Nowelizacja Kodeksu postępowania cywilnego – zwana już dziś powszechnie lex Kaczyński – powoduje, że przeprosiny i sprostowania będą publikowane tam, gdzie nikt ich nie przeczyta. – W praktyce oznacza to, że o zniesławieniu naszej osoby dowiedzą się miliony ludzi, a o przeprosinach tysiąc – dwa tysiące, jeśli akurat niechcący trafią na tę publikację – zauważa prof. Uniwersytetu SWPS Mariusz Bidziński. Wczoraj w sprawie Sikorski vs Kaczyński nastąpił zwrot akcji, ale procedura legislacyjna wokół przepisu toczy się dalej.
Sejm przegłosował nowelizację Kodeksu postępowania cywilnego w ubiegły czwartek. Jedna ze zmian dotyczy art. 1050, do którego dodano paragraf 4:
„Art. 1050 § 4. Jeżeli w sprawach o naruszenie dóbr osobistych dłużnik nie składa oświadczenia odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie, pomimo wyznaczenia terminu do jego złożenia i zagrożenia mu grzywną, sąd wymierzy dłużnikowi grzywnę do piętnastu tysięcy złotych i nakaże zamieszczenie w Monitorze Sądowym i Gospodarczym na koszt dłużnika ogłoszenia odpowiadającego treści wymaganego oświadczenia i we właściwej dla niego formie. Przepisów art. 1052 i art. 1053 nie stosuje się. Zamieszczenie w Monitorze Sądowym i Gospodarczym ogłoszenia, o którym mowa w zdaniu pierwszym, skutkuje – w objętym ogłoszeniem zakresie – wygaśnięciem roszczenia stwierdzonego tytułem wykonawczym”.
Biuletyn, którego nikt nie czyta
Nowelizacja zyskała nazwę „lex Kaczyński”, a opozycja zaczęła wskazywać, że uchwalono ją po tym, jak Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa nieprawomocnie przyznał Radosławowi Sikorskiemu od Jarosława Kaczyńskiego kwotę 708 480 zł na pokrycie kosztów zastępczego opublikowania przeprosin, jakie Jarosław Kaczyński miał wyrokiem Sądu Apelacyjnego w Warszawie opublikować na stronach Onetu.
Chodziło o naruszenie dóbr osobistych Sikorskiego w wywiadzie dla Onetu, w którym Kaczyński sugerował, że były szef MSZ dopuścił się „zdrady dyplomatycznej”. Wyrok sądu apelacyjnego zapadł w lipcu 2020 roku. Projekt zmiany w kpc wpłynął do Sejmu 27 września 2022 roku. Kilka miesięcy później, 21 grudnia, trzy tygodnie po wyroku sądu apelacyjnego, Jarosław Kaczyński skarżył się, że będzie musiał sprzedać dom, by oddać pieniądze Sikorskiemu. Podkomisja przyjęła kontrowersyjną poprawkę 4 stycznia br., a już 26 stycznia Sejm przegłosował ją w drugim czytaniu.
Prof. dr hab. Maciej Gutowski zwraca uwagę, że nowa regulacja zwalnia naruszyciela z wykonania wyroku sądu kosztem 15 tys. zł – tyle bowiem kosztuje publikacja w „Monitorze Sądowym i Gospodarczym”, biuletynie istniejącym już tylko w formie internetowej, którego – nie tylko jego zdaniem – nikt nie czyta. Prawnik uważa, że ta poprawka dewastuje system ochrony wolności słowa.
Czysto teoretyczne orzeczenie sądu
„Zamiast, tak jak dotychczas dotkliwej sankcji w postaci konieczności ponoszenia szeregu kosztów, które nie są niskie, będziemy mieli prawdopodobnie wartość roszczenia określoną na wysokości 15-30 tys. złotych” – mówił na antenie radia Tok FM prof. Uniwersytetu SWPS Mariusz Bidziński, partner w kancelarii radcowskiej Chmaj i Partnerzy.
W rozmowie z „Presserwisem” mecenas Bidziński podkreśla: – Ta zmiana powoduje iluzoryczność odszkodowania. Orzeczenie sądu jest w tym przypadku czysto teoretyczne.
Zdaniem Mariusza Bidzińskiego i większości prawników pomiędzy czynem a adekwatnością kary i odpowiedzialności za ten czyn musi istnieć korelacja. – Jeżeli na najważniejszym medium, w czasie jego największej oglądalności, powiem coś o innej osobie, co nie jest prawdą, muszę z tego tytułu ponieść konsekwencje – wyjaśnia. – Gdybym zrobił to samo o 3 nad ranem w lokalnym radiu internetowym, którego nikt nie słucha, zamieszczenie tych samych przeprosin kosztowałoby mnie jedynie kubek kakao dla prowadzącego.
Sama kwota zasądzona przez sąd jako ekwiwalent przeprosin wywołała różne opinie wśród dziennikarzy: – Przyznawanie takich kwot za przeprosiny, bez względu na to, czy od polityków, osób prywatnych, urzędów czy instytucji, jest bez sensu. Ludzie w ogóle przestaną przepraszać, bo kogo będzie stać na taki wydatek? – mówił na początku grudnia w rozmowie z „Presserwisem” Bartosz Węglarczyk, redaktor naczelny Onetu.
Prawo uchwalone dla Jarosława Kaczyńskiego?
Tymczasem na poniedziałkowej konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki twierdził, że zmiany mają „zabezpieczyć z jednej strony wolność słowa i żeby nie można było – z drugiej strony – doprowadzać do tego, aby strach paraliżował działania ludzi, którzy chcą uwypuklać nieprawidłowości, którzy chcą pokazywać, co złego się wydarzyło”. Jak dodał: „Musi być utrzymana proporcja tego, jakie jest ewentualne odszkodowanie do zapłacenia czy po prostu zapłata za reklamę w mediach”.
Również w poniedziałek rzecznik PiS Rafał Bochenek zapowiedział, że senatorowie partii zgłoszą do noweli poprawkę, by objąć nią wyłącznie nowe sprawy. Ma to przeciąć domniemania, że prawo zostało uchwalone tylko z powodu wyroku dla Jarosława Kaczyńskiego.
Wczoraj w sprawie Sikorski kontra Kaczyński nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji. Krzysztof Sobolewski, sekretarz generalny PiS opublikował bowiem na Twitterze zdjęcie przelewu, z którego wynika, że Jarosław Kaczyński wpłacił na rzecz ukraińskiej armii 50 tys. zł. A to oznacza, że prezes PiS przyjął wcześniejszą ofertę Sikorskiego: że jeśli do końca stycznia dokona wpłaty kwoty 50 tys. zł. na rzecz sił zbrojnych Ukrainy, europoseł PO odstąpi od dochodzenia roszczeń.
„Dzisiaj Ukraina walczy o swoją niepodległość i wolność, ale również o nasze bezpieczeństwo. Wspieramy ją i będziemy wspierać. Skoro wpłata na fundusz wsparcia Sił Zbrojnych Ukrainy zamyka mój kontrowersyjny spór z Radosławem Sikorskim, czynię to z satysfakcją” – przekazał w oświadczeniu Kaczyński.
Na toczącą się procedurę legislacyjną wokół kpc zakończenie tej sprawy na razie nie ma wpływu.