– Partyjna telewizja, tak zakłamana jak obecnie, nie powinna istnieć – mówił, prezentując założenia ustawy, Rafał Trzaskowski, wiceszef Platformy Obywatelskiej i prezydent Warszawy. Dodał, że celem ustawy ma być zbudowanie takiej telewizji publicznej, która będzie wyznacznikiem standardów dziennikarstwa. – Przywróćmy TVP wiarygodność i szacunek – zaapelował.
W uzasadnieniu projektu napisano: „Działalność Telewizji Publicznej, jak również publicznego radia narusza obowiązujące przepisy prawa i przybiera postać jedynie źródła propagandowego przekazu partii rządzącej. TVP Info spełnia rolę typowej stacji propagandowej, której celem jest utrwalenie władzy partii Jarosława Kaczyńskiego. Tendencyjne pytania, agresja wobec polityków opozycji, nieprawdziwe materiały – to tylko niektóre z narzędzi uprawiania polityki przez tę stację. Stała się ona bowiem narzędziem polityki, nie różniącym się w istocie swojej misji od telewizji właściwej dla krajów autorytarnych czy tej, która funkcjonowała w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej w czasach komunizmu”.
Szymon Giżyński (PiS), wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego, podnosił z mównicy sejmowej, że likwidacja abonamentu oznacza ograniczenie produkcji filmowej i brak darmowych transmisji sportowych, a także upadek rozgłośni regionalnych Polskiego Radia.
Marek Suski (PiS), którego wydelegowano, by bronił TVP i wniósł o odrzucenie projektu już w pierwszym czytaniu, dokument nazwał „wypocinami” i kpił, że pomysł ten nie ma nic wspólnego z projektem obywatelskim, a jest tylko partyjnym narzędziem w kampanii wyborczej. TVP i Polskie Radio nazwał „jedynym źródłem prawdy”.
– Jeżeli mówimy o pracy funkcjonariuszy TVP czy Radia Szczecin, mówmy też o ich mocodawcach – grzmiał z kolei Rafał Grupiński (PO). – Budujecie stos nienawiści!
Poza Markiem Suskim wszyscy przedstawiciele klubów i kół parlamentarnych byli za skierowaniem projektu do pracy w komisjach.
Komitet Inicjatywy Ustawodawczej „Likwidacja abonamentu i TVP lnfo” wspierany przez Platformę Obywatelską zebrał od lutego do października 2021 roku wymagane 100 tys. podpisów, ale projekt złożył w Sejmie dopiero w grudniu ubiegłego roku. Jak tłumaczył na konferencji prasowej Rafał Trzaskowski, tematu nie podejmowano m.in. ze względu na pandemię, a później wojnę w Ukrainie.
Daty podjęcia prac nad tym projektem nie należy wiązać z burzą wokół mediów rządowych po śmierci syna posłanki PO ze Szczecina. Z oczywistych powodów jednak w dyskusji wielokrotnie wracano do ostatnich wypadków.
Małgorzata Kidawa-Błońska (PO) przyznawała niedawno, że czytanie projektu obywatelskiego to po prostu kolejna okazja, aby mówić o grzechach telewizji publicznej. – Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że media publicznie nie są aktualnie mediami publicznymi, a propagandą – wyjaśniała. – Abonament nie jest wydawany na tworzenie programów misyjnych. Pieniądze, które idą na media publiczne, nie dają większości Polaków szansy na oglądanie programów kulturalnych, edukacyjnych i rzetelnych informacji.
I dodała: – W każdym kraju demokratycznym muszą istnieć media publiczne, które zapewniają profesjonalizm i obiektywne pokazywanie prawdy. Doprowadzenie do tego, aby naprawdę były publiczne – na to przyjdzie czas po wyborach.
Teraz projekt trafi do pracy w komisjach sejmowych.