Tomasz Piątek: „Nie byłem świadomy, że zostałem pozwany”
Sędzia Adam Grzejszczak postanowił wymierzyć „karę ośmiu miesięcy ograniczenia wolności polegającej na obowiązku wykonywania nieodpłatnej kontrolowanej pracy na cele społeczne w wymiarze 20 (dwudziestu) godzin w stosunku miesięcznym”. Co istotne, Piątek dowiedział się zarówno o wyroku, jak i samym pozwie dopiero z mediów – jako pierwszy pisał o tym Salon24.pl.
W oficjalnym oświadczeniu Tomasz Piątek wyjaśnia, że nie był świadomy tego, iż został pozwany, ponieważ „powiadomienia przychodziły na adres, pod którym od lat nie mieszkam”. „O ile wiem, Tomasz Misiak nie zna mojego obecnego adresu domowego. Zna jednak adres kancelarii moich adwokatów. Jak również – adres Wydawnictwa Arbitror, którego jestem wiceprezesem. Misiak pisał też do mnie wielokrotnie za pomocą Twittera” – wyjaśnia dziennikarz.
Dodaje, że Misiakowi zdarzyło się przypomnieć na Twitterze o tym, iż Piątka czeka kolejna rozprawa w sądzie dotycząca powództwa cywilnego. „Jako oskarżyciel prywatny powinien był dbać nie tylko o swój interes, ale również o prawidłowe postawienie zarzutów” – stwierdza.
Możliwość podważenia wyroku
W rozmowie z „Presserwisem” Maciej Ślusarek, adwokat i wspólnik zarządzający SKP Ślusarek, Kubiak, Pieczyk, wyjaśnia, że jeśli brak doręczenia listów do Piątka nie wynika z jego winy, to pisarz powinien mieć możliwość podważenia wyroku w swojej sprawie. Zwłaszcza jeśli jego aktualny adres był znany stronom postępowania.
– Za winę pozwanego w takiej sytuacji można uznać fakt, że nie zdecydował się na zmianę swojego meldunku, chociaż zmienił miejsce zamieszkania. Jednak jeśli strony postępowania miały wiedzę o innym aktualnym adresie do doręczeń, to znaczy, że świadomie wprowadzały sąd w błąd – wyjaśnia.
Piątek podkreśla, że Misiak wielokrotnie z nim się kontaktował, ale nigdy nie wspominał o postępowaniu karnym. „Nie omijam rozpraw i szanuję obowiązki podsądnego. To przyczyniło się do moich sądowych zwycięstw. Odniosłem ich już siedem, z czego cztery prawomocne” – dodaje.
Rzeczniczka prasowa Sądu Okręgowego w Warszawie ds. karnych SSO Beata Adamczyk-Łabuda w poniedziałek 21 listopada miała wyłączony telefon.