Jakub Kwieciński poinformował, że zgodnie z orzeczeniem sądowym pierwszej instancji Telewizja Polska, nie przedłużając z nim umowy pod koniec 2017 roku, dopuściła się dyskryminacji na tle orientacji seksualnej. – Wyroku sądu wysłuchaliśmy ze łzami w oczach. Przywrócił on nam godność i wiarę w sprawiedliwość w Polsce – podkreślił Kwieciński ze swoim partnerem.
– Po pięciu latach walki, dziś Sąd Rejonowy w Warszawie orzekł: Telewizja Polska dopuściła się dyskryminacji na tle orientacji seksualnej kończąc współpracę z Jakubem Kwiecińskim. Zgromadzony materiał dowodowy nie pozostawił wątpliwości – to homofobia doprowadziła do wyrzucenia Kuby z TVP – opisał Jakub Kwieciński w poniedziałek na profilu instagramowym, który prowadzi ze swoim partnerem życiowym Dawidem Myckiem.
Zaznaczyli, że w uzasadnieniu orzeczenia padło stwierdzenie, że „żadne przesłanki nie mogą być ważniejsze od równego traktowania”.
– Wyroku sądu wysłuchaliśmy ze łzami w oczach. Przywrócił on nam godność i wiarę w sprawiedliwość w Polsce – podkreślili Kwieciński i Mycek.
TVP pożegnała się z Kwiecińskim po klipie o miłości homoseksualistów
Decyzja sądu dotyczy sytuacji z końcówki 2017 roku. Kwieciński i Mycek, już wcześniej działający jako vlogerzy, zamieścili w mediach społecznościowych teledysk „Pokochaj nas w święta”, w którym wystąpiło siedem par homoseksualnych.
Dwa dni później Jakub Kwieciński, pracujący wówczas od 9 lat w redakcji oprawy Telewizji Polskiej, został usunięty z grafiku z dyżurami, a zaraz potem zawieszony. Spółka nie przedłużyła z nim umowy wygasającej z końcem grudnia, nie podając powodów. Przekazano mu jedynie, że postanowił tak dyrektor Piotr Kania.
Kwieciński podjął kroki prawne, ponieważ miesiąc wcześniej miał otrzymać od dyrekcji zapewnienie, że jego umowa zostanie przedłużona. – Z dnia na dzień odebrano mi dyżury i podziękowano za dalszą współpracę. Polecenie do redakcji miało przyjść od dyrekcji. Zbieżność dat, jak i uzyskane przez nas informacje od współpracowników, pozwalają nam sądzić, że powodem tej decyzji była moja orientacja – mówi wtedy Kwieciński portalowi Wirtualnemedia.pl.
– W jednej chwili przekreślono całe moje doświadczenie, wiedzę i zasługi, a wszystko dlatego, że kocham Dawida i nie wstydzę się o tym mówić. Na odchodne usłyszałem jeszcze o komentarzach, które miały paść przy podejmowaniu decyzji wobec mojej osoby: „i tak powinien się cieszyć, że tyle się tu uchował i dopiero po dwóch latach zorientowaliśmy się, że u nas pracuje” – dodał.
TVP zapewniała, że jego orientacja seksualna nie miała wpływu na zakończenie współpracy. – Prywatne życie jej pracowników nie jest kwestią braną pod uwagę przy decyzjach kadrowych. Umowa z firmą pana Kwiecińskiego wygasała 31.12.2017 r. i nie została przedłużona, podobnie jak miało to miejsce w kilku innych przypadkach. Żadne inne przesłanki niż merytoryczne nie były brane pod uwagę przy podejmowaniu tej decyzji – podkreślił wydawca.
Sąd poprosił TSUE o stanowisko
Jakub Kwieciński, wspierany prawnie przez Kampanię Przeciw Homofobii, wezwał Telewizję Polską do przystąpienia do rozmów i wyjaśnienia sprawy. Powołał się na przepisy przewidujące obowiązek równego traktowania ze względu na orientację seksualną w zatrudnieniu, obejmujące również zatrudnienie niepracownicze (art. 8 ust. 1 pkt 2 ustawy z dnia 3 grudnia 2010 r. o wdrożeniu niektórych przepisów Unii Europejskiej w zakresie równego traktowania).
TVP nie zareagowała, dlatego sprawa trafiła do Sądu Rejonowego dla Warszawy – Mokotowa, który skierował do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej pytanie prejudycjalne dotyczące unijnej dyrektywy określającej ogólne warunki ramowe równego traktowania w zakresie zatrudnienia i pracy. Sąd spytał, czy te przepisy można stosować wobec swobody wyboru strony umowy w sytuacji, w której znalazł się powód, a więc gdy przyczyną odmowy byłaby orientacja seksualna potencjalnego kontrahenta.
Polskie władze podczas rozprawy w TSUE argumentowały, że zakaz dyskryminacji w zakresie dostępu do samozatrudnienia, ustanowiony w dyrektywie oznacza wyłącznie zakaz dyskryminowania w momencie zakładania działalności gospodarczej. Dyrektywa nie dotyczy natomiast rozwiązania konkretnej umowy lub jej niezawarcia z osobą samozatrudnioną, nawet ze względu na jej orientację seksualną.
Inne stanowisko zajął TSUE: na początku br. orzekł, że unijna dyrektywa dotyczy każdej formy pracy najemnej, także samozatrudnienia, a swoboda przy zawieraniu umów nie może być uzasadnieniem dyskryminacji ze względu na orientację seksualną.