Aleksandra Klich-Siewiorek w związku z nową pracą wraca do swojego rodzinnego Rybnika. W rozmowie z „Presserwisem” potwierdziła, że decyzja ta była wynikiem m.in. chęci powrotu na Górny Śląsk. – Jestem Górnoślązaczką i chociaż od lat byłam związana z Warszawą, bardzo mi zależało na powrocie do Rybnika – mówi.
Klich-Siewiorek będzie współpracowała z „Wysokimi Obcasami”
Pytana, czemu zdecydowała się na zostanie dyrektorką biblioteki, wyjaśnia: – Chcę stworzyć miejsce, które będzie miejscem kultury. Od lat postrzegam biblioteki jako miejsca wyjątkowe, pozwalające na aktywizację społeczności i wierzę, że jest na to zapotrzebowanie w Rybniku.
Dziennikarka i publicystka, od ponad dwóch dekad związaną z „Gazetą Wyborczą”, w latach 2012-2017 pełniła funkcję szefowej „Magazynu Świątecznego”. Przeszła drogę od dziennikarki przez redaktorkę, wicenaczelną po redaktorkę naczelną „Wysokich Obcasów”, od 2017 roku. Od czerwca 2021 roku była również redaktorką naczelną miesięcznika „Wysokie Obcasy Extra”. Jest też autorką książek, m.in. biografii Kazimierza Kutza „Cały ten Kutz”, czy napisanego wraz z mężem przewodnika „Rudy Zaczarowane”. Jest również sekretarzem kapituły Górnośląskiej Nagrody Literackiej „Juliusz” w Rybniku.
Przyznaje, że lata spędzone w „Wysokich Obcasach” pozwoliły jej się spełnić w zawodzie. – Gdy zaczynałam w 2018 roku, Wysokieobcasy.pl mogły pochwalić się 1 mln unikalnych użytkowników, teraz jest ich co miesiąc 6 mln – wyjaśnia. Dodaje, że będzie dalej współpracowała z magazynem. – Jeśli redakcja uzna, że moje teksty nadają się do druku, to nadal będę je pisała dla „Wysokich Obcasów” – podkreśla. W ciągu najbliższych tygodni redaktorzy naczelni „Wyborczej” wspólnie z Aleksandrą Klich-Siewiorek wypracują plan przekazania jej obowiązków i kierownictwa nad redakcją „Wysokich Obcasów”.
Zarzuty o mobbing
Jej nazwisko pojawiło się przy okazji zarzutów mobbingowych wobec dziennikarzy na fali sprawy Tomasza Lisa. W lipcu tego roku Łukasz Długowski, związany z „GW” kilka lat temu, napisał na Facebooku. „Mój epizod był krótki: kiedy po raz kolejny próbowałem uregulować mój stosunek pracy (w Wyborczej oczywiście na śmieciówce), usłyszałem, że nie, bo za miesiąc znowu przyjdę z depresją. I nagle moje teksty stały się słabe, chociaż przez wiele lat szły z automatu i równolegle, bez problemu szły w DF i WO („Dużym Formacie” i „Wysokich Obcasach”). Więc zacząłem zmieniać zawód” – stwierdził. Po czym dodał: „W sumie nie wiem, dlaczego nie wymieniłem jej nazwiska? Ze strachu? To była Aleksandra Klich, wtedy naczelna Magazynu Świątecznego, po przenosinach z »parafii do parafii«, obecna naczelna Wysokich Obcasów”.
Włączyła się wtedy w dyskusję dziennikarka Weronika Kostyrko, związana z „Gazetą Wyborczą” w latach 1991-2011. – Znane mi osoby mobbowane przez AK o tym raczej nie opowiedzą, bo albo od niej nadal zależą, albo już nie, ale „nie chcą zaszkodzić Gazecie” – napisała.
Klich-Siewiorek: – Post pana Długowskiego to kłamstwo, na co mam dowody. Przedstawiłam je komisji, która wyjaśnia tę sprawę w Agorze. Nigdy nikogo nie mobbowałam. Ani mnie, ani Agorze ze względu na mnie nikt nie wytoczył sprawy o mobbing.
Agora podjęła jednak w tej sprawie postępowanie wyjaśniające. Według naszych informacji komisja jest blisko zakończenia prac, a zeznawała w niej właśnie m.in. Weronika Kostyrko.
„Materiału dowodowego jest dużo”
Łukasz Długowski, również przepytywany przez komisję zajmującą się sprawą, zwraca uwagę na to, że jej prace trwają już niemal cztery miesiące. – Wygląda na to, że materiału dowodowego jest dużo – stwierdza i dodaje, że wie o 10 osobach, które zeznawały przeciwko byłej naczelnej.
– Wiem, że zarzuty w stosunku do pani Klich sięgają zarówno kilkunastu lat wstecz, gdy pracowała na Śląsku, ale także kilku ostatnich lat – mówi. – Nie wiem, czy zakończenie pracy Oli Klich w Agorze ma związek z pracami komisji, choć zbieżność czasowa jest zastanawiająca – komentuje.
Długowski stwierdza, że w pewnym sensie współczuje Klich, ponieważ ukształtowały ją warunki polskiego rynku pracy lat 90. XX wieku, gdy przemoc psychiczna była normą. – Tego typu komisje są oczywiście czymś pozytywnym, ale nic nie dadzą, jeśli nie zostaną wprowadzone zmiany na poziomie strukturalnym, które będą zapobiegać takim sytuacjom, a także w razie potrzeby chronić sygnalistów. Nie chodzi tutaj o sprawę Lisa czy Klich, ale o ogólne przyzwolenie na takie zachowania na polskim rynku pracy – mówi Długowski.
Agata Staniszewska, rzeczniczka prasowa Agory, w rozmowie z „Presserwisem” podkreśla, że „postępowania wyjaśniające prowadzone w Agorze objęte są poufnością”. – Dlatego nie możemy przekazać informacji na ich temat – stwierdza.