Bogusław Chrabota: przepraszam za opublikowanie tekstu Jacka Kurskiego

Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”, wiceprezes Izby Wydawców Prasy

Publikacja tekstu byłego prezesa TVP Jacka Kurskiego przez “Rzeczpospolitą” spotkała się z mocną krytyką. Teraz redaktor naczelny dziennika Bogusław Chrabota przeprasza “wszystkich, którzy mogli poczuć się tym urażeni” – Efektem naszej publikacji jest debata, która przynajmniej po jednej stronie zamyka się konkluzją, że (Jacek Kurski – przyp.) to raczej człowiek, który nie powinien mieć dostępu do polskich mediów na równych zasadach – mówi Wirtualnemedia.pl Chrabota.

W środę na łamach „Rzeczpospolitej” ukazał się artykuł Jacka Kurskiego, dyrektora w Banku Światowym. W tekście „Wiosenne spotkania w cieniu wojny”, były prezes TVP pisze o obecnej polityce Banku Światowego w obliczu wojny w Ukrainie.

Redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”, Bogusław Chrabota, poprzedził tekst Kurskiego zastrzeżeniem, że opublikowanie tekstu w niczym nie zmienia zdania redakcji „o osobistej odpowiedzialności autora za długoletnie dewastowanie polskiej telewizji publicznej i atmosferę politycznego hejtu”. Po południu redakcja zamieściła drugie już oświadczenie redaktora naczelnego, w którym podkreślił, że Kurski nie został publicystą ani współpracownikiem dziennika.

Mimo wyjaśnień zamieszczonych przy tekście, dziennikarze w mediach społecznościowych mocno skrytykowali decyzję kierownictwa „Rzeczpospolitej” o opublikowaniu tekstu Kurskiego, określającą jako błąd, „nieprzyzwoitą”, wyrażali współczucie dziennikarzom „Rz” i pisali o „wstydzie” za decyzją dziennika.

– Hejt wynikał z tego, że wiele osób myślało, że zatrudniliśmy Jacka Kurskiego jako felietonistę. Oczywiście część ludzi oburzył fakt obecności Kurskiego na naszych łamach. Przepraszam za to wszystkich, którzy mogli poczuć się tym urażeni i którzy mieli z tego powodu dyskomfort – mówi w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Bogusław Chrabota, który sam był atakowany przez „Wiadomości” za czasów prezesury Jacka Kurskiego.

Bogusław Chrabota: chcę być uczciwy wobec czytelników

Chrabota podkreśla, że w związku z tym publikacja tekstu Kurskiego wymagało od niego pewnego wysiłku moralnego – Uznałem po prostu, że zawodowstwo w dziennikarstwie oznacza dystans do tego co się czuje – mówi szef “Rz” – Ta decyzja została podjęta zresztą gremialnie przez kierownictwo redakcji – dodaje.

– Jesteśmy tytułem biznesowym, nastawionym na gospodarkę. Myślę, że gdyby to był ktokolwiek inny, nie byłoby tego problemu, że taka publikacja ma miejsce w “Rzeczpospolitej”. Natomiast tutaj zaważyła kwestia konkretnej osoby, jego „dorobku”, reputacji i tego jak współtworzył niszczenie polskich mediów – mówi Bogusław Chrabota.

Naczelny „Rz” zapewnia, że nie przeprasza dlatego, że boi się utraty swojej pozycji w firmie. – Chcę być po prostu uczciwy wobec czytelników, współpracowników, którzy źle tę decyzję odebrali. Nie mówię o kierownictwie redakcji, bo tu była zgoda co do publikacji. – mówi Chrabota. Zapowiada jednak, że dziennik kolejnych tekstów Jacka Kurskiego nie opublikuje.

Zapraszamy do przeczytania pełnego wywiadu z Bogusławem Chrabotą.

Patryk Pallus: Wydałeś oświadczenie w sprawie tekstu Jacka Kurskiego, teraz znów chcesz zabrać głos. Sprawa nie jest dla Ciebie zamknięta?

Bogusław Chrabota: Nie doceniłem po prostu, jaką siłę miał powtórzony fake news, który wyszedł z mediów, że Jacek Kurski zostaje stałym felietonistą „Rzeczpospolitej”. Nigdzie to nie było zapowiedziane.

Większość krytycznych komentarzy dotyczyła jednak tego, że tekst autorstwa Jacka Kurskiego w ogóle się ukazał w „Rzeczpospolitej”.

Hejt wynikał z tego, że wiele osób myślało, że zatrudniliśmy Jacka Kurskiego jako felietonistę. Oczywiście część ludzi oburzył fakt obecności Kurskiego na naszych łamach. Przepraszam za to wszystkich, którzy mogli poczuć się tym urażeni i którzy mieli z tego powodu dyskomfort.

Skąd wzięła się Twoim zdaniem ta krytyka?

Spotykaliśmy się z różnymi stanowiskami. Byli też tacy, którzy uznali, że po prostu działamy w ramach wolności słowa. Była to jednak reakcja mniejszości.

Ja takich głosów na Twitterze nie widziałem. Jacek Kurski jest symbolem propagandy i hejtu w programach informacyjnych TVP. Sam byłeś jego ofiarą.

Tak. Sam byłem ofiarą tego hejtu. Próbowano na mnie znaleźć jakiegoś haka, mówiono, o czym sam zresztą napisałem w książce, że mój dziadek był prawdopodobnie żołnierzem Armii Czerwonej. Na to jednak dowodu nie mam. I uderzono w moją żonę, która była kandydatką partii Nowoczesna. Wszystko to miało spowodować odebranie mi wiarygodności. Moja rodzina bardzo to przeżyła.

A teraz publikujesz w swojej gazecie tekst Jacka Kurskiego.

Wymagało to pewnego wysiłku moralnego z mojej strony. Zdystansowania się do własnych emocji. Uznałem po prostu, że zawodowstwo w dziennikarstwie oznacza dystans do tego co się czuje. Zapisaliśmy to zresztą w Karcie Etycznej Mediów, że trzeba swoje uprzedzenie odłożyć na bok, gdy chodzi o kwestie merytoryczne. Ta decyzja została podjęta zresztą gremialnie przez kierownictwo redakcji.

Czy zanim opublikowaliście ten tekst, nie powinniście zapytać Jacka Kurskiego w rozmowie, czy nie żałuje tego, jak wyglądała TVP pod jego rządami?

Nie robiliśmy z nim wywiadu i nie o to nam chodziło.

Szef “Rz”: nie zdecydowałbym się na wywiad z Kurskim

Czyli Jacek Kurski powinien bez jakiegokolwiek uderzenia się w piersi mieć wolną drogą do publikowania w mediach niezależnych?

Nie wiem. Wygląda na to, że nie ma tej wolnej drogi. Efektem naszej publikacji jest debata, która przynajmniej po jednej stronie zamyka się konkluzją, że to raczej człowiek, który nie powinien mieć dostępu do polskich mediów na równych zasadach.

Czyli nie każdy powinien publikować na łamach „Rz”. Ty o tym decydujesz jako redaktor naczelny. Za tą publikacją przemawiał jedynie fakt, że Kurski jest przedstawicielem Polski w Banku Światowym?

Tak, to był jedyny motyw. Nie zdecydowałbym się nigdy na wywiad z nim o telewizji publicznej, bo bym emocjonalnie tego nie wytrzymał.

Skoro Kurski jest przedstawicielem Polski w Banku Światowym to publikujecie tekst każdego, kto jest związany z jakąś rządową, publiczną instytucją? Mariusz Janicki z „Polityki” napisał w swoim komentarzu, że na tej samej zasadzie należałoby drukować Janusza Kowalskiego – bo jest legalnym wiceministrem, czy Antoniego Macierewicza – autora raportu o zamachu smoleńskim, bo to przecież oficjalny raport za rządowe pieniądze.

Jesteśmy tytułem biznesowym, nastawionym na gospodarkę. Myślę, że gdyby to był ktokolwiek inny, nie byłoby tego problemu, że taka publikacja ma miejsce w „Rzeczpospolitej”. Natomiast tutaj zaważyła kwestia konkretnej osoby, jego „dorobku”, reputacji i tego jak współtworzył niszczenie polskich mediów. Natomiast my mamy obowiązek oczywiście rozmawiać i rozmawiamy ze wszystkimi ludźmi, istotnymi Polakami, którzy są na forach międzynarodowych, w biznesie.

W wywiadzie możecie im zadać trudne pytania. Artykuł Jacka Kurskiego wygląda jak tekst piarowski, wymieniający głównie zasługi Banku Światowego i opisujący jego rolą.

Nie jestem jego autorem.

Piszesz w swoim komentarzu do tekstu, że można poznać poglądy publicystyczne Jacka Kurskiego. Ciężko je tam zauważyć.

Opublikowałem, co otrzymałem. Moja intencja była taka, żeby poznać jego stanowisko w sprawach reprezentowania Polski w Banku Światowym.

A może jest tak, że przepraszasz, bo boisz się o dalszą pozycję w firmie?

Nie. Chcę być po prostu uczciwy wobec czytelników, współpracowników, którzy źle tę decyzję odebrali. Nie mówię o kierownictwie redakcji, bo tu była zgoda co do publikacji.

Nikt nie miał innego zdania?

Nie. Zgodziliśmy się co do tego, że to ryzyko, bo przecież wiedzieliśmy, jakie to może wzbudzić emocje, ale nie zakładaliśmy, że aż tak wielkie. Natomiast wiem, że wielu czytelników, ale także ludzi mi bliskich, ważnych dla mnie, odebrało to w sposób bardzo negatywny i dlatego ich przepraszam. Nie miałem intencji prowokowania jakiegoś kryzysu.

O czym świadczy fakt, że była tak mocna krytyka?

Po pierwsze o tym, że każda publikacja w Polsce wpisuje się nurt konfliktu politycznego. Po drugie, że Jackowi Kurskiemu jego „dokonania” w mediach publicznych nie zostaną jednak długo zapomniane. Po trzecie, że fałszywa informacja potrafi w sieci tak się powielać i powodować takie echo.

Chrabota: nikt z pracowników nie rzucił papierami

Jacek Kurski udzielił wywiadu serwisowi wPolityce.pl i zapowiada, że chce opublikować kolejne teksty. Nie pojawią się już na łamach „Rz”?

Nie przewiduję tego.

Pojawiły się też głosy, że może dzięki takiej publikacji „Rzeczpospolita” liczy na większą przychylność reklamową ze strony spółek Skarbu Państwa.

Była to absolutnie nasza wewnętrzna decyzja. Jesteśmy gazetą niezależną. Cenię w „Rzeczpospolitej” to, że nie daje się wpisywać w interesy partii politycznych. To nie jest mój sposób myślenia o mediach. Będę walczył o tę niezależność.

Tu nie chodzi o popieranie jakiegoś konkretnego środowiska, ale o opowiadanie się za takimi wartościami jak wolność mediów, demokracja.

Na co dzień dowodzimy, że to dla nas najważniejsze te właśnie wartości. Inna sprawa to dylemat, ile jest wolności dla wrogów wolności. Podejmując tę decyzję, kierowałem się zasadą wolności mediów, wolności słowa, nienakładania na siebie wewnętrznego cenzora. Natomiast dopuściłem do głosu człowieka, który się w tym specjalizował i stąd taka negatywna reakcja na tę decyzję.

Nie zauważyliście odpływu subskrybentów?

Takie głosy pojawiały się w mediach społecznościowych. Nie. Nikt też z poważnych współpracowników mojego pisma do mnie nie zadzwonił, ani nie rzucił papierami. Myślę, że zaufanie do tytułu jest na tyle duże, że ta jednorazowa sytuacja go nie podważy.

Dziennikarze i redaktorzy „Rzeczpospolitej” w środę dostali sms, „by nie wdawali w dyskusje na temat publikacji Kurskiego w Rz na Twitterze”. Otrzymali też zalecenia w sprawie ich aktywności w mediach społecznościowych. Przewidują one m.in., że nie wolno atakować osób publicznych, polityków, innych mediów i dziennikarzy. Wiem, że te zalecenia były przygotowywane wcześniej. Sprawa z Jackiem Kurskim przyspieszyła wejście ich w życie?

Zalecenia nie miały z nią związku. Pracowaliśmy nad tematem od dawna. Poszły z automatu.