radia pracowali ludzie, którzy na bieżąco kopiowali najcenniejsze audycje, katalogowali je i przekazywali do archiwów państwowych?

Frydryszek: – O archiwum mówimy wtedy, kiedy istnieje katalog wypełniony zgodnie z zasadami archiwistyki. Nie wystarczy zeszyt z wpisanymi numerami taśm czy nagrań cyfrowych i tytułem nagrania. Taki zbiór to po prostu magazyn, nie archiwum.

Wie, co mówi. W latach 80. XX wieku przez dekadę tworzył od zera, właśnie od takiego magazynu, archiwa radia i telewizji w Poznaniu. Płacił za to ówczesny Radiokomitet. Frydryszek – opozycjonista – mógł liczyć najwyżej na pracę w radiowym archiwum, na antenę nikt by go nie wpuścił. Efekt jego pracy pozostał. – To mozolna robota. Na półkach są kilometry taśm. Każdą trzeba przesłuchać, spróbować zidentyfikować wydarzenie, ludzi – na ile to możliwe. Dopiero tak zidentyfikowany i opisany materiał zaczyna nabierać wartości – tłumaczy.

W ocenie Piotra Frydryszka na historii polskich mediów mścić się będą oszczędności powszechne od lat 90. XX wieku: – Wynikały z biedy. Taśma była droga, więc nagrywało się ją drugi raz, a czasem i piąty. Dźwięki znikały. Jedyną nadzieję pokładano w dziennikarzach, którzy sami archiwizowali swoje nagrania – mówi.

SZUKAJ DALEJ

Zapisów audycji radiowych polskich rozgłośni nie ma utworzony przez podlegający MKiDN Narodowy Instytut Audiowizualny (połączony w 2017 roku z Filmoteką Narodową) Ninateka. Ma co prawda nagrania polskiej sekcji Radio France Internationale. Są też rozmowy z Janem Józefem Szczepańskim, Jerzym Turowiczem czy Agnieszką Osiecką – ważne i ciekawe materiały, ale to nietypowy materiał radiowy. W archiwach państwowych nagrania radiowe to radio publiczne – zgodnie z ustawą.

Próżno szukać radiowych dźwięków po 1970 roku w tradycyjnych bibliotekach. Nawet jeżeli są gdzieś w zbiorach – biblioteki ich nie upubliczniają z uwagi na prawa autorskie. Późniejsze materiały – te z lat 90. – nie istnieją na pewno. W radiowej euforii końca XX wieku nikt nie pamiętał, żeby je zapisać i opisać. Kiedy lokalne stacje zaczęły przejmować radiowe sieci Eski i Agory – historia po prostu zniknęła.

Archiwalnych programów radiowych nie ma na przykład Centrum Informacji Naukowej i Biblioteka Akademicka w Katowicach. Potwierdza to prof. Dariusz Pawelec, dyrektor CINiBA. Sam kiedyś również pracował w radiu, w studenckim Rezonansie w Sosnowcu, potem, jako dyrektor programowy w Radiu Top. Radio Rezonans, nadające legalnie w eterze od 1995 roku, miało kiedyś archiwa sięgające lat 80. XX wieku. Analogowe, na taśmach radiowych, z unikalnymi nagraniami muzyki studenckiej i studenckich reportaży radiowych.

– Co się z tymi archiwami stało, kiedy zostało przejęte przez Radio Eska? – pytam prof. Pawelca.

– Nie wiem. Prawdopodobnie wylądowały w Egidzie – mówi. – Tam trzeba szukać.

Egida to działające od 1969 roku radio studenckie, jedyne, które dziś funkcjonuje przy Uniwersytecie Śląskim.

– Jest taka możliwość – mówi Radosław Aksamit, szef radiowego archiwum. – Kilka lat temu zakończyliśmy projekt digitalizacji zbiorów analogowych Egidy i jeżeli archiwum analogowe Rezonansu do nas trafiło, materiały znajdą się w dostępnej online wyszukiwarce.

Szukałem, nie znalazłem.

HISTORIA PRZECIEKA PRZEZ USZY

Polska nie ma instytucji, która uporządkowałaby zbiory audio. Nie ma też przepisów, które narzucałyby rozgłośniom (poza państwowymi) choćby skromny obowiązek tworzenia archiwów. W ten sposób kawał historii przeciekł nam przez palce. A właściwie przez uszy.

Sytuację ratuje grono zapaleńców, którzy na YouTubie wystawiają nagrania odkryte na starych kasetach magnetofonowych. To nie są archiwa, ale dobre i to. Warto nie wyrzucać starych kaset, żeby uratować trochę historii polskiej radiofonii.

***

Ten tekst Ryszarda Parki pochodzi z archiwalnego wydania magazynu „Press”. Teraz udostępniamy go do przeczytania w całości.