Krytyka „Lex Pilot” w czasie wysłuchania publicznego

„Zabijanie lokalnych mediów”

Wysłuchanie w sprawie projektu nazywanego Lex Pilot

W Sejmie odbyło się wysłuchanie publiczne w sprawie m.in. przepisów wprowadzających Prawo Komunikacji Elektronicznej (tzw. „Lex Pilot”). Wzięło w nim udział około 200 przedstawicieli organizacji, instytucji, nadawców i operatorów, a także mediów lokalnych. Uczestnicy mówili m.in. o uprzywilejowaniu TVP i zagrożeniach dla stacji lokalnych.

Zgodnie z projektem, pierwsze pięć kanałów na listach kanałów sieci kablowych i platform cyfrowych ma przypaść kanałom Telewizji Polskiej: TVP1, TVP2, TVP3, TVP Info i TVP Kultura. Stacje nadawcy publicznego zostaną też ustawowo objęte zasadą must carry, must offer. Będą musiały być oferowane przez wszystkich operatorów płatnej telewizji. Pozostałe stacje objęte zasadą wskaże Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Nie będzie ich więcej niż 30. Ponadto platformy cyfrowe (Polsat Box, Canal+) mają zostać obarczone obowiązkiem oferowania na satelicie wszystkich wersji TVP3. Operatorzy płatnej telewizji mają też zostać zmuszeni do oferowania kanałów a la carte, czyli pojedynczo. Taki system funkcjonuje m.in. w Kanadzie.

„Głęboka ingerencja w funkcjonowanie rynku telewizyjnego”

Wysłuchanie podczas sejmowej Komisji Cyfryzacji, Innowacyjności i Nowoczesnych Technologii, które rozpoczęło się w poniedziałek po godzinie 12, zakończyło się dopiero po pięciu godzinach. Sieci kablowe i platformy cyfrowe mocno sprzeciwiają się propozycjom Prawa i Sprawiedliwości.

– Zmiany Lex Pilot prowadzą do głębokiej ingerencji w zasady funkcjonowania rynku telewizyjnego w Polsce zmierzając głównie do promowania przekazów publicznej telewizji i wywołując szerokie spektrum negatywnych konsekwencji rynkowych. Nowelizacja ustawy powinna być przedmiotem odrębnych prac legislacyjnych, co pozwoli przede wszystkim poznać zdanie innych resortów w drodze uzgodnień i opiniowania oraz umożliwi przeprowadzenie należytych konsultacji publicznych. W opinii PIKE, jedyną zasadną i jednocześnie konieczną poprawką do projektu ustawy jest usunięcie z niego pakietu Lex Pilot – powiedział Jerzy Straszewski, Prezes Polskiej Izby Komunikacji Elektronicznej.

Do sprawy podczas konferencji prasowej odniósł się rzecznik rządu. – Projekt tej ustawy jest procedowany, dlatego że jest elementem dostosowania polskiego prawa do unijnych regulacji, jeżeli chodzi o ustanowienie Europejskiego kodeksu łączności elektronicznej. Jest to element wdrażania prawa europejskiego, oczywiście nie wszystkie elementy tej ustawy wynikają z przepisów unijnych, ale to jest kompleksowa regulacja, która jest związana z tą kwestią – stwierdził Piotr Müller. Jego zdaniem obawy branży telewizyjnej są przesadzone. – I tak na koniec, przecież każdy obywatel sam decyduje, jaki kanał w telewizji wybiera, w związku z tym budowanie emocji wokół tych propozycji wydaje mi się nieadekwatne do rzeczywistych regulacji, które tam będą zapadały – tłumaczył rzecznik rządu.

Kanały lokalne zagrożone?

Uczestnicy wysłuchania zwracali uwagę na to, że projekt uderzy nie tylko w operatorów płatnej telewizji, ale także w lokalne kanały. W przypadku niektórych operatorów zostaną „zdegradowane” przez TVP na listach programów. – Projekt Lex Pilot przerzuca na operatorów koszty przeniesienia do satelity lokalnych kanałów nadawcy publicznego. Kto tak naprawdę te koszty poniesie? Widz. Społeczności lokalne zostaną pozbawione wypracowanych przez lata misyjnych kanałów komunikacji współtworzonych przez samorządy, parafie, wspólnoty, spółdzielnie. Świat nie kończy się na telewizjach ogólnopolskich. Zabijając lokalne media pozbawiamy mieszkańców ważnego źródła informacji, a lokalnych działaczy przestrzeni do komunikowania się ze swoimi wyborcami. Projekt wprowadzając model a la carte zaburza funkcjonowanie doskonale zorganizowanego rynku. W konsekwencji widz zapłaci więcej za znacznie uboższą ofertę. Koszty wdrożenia takiego rozwiązania będą sięgały nawet setek milionów złotych, a czas potrzebny na wdrożenie to minimum dwa lata – stwierdziła Teresa Wierzbowska, prezes Związku Pracodawców Prywatnych Mediów Lewiatan.

Szef Stowarzyszenia Polskie Telewizje Lokalne i Regionalne zwrócił uwagę, że ponad 6 mln osób ogląda telewizje lokalne. – Jest 170 koncesji KRRiT, a 120 z nich to małe przedsiębiorstwa zatrudniające po kilka, kilkanaście osób. Gdy wybuchła pandemia organizowaliśmy lekcje dla szkół, w-fu, rekolekcje, korepetycje na najwyższym poziomie z jęz. polskiego dla maturzystów. Czy to zrobiła telewizja publiczna za przyznane miliardy złotych? Nie. W ubiegłym roku to telewizje lokalne koordynowały działania dla uchodźców w każdym mieście, powiecie i wsi. Duża telewizja publiczna czy prywatna nie jest w stanie mieć swoich oddziałów w 400 miastach. A my tam jesteśmy – w sieciach kablowych. Mamy prawo oczekiwać, że spojrzy się na nas rozsądnie – mówił Juliusz Marek, prezes Stowarzyszenia Polskie Telewizje Lokalne i Regionalne.

Starsi widzowie mogą mieć problem z nową listą kanałów

Nie brakowało głosów, że rewolucja na pilotach telewizorów może zaskoczyć i zakłopotać starszych widzów, którzy przeważnie nie poruszają się tak sprawnie w cyfrowym świecie, jak młodzi. – Z badań przeprowadzonych przez Krajowy Instytut Mediów wśród widzów 15+, co daje 32 mln polskich widzów, ponad 6 mln potwierdza oglądanie kanałów lokalnych. Niemal 60 proc. widzów, to osoby 50+, słabo wykształcone, mieszkańcy małych miejscowości, niepracujący i najczęściej wykluczeni cyfrowo. Tym widzom ciężko jest się poruszać w świecie cyfrowym, wyszukiwać ulubione programy na odległych pozycjach w elektronicznym przewodniku programów. Jeśli go nie znajdą tam, gdzie był od lat, bo większość nadawców lokalnych jest na rynku ponad 20 lat, to pomyślą, że już został zlikwidowany. Wprowadzenie proponowanych zmian w ustawie stanowi poważne i realne zagrożenie dla bytu nadawców lokalnych tak istotnych dla swoich „małych ojczyzn”, dla swoich wiernych widzów – przekonywała Ewa Michalska, Prezes Fundacji Fundusz Telewizji Lokalnych.

Stacjom komercyjnym nie opłaca się inwestować w lokalne kanały, co pokazała likwidacja TVN Warszawa. Kanały nadawane w sieciach kablowych to więc jedyna alternatywa dla TVP3. – Zaproponowane zmiany w prawie znacząco osłabią pozycję kanałów lokalnych, które są kluczowe dla społeczności i abonentów z mniejszych miast powiatowych, gminnych i wsi oddalonych od miast wojewódzkich, gdzie stacjonują ośrodki regionalne TVP. W praktyce dziennikarze ze stacji regionalnych nie są w stanie dotrzeć do mniejszych miejscowości województwa, nie mogą relacjonować bieżącej pracy samorządów oraz podejmować interwencji w większości zgłaszanych przez miejscowe społeczności sprawach. Tę rolę z powodzeniem wypełniają telewizje prywatne – lokalne – zauważył dr Tomasz Fopke, członek Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych.

Zdaniem uczestników wysłuchania, decyzje w sprawie list kanałów powinni podejmować operatorzy, a nie posłowie. – To operator wie najlepiej jakie są oczekiwania jego klientów. Będą one inne w przypadku operatorów działających w skali całego kraju, a inne w przypadku operatorów lokalnych, nawet osiedlowych. Jest tylu operatorów na rynku, że klient ma ogromy wybór. Odbiorcy są przyzwyczajeni do określonej kolejności kanałów na pilocie. Zmiany spowodują dezorientację i niezadowolenie, zwłaszcza wśród osób starszych – argumentowała Lidia Zamecka, przewodnicząca Komitetu Własności Intelektualnej i Rynku Cyfrowego w Polskiej Izbie Informatyki i Telekomunikacji.

Zbyt dużo kanałów obowiązkowych?

Operatorzy obawiają się też rosnącej liczby kanałów obowiązkowych. Obecnie na liście są tylko: TVP1, TVP2, TVP3, Polsat, TV4 i TV Puls. Niebawem może być ich około 30. Lidia Zamecka z Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji stwierdziła, że zmiana określonej kolejności kanałów na pilocie, spowoduje dezorientację i niezadowolenie, zwłaszcza wśród osób starszych. Jej zdaniem, „możliwość narzucenia tak dużej liczby programów objętych zasadą must carry, must offer stanowi nieuzasadnioną i nieproporcjonalną ingerencję w swobodę prowadzenia działalności gospodarczej i nadmiernie uprzywilejowuje telewizję publiczną”. Mimo oczekiwań TVP, platformy cyfrowe nadal nie wprowadziły do oferty TVP Kobieta, TVP World i TVP Nauka.

Krzysztof Hudała ze Związku Pracodawców Business Centre Club zaapelował „o zaniechanie pracy nad ustawą i pozostawienie regulacji must carry must offer w niezmienionym kształcie”. Dodał, że „dzisiejsza regulacja jest zgodna z dyrektywą unijną, a lex pilot nie jest uzasadniony przepisami prawa unijnego”. Jego zdaniem „nie ma żadnego uzasadnienia, aby kanały TVP były udostępniane w pakiecie obowiązkowym, a programy prywatne oferowane widzom pojedynczo i za dodatkową cenę”. – Przepisy ograniczą konkurencję na rynku, spowodują ujednolicenie ofert dla wszystkich operatorów telewizyjnych i dyskryminację nadawców, których kanały nie uzyskają statusu programów obowiązkowych. Utrudnią dotarcie do widza z ofertą programową przez co zmniejszą zasięg programów nieobowiązkowych – oceniał.

Koszt wynajmu transpondera dla stacji TVP może pochłonąć prawie 4 mln euro rocznie. Operatorzy będą musieli też ponieść koszty związane z wdrożeniem sprzedaży a la carte i renegocjować umowy z nadawcami. – To wiąże się z ogromnymi kosztami, których mali i średni przedsiębiorcy nie będą w stanie ponieść, co spowoduje, że zostaną wycofani z rynku – powiedziała Wioleta Baka z Biura Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców. Wyjaśniła, że chodzi tutaj m.in. o „konieczności zmiany systemów informatycznych i technicznych, ich dostosowania do możliwości sprzedaży pojedynczych programów w ramach modelu a la carte, a także zmianę urządzeń przekazywanym abonentom”. – Niestety w większości nie wystarczy ich konfiguracja, a trzeba będzie wymienić te urządzenia, co będzie się wiązało również z ogromem kosztów – dodała.

Jakie inne zmiany?

Projekt dotyczy wdrożenia do krajowego porządku prawnego dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2018/1972 ustanawiającej europejski kodeks łączności elektronicznej. Wdrożenie europejskiego kodeksu łączności elektronicznej w Polsce następuje poprzez przyjęcie nowej ustawy merytorycznej Prawo komunikacji elektronicznej, zastępującej ustawę Prawo telekomunikacyjne oraz odrębnej ustawy zawierającej przepisy wprowadzające, która obejmuje swoim zakresem kilkadziesiąt zmian w innych ustawach.

Nowe przepisy zakładają rozszerzenie katalogu podmiotowego przedsiębiorców zobowiązanych do udostępniania danych i zapewniających warunki do przeprowadzenia kontroli operacyjnej – na wszystkich przedsiębiorców komunikacji elektronicznej. Dostęp do danych pozyskiwanych m.in. z komunikatorów takich jak Messenger lub Whatsapp miałyby Służba Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służba Wywiadu Wojskowego, Centralne Biuro Antykorupcyjne oraz o Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencja Wywiadu.

Art. 53. procedowanej ustawy zakłada, że „prezes UKE, na uzasadnione żądanie uprawnionego podmiotu, niezwłocznie nakłada na przedsiębiorcę komunikacji elektronicznej, w drodze decyzji, obowiązek blokowania, nie później niż w terminie 6 godzin liczonych od otrzymania decyzji, połączeń lub komunikatów elektronicznych przesyłanych w związku ze świadczoną publicznie dostępną usługą telekomunikacyjną, jeżeli mogą one zagrażać obronności, bezpieczeństwu państwa oraz bezpieczeństwu i porządkowi publicznemu, albo umożliwienia dokonania takiej blokady przez uprawnione podmioty”. „Prezes UKE może ogłosić przedsiębiorcy komunikacji elektronicznej decyzję ustnie. Decyzja ogłoszona ustnie doręczana jest temu przedsiębiorcy komunikacji elektronicznej na piśmie w terminie 14 dni od dnia jej ogłoszenia” – czytamy w uzasadnieniu.

Michał Kanownik ze Związku Cyfrowa Polska i Aleksandra Musielak z Konfederacji Lewiatan poruszyli zawarty w projekcie ustawy pomysł o obowiązkowej retencji, czyli przechowywaniu danych, w Polsce. Zdaniem Kanownika, po doświadczeniach wojny w Ukrainie przymuszanie przedsiębiorców do przechowywania danych na terenie Polski jest szkodliwe dla narodowego bezpieczeństwa. Zdaniem Musielak, przedsiębiorcy powinni mieć możliwość retencjonowania danych na terenie Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Jej zdaniem, „wymóg, aby dane były przechowywane tylko w Polsce tworzy komplikacje w zakresie funkcjonowania usług telekomunikacyjnych jak i chmurowych oraz obniża konkurencyjność polskiej gospodarki”. „Proponowany przepis prowadzi de facto do likwidacji możliwości korzystania z centrów przetwarzania danych poza Polską” – dodała. Zwróciła uwagę, że „rząd pracuje obecnie nad projektem Ambasada Danych, który ma zabezpieczyć państwowe zasoby na wypadek wojny”. Jej zdaniem, „sukces tego projektu opiera się na możliwości przeniesienia danych za granicę Rzeczpospolitej”.

Kanownik podziękował za wycofanie się rządu z zapisów dotyczących kontroli czatów.

Andrzej Dulka z Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji zwrócił uwagę na poprawkę zgłoszoną do ustawy, która umożliwia zainstalowanie w sieciach operatorów urządzeń i aplikacji Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej. „Dodatkowo operatorzy mieliby przekazywać dane z sieci umożliwiających monitorowanie ciągłości i jakości świadczenia usług” – wyjaśnił. Zwrócił uwagę, że „istnieje już narzędzie pomagające realizować podobne cele jakimi jest dbałość o jakość usług”. „Jest to certyfikowany mechanizm monitorowania internetu. Z uzasadnienia projektu ustawy nie wynika, że nie spełnia on oczekiwań, a zgodnie ze standardami konstytucyjnymi projektodawca powinien wykazać, że tego samego celu, czyli badania jakości usług, nie da się zrealizować w sposób mniej inwazyjny” – mówił Dulka. Przypomniał, że „rozporządzenie o ochronie danych osobowych wymaga wdrożenie odpowiednich środków bezpieczeństwa już na etapie projektowania”.

Wojciech Klicki z Fundacji Panoptykon powiedział, że „zgodnie z deklaracjami projektodawców przepisy dotyczące retencji mają stanowić powtórzenie obecnie obowiązujących przepisów prawa telekomunikacyjnego”. „Na styczniowym posiedzeniu minister Paweł Lewandowski zadeklarował wycofanie się z zapisu ustawy poszerzającego zakres podmiotów zobowiązanych do retencji danych” – przypomniał. Jego zdaniem, „zapis ten pogłębiłby niezgodność z prawem europejskim”. „Jednak powtórzenie zapisu, który obecnie obowiązuje (w ustawie Prawo Telekomunikacyjne – red.) oznacza, że przepisy wciąż są niezgodne z prawem unijnym” – ocenił. Jego zdaniem, zagraża to stabilności procesów karnych w których dowodami są „bilingi, lokalizacje”. Chodzi o uznanie przez sądy danych pozyskanych przez policję, prokuraturę niezgodnie z prawem unijnym.

Zdaniem Agnieszki Plencler reprezentującej fundację Forum Konsumentów, zmiany, które wprowadza ustawa, będą miały negatywne konsekwencje dla konsumentów przede wszystkim w trzech ważnych wymiarach. Po pierwsze, jak wskazała, w wymiarze ekonomicznym. „Bez oceny skutków regulacji, porządnej oceny biznesowej nie jesteśmy w stanie przewidzieć jak finalnie będą wyglądały koszty” – mówiła. Plencler oraz Stefan Kamiński prezes Krajowej Izby Gospodarczej Elektroniki i Telekomunikacji zwrócili też uwagę na pominięcie etapu konsultacji społecznych w procesie legislacyjnym, brak określenia skutków regulacji, i zbyt krótkie – ich zdaniem – vacatio legis do tego typu zakresu zmian.

Lidia Zamecka z Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji uważa, że zmiana określonej kolejności kanałów na pilocie, spowoduje dezorientację i niezadowolenie, zwłaszcza wśród osób starszych. Jej zdaniem, „możliwość narzucenia tak dużej liczby programów objętych zasadą must carry, must offer stanowi nieuzasadnioną i nieproporcjonalną ingerencję w swobodę prowadzenia działalności gospodarczej i nadmiernie uprzywilejowuje telewizję publiczną”.