Tomasz Duklanowski, redaktor naczelny Radia Szczecin, który tak skonstruował tekst na temat pedofila, że łatwo można było zidentyfikować jego ofiary, pierwszy raz od śmierci 16-letniego Mikołaja, odniósł się do sprawy. Udzielił wywiadu „Gazecie Polskiej”, w którym twierdzi, że „po ujawnieniu przeze mnie sprawy na te środowiska padł prawdopodobnie strach. I to może być także powód intensywności kampanii przeciwko mnie”. Nie czuje się winny.
W rozmowie Duklanowski obszernie tłumaczy, jak zapoznał się ze sprawą. Widzi ją przez pryzmat polityczny: „Działacze PO kilkakrotnie zawieszali buciki na kościołach w Zachodniopomorskiem, zwracając uwagę na problem pedofilii wśród księży. Natomiast gdy pedofilia pojawiła się w ich środowisku, nastąpiła zmowa milczenia. Nikt nie wieszał bucików na siedzibie PO” (cytaty za niezalezna.pl).
Istotę sprawy, czyli ujawnienie danych, które pozwoliły na identyfikację ofiar pedofila (16-letni Mikołaj nie żyje) porusza tylko raz, próbując zrzucić winę na innych: „W mediach pojawiły się kłamliwe informacje, jakobym ujawnił dane osobowe ofiar. Pierwszy podał to Tomasz Terlikowski i niestety kłamstwo to krąży do dzisiaj i jest powielane. Tymczasem nic takiego nie miało miejsca. Jedyną rzeczą, którą ujawniłem, było to, że poszkodowani to dzieci znanej parlamentarzystki. Nie posłanki, tylko parlamentarzystki. Nie napisałem, że to członkini Platformy Obywatelskiej. Nie napisałem, z jakiego okręgu zasiada w parlamencie. Parlamentarzystów mamy 560, w tym kobiet jest ponad 160. Nie podałem więc informacji, które identyfikowałyby te osoby” – mówi.
Tłumaczenie Duklanowskiego stoi w sprzeczności z tym, co uważa matka 16-letniego Mikołaja, posłanka Magdalena Filiks. Niezależnie od twierdzeń Duklanowskiego, po lekturze jego tekstu bardzo łatwo można było dotrzeć do wiedzy na temat ofiar pedofila. W powszechnej opinii dziennikarzy posunął się za daleko.