Przemysław Babiarz wychodzi na scenę ubrany w garnitur, ale ma na sobie fioletowe okulary i naciągniętą na czubek głowy zimową czapkę. Koszula pod szyją rozpięta, na piersi zwisa złoty łańcuch z olbrzymim symbolem dolara, niczym u 50 Centa. Wygina się chwilę przy mikrofonie. W tle za nim głowy polskich królów z dynastii Jagiellonów. Po chwili zaczyna rapować: „Świetnie działo się w koronie, kiedy Władek był na tronie, gdy krzyżackich trupów hałdę pozostawił pod Grunwaldem. Ach ten Władek, ten Jagiełło! To, co zdziałał, z nóg nas ścięłło!”. Występ trwa ponad trzy minuty, potem Babiarz – przy aplauzie widowni – staje obok Anny Popek, gwiazdy publicznej telewizji. To fragment „Wielkiego testu o Jagiellonach”. Programy z tego cyklu emitowane są na antenie TVP nieregularnie od 2008 roku. Babiarz i Popek często są ich gospodarzami.
Estradowe zacięcie jednego z głównych komentatorów sportowych publicznych mediów jest znane. – Zawsze miałem takie predyspozycje. Najczęściej zmierzałem w stronę czegoś, co rozbawi. Mój debiut sceniczny – jeszcze zanim poszedłem do szkoły teatralnej – to występy w kabarecie w liceum albo w teatrze Fredreum w Przemyślu – zdradził Robertowi Mazurkowi w trakcie wizyty w studiu Programu 2 Polskiego Radia.
TAŃCE NA LODZIE
W Przemyślu się urodził. W szkole średniej chodził do klasy ścisłej, ale – jak wspomina – od 16. roku życia zaczął czytać dużo ambitnej literatury. Został finalistą olimpiady polonistycznej na szczeblu centralnym. To ułatwiło mu drogę na studia. Trafił na teatrologię na Uniwersytecie Jagiellońskim, chociaż trochę z przypadku. Na formularzu zaznaczył po prostu specjalizację „nienauczycielską”. W 1985 roku – mając już 22 lata – zdecydował się podejść do egzaminu w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej. Udało się. Potem był nawet krótko aktorem Teatru Wybrzeże.
Tęsknota za sceną została w nim do dziś. Brał udział w show „Gwiazdy tańczą na lodzie” i śpiewał w programie „Star Voice” (przerwanym przez pandemię), gdzie wykonał m.in. kultowy utwór Młynarskiego „Jesteśmy na wczasach”. W 2018 roku pojawił się nawet na scenie opolskiego amfiteatru z utworem „W Polskę idziemy”.
– Takie propozycje zaczęły się sypać, ale ja byłem już zmęczony. Z dobrej zabawy zrobiło się coś więcej i mniej jednocześnie – wyjaśnia Babiarz. – Oczywiście mogłem odmówić, ale jestem pracownikiem telewizji, mam kontrakt, w którym są spisane pewne sprawy. Zgodziłem się na udział w „Star Voice” i nie żałuję. Lecz taka zabawa angażuje. Do głosu dochodzą ambicje, ego cierpi. To ta gorsza strona medalu.
We wspomnianej wcześniej rozmowie u Roberta Mazurka Babiarz co pewien czas nawiązuje do religii. A to wspomina diecezję przemyską, a to przy okazji obozów harcerskich w Rumunii zaznacza, że było to już po wyborze Karola Wojtyły na papieża, a to – gdy podziękowano mu za pracę w teatrze – stwierdza, że „Pan Bóg coś zabiera, coś oddaje”. Nie kryje, że jest osobą mocno wierzącą. W przeszłości promował m.in. marsz dla życia i rodziny, mówiąc, że „wiemy, jak ważna jest rodzina i życie, życie od poczęcia do naturalnej śmierci”.
– Mój konserwatyzm wynika z wiary, a nie wiara z konserwatyzmu. Z wiary zakorzenionej w Kościele katolickim. Nie ogranicza się do życia prywatnego, lecz przejawia się w życiu społecznym. To jest dawanie świadectwa wobec świata. A współczesny świat reprezentowany przez globalne elity walczy z Kościołem katolickim. Obrona wiary jest więc postawą nonkonformistyczną – mówi.
„NIE PAMIĘTAMY, JAK WYRZUCANO DZIENNIKARZY?”
Nie mówi zbyt często wprost o polityce. Są jednak wyjątki. W styczniu 2016 roku zasiadł na widowni programu „Świat się kręci” prowadzonego przez Agatę Młynarską. Prezesem TVP był już wówczas – od kilkunastu dni – Jacek Kurski. W rozmowie uczestniczyli Renata Kim z „Newsweek Polska” i Cezary Gmyz (reprezentujący wtedy „Do Rzeczy”), a dotyczyła ona debaty o samorządności, która dzień wcześniej odbyła się w Parlamencie Europejskim w Strasburgu, i wystąpienia Beaty Szydło.
Renata Kim zaczęła: „Bardzo często Prawo i Sprawiedliwość próbuje przekonać Polaków, że oto Unia Europejska nas napada, że oto my staliśmy się ofiarą pomówień, że ktoś próbuje nas krzywdzić i że to w ogóle jest skandal. Mnie się wydaje, że celem działania Komisji Europejskiej (…) jest pokazanie, że Europa martwi się o to, co dzieje się w Polsce; jest pokazanie, że próbuje pomóc rządowi PiS-u uświadomić pewne błędy, które zostały popełnione. Uważam, że tu nie ma tego elementu, który PiS próbuje za każdym razem wobec opozycji wyciągać i zarzucać, żeby to było jakieś skarżenie na Polskę. Knucie i nasyłanie Europy na Polskę” – mówiła Kim.
To wyprowadziło z równowagi Babiarza, który zaczął z dezaprobatą kiwać głową. „Krótka pamięć. To jest sposób przedstawiania sytuacji. Urodziliśmy się wczoraj wszyscy, tak?” – pytał Babiarz. „Nie pamiętamy, jak wyrzucano tych samych dziennikarzy parę lat temu? Nie pamiętamy, jak manipulowano Trybunałem Konstytucyjnym w maju? Wtedy Komisja Europejska i Europa nie pochylały się z troską, a w tej chwili się pochyla, tak? Różnica jest taka – co próbował powiedzieć Cezary – różnica nie polega na tym, że mamy spór niemiecko-polski, tylko różnica jest w zależności od tego, czy mamy poglądy lewicowo-liberalne czy konserwatywne. Proszę zwrócić uwagę, że politycy niemieccy z konserwatywnych opcji bardzo podobnie do polityków Prawa i Sprawiedliwości widzą ten problem. To jest różnica ideologiczna” – oświadczył.
W tym samym programie Gmyz podziękował Babiarzowi, że w 2012 roku uczestniczył w proteście przeciwko jego zwolnieniu z „Rzeczpospolitej”. Chodziło o głośny artykuł „Trotyl we wraku Tupolewa”, po którym z dziennika dyscyplinarnie zwolniono Gmyza, a także m.in. redaktora naczelnego Tomasza Wróblewskiego. W tamtym proteście – jak donosił PAP – uczestniczyli także m.in. Anita Gargas, Jan Pospieszalski, Jacek Karnowski, Krzysztof Skowroński oraz Krystyna Pawłowicz, Mariusz Kamiński i Adam Hofman.
Kilka dni wcześniej, gdy Jacek Kurski wyszedł na swoje pierwsze spotkanie z dziennikarzami już jako prezes TVP, Przemysław Babiarz stał za jego plecami – obok m.in. Danuty Holeckiej i Anny Popek. – Jak się miałem zachować? Skoro poprosił, to przyszedłem – mówi dziś dziennikarz.
***
To tylko fragment tekstu Jakuba Gudera. Pochodzi on z najnowszego numeru „Press”.