Internetowy program Mellera nie przynosi strat, ale musi oszczędzać przy produkcji

Część odcinków powstaje w zewnętrznym studiu, z którego Marcin Meller może korzystać nieodpłatnie

Rośnie kwota, którą widzowie wpłacają na produkcję internetowego programu publicystycznego „Drugie śniadanie Mellera”. Dzięki publicznej zbiórce i środkom reklamowym z serwisu YouTube Marcinowi Mellerowi udaje się wyjść na zero, choć przyznaje, że jest to możliwe także dzięki oszczędnościowej produkcji programu.

Pierwszy odcinek „Drugiego śniadania Mellera” opublikowano w serwisie YouTube w połowie stycznia. Kolejne pojawiają się zwykle w soboty. Po emisji pierwszego odcinka wpłacających na produkcję cyklu było ponad 300, a dziś jest ich 1 tys. W połowie stycznia na Zrzutka.pl widniała kwota 4383 zł miesięcznego wsparcia, a łącznie wpłacono 13 666 zł. Teraz to 8383 zł miesięcznie i 36 746 zł łącznie. Wzrosła też liczba subskrypcji kanału na YouTube, na którym zamieszczane są odcinki – z 7,29 tys. do 18,8 tys. W styczniu Meller zapowiadał, że dąży do 30 tys. subskrypcji.

W rozmowie z „Presserwisem” Marcin Meller podkreśla, że pieniędzy nie jest mało. – Oprócz tego, co wpłacają widzowie, są jeszcze środki z YouTube. Łącznie to ok. 12 tys. zł miesięcznie. Gdybym robił podcast wideo, ta kwota byłaby wystarczająca. Jednak w przypadku formatu, na który się zdecydowałem, pieniędzy potrzeba nieco więcej. Dlatego kombinuję, jak mogę – wyjaśnia Meller.

Wcześniej dziennikarz podawał, że koszt odcinka – zakładając jego produkcję na poziomie telewizyjnym – wynosi około 7 tys. zł. Przy czterech odcinkach w miesiącu musiałby więc mieć miesięcznie do dyspozycji 28 tys. zł.

Mimo to Meller podkreśla, że wychodzi na zero. – Nie zarabiam, ale też nie dokładam. Założyłem od początku, że traktuję tę działalność jako hobby, a nie źródło dochodu – mówi.

Przedsięwzięcie nie przynosi strat także dzięki oszczędnościom. Nagrywane są np. po dwa odcinki na raz. – Gdy wynajmuję ekipę realizacyjną, koszt nagrania dwóch odcinków tego samego dnia jest tylko niewiele wyższy niż nagranie jednego. Nie ma tutaj wielkiej obawy o nieaktualność odcinków, bo w przypadku serwisu YouTube przesadna aktualność jest wręcz szkodliwa – stwierdza Meller.

Jak podkreśla, w telewizji ludzie oglądają takie programy głównie na żywo, z kolei w internecie w momencie wrzucenia odcinka śledzi go tylko ułamek widowni, która obejrzy go później.

– Ostatnio nagraliśmy dwa odcinki, ale ten bardziej polityczny i bieżący został opublikowany od razu w sobotę, a kolejny, traktujący o depresji, będący więc bardziej ponadczasowy, zostanie upubliczniony dopiero w tym tygodniu – mówi Meller.

Ponadto, aby jeszcze mocniej obniżyć koszty, do niektórych odcinków dziennikarz zaprasza nie czwórkę, a dwójkę gości. – Wtedy realizuje je mniejsza ekipa, co też przekłada się na niższe wydatki. Lokal mam za darmo, bo albo nagrywam u siebie w domu, albo w studiu udostępnionym mi bez opłat – opisuje Marcin Meller.

Jak dodaje, cały czas szuka też sponsora czy reklamodawcy. – Nie jest to jednak takie proste, bo gdy już ktoś się pojawił, to chciał gwarancji, że program będzie miły i bez kontrowersji. Tego oczywiście nie mogę zagwarantować – stwierdza.

Marcin Meller rozstanie z TVN 24 ogłosił w listopadzie 2022 roku. Przez 14 lat prowadził tam „Drugie śniadanie mistrzów”, program o podobnej formule jak teraz „Drugie śniadanie Mellera”.

Ponadto od stycznia Meller jest też gospodarzem talk-show „Mellina” na kanale Eska Rock na YouTube (21,9 tys. subskrybentów). Program pojawia się też później na antenie Eski Rock. Widownia odcinków w internecie to od kilku do kilkudziesięciu tysięcy odtworzeń. Przykładowo odcinek z Melą Koteluk ma prawie 9 tys. odtworzeń, a z Martyną Wojciechowską – 18 tys. To jednak mniej niż obecne na autorskim kanale dziennikarza odcinki „Drugiego śniadania Mellera”, których liczba wyświetleń waha się od 20 do prawie 80 tys.

– W programem w Esce Rock weszliśmy na kanał YouTube, który od dłuższego czasu był martwy. Algorytmy tego serwisu ścinają zasięgi takich kanałów, więc ich reaktywacja jest o wiele trudniejsza niż uruchomienie nowego – wyjaśnia Marcin Meller. – Eska Rock wchodzi jednak w skład dużej grupy medialnej (Grupa ZPR Media – przyp. red.), która ma odpowiednie środki, cierpliwość oraz strategię. I chce, żeby właśnie dzięki m.in. „Mellinie” ten kanał się rozkręcił. To już się powoli udaje – najnowszy odcinek z Kazikiem w kilka dni zanotował ponad 50 tys. wyświetleń.