Prawo i Sprawiedliwość niechętnie wpuszcza lokalnych dziennikarzy na organizowane przez siebie imprezy. Tak zrobiło w Chojnicach, gdzie – mimo starań – akredytacji na spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim nie dostało miejscowe radio Weekend FM i dziennikarz tygodnika i serwisu „Zawsze Pomorze”. To najświeższy, choć niejedyny przypadek takiej odmowy.
PiS odmówił akredytacji radiu Weekend FM z Chojnic na spotkaniu z prezesem partii Jarosławem Kaczyńskim, które miało miejsce przed dwoma tygodniami. Redakcja starała się o nią kilka dni przed spotkaniem i była odsyłana z biura prasowego partii do struktur lokalnych, a te odsyłały ją do biura prasowego.
Na spotkanie z Kaczyńskim mogli wejść tylko sympatycy
Takiej taktyki zupełnie nie rozumie Arkadiusz Jażdżejewski, redaktor naczelny radia Weekend FM. – Skoro to było spotkanie z lokalną społecznością, chyba należało umożliwić mieszkańcom wysłuchanie relacji z niego? – pyta retorycznie.
Podobnie PiS potraktował Aleksandra Knittera, dziennikarza tygodnika i portalu „Zawsze Pomorze” założonego przez dziennikarzy, którzy odeszli z należącego do Polska Press „Dziennika Bałtyckiego”.
„Tylko sympatycy partii rządzącej, którzy dużo wcześniej mieli informację i zapisali się na listy, mogli wejść na czwartkowe spotkanie z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim w Chojnicach. Pozostali mieszkańcy nie tylko wejść nie mogli, ale nie mają również szans, aby dowiedzieć się, jak ono przebiegało, gdyż nie wpuszczono na nie przedstawicieli lokalnych mediów, mimo iż ci wcześniej wysłali prośby o akredytacje” – napisał w swojej relacji Knitter.
Dzień później w Polsat News rzecznik PiS Rafał Bochenek tłumaczył, że nie można na te spotkania wpuszczać ludzi z ulicy. – Nasza redakcja pierwszy wniosek akredytacyjny złożyła jeszcze przed 26 listopada, wtedy wyznaczono pierwszy termin spotkania w Chojnicach, a potem przypominała o tej akredytacji – mówi Arkadiusz Jażdżejewski.
Jerzy Jurecki: „Kodeksowe tłumienie krytyki”
Na swoim koncie partia rządząca i kontrolowane przez nią instytucje mają więcej podobnych działań. We wrześniu 2021 roku akredytacji na konferencję prasową prezesa NBP nie dostał Krzysztof Berenda, dziennikarz ekonomiczny i szef warszawskiej redakcji RMF FM. Opublikował wcześniej artykuł o skargach członków Rady Polityki Pieniężnej, którzy twierdzili, że prezes Adam Glapiński utrudnia im pracę.
We wrześniu 2018 roku PiS odmówił akredytacji na swoją konwencję Marcie Szymczyk, dziennikarce „Newsweeka”. Ta weszła jednak na salę, podając się za dziennikarkę Radia Maryja. W listopadzie 2022 roku do krakowskiej Sali Sokoła na spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim nie wpuszczono fotoreportera portalu LifeInKrakow.pl Marka Lasyka. Dwa miesiące wcześniej Lasyk opublikował fotoreportaż o zniszczonych butach prezesa PiS.
Jerzy Jurecki, wydawca „Tygodnika Podhalańskiego”, który w kwestii odmów akredytacji ma wieloletnie doświadczenie, zwraca uwagę: – To kodeksowe tłumienie krytyki i utrudnianie pracy dziennikarzom. Nie ma wielu przepisów karnych w prawie prasowym, ale te kwestie nie przypadkiem zostały ujęte w duchu prawa karnego.
Jureckiemu akredytacji odmówiono dwukrotnie. Najpierw jego dziennikarzy nie wpuszczono na telewizyjny „Sylwester marzeń” 2018/2019, który „Tygodnik Podhalański” otwarcie krytykował. Potem odmówiono mu wejścia na zakopiański zjazd „Solidarności”.
Strach przed podjęciem dialogu
„Takie działania publicznego nadawcy mogą ograniczać wolność obywateli do pozyskiwania i rozpowszechniania informacji, która jest fundamentem demokratycznego państwa. Nie ma to żadnego uzasadnienia na gruncie obowiązującego prawa” – napisał w 2018 roku rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar do prezesa TVP Jacka Kurskiego, prosząc o wyjaśnienia.
Utrudnianie pracy dziennikarzom to od lat jeden z problemów, jakim zajmują się PR-owcy. – Jako PR-owiec z ponaddwudziestoletnim doświadczeniem, nie doradziłam i nie doradzę klientom odmówienia akredytacji jakiemukolwiek dziennikarzowi – mówi w rozmowie z „Presserwisem” dr Maria Buszman, prezeska firmy doradczej Buszman. Komunikacja. – Jednak takie sytuacje zdarzają się i mają różne przyczyny. Z jednej strony mogą to być kwestie światopoglądowe i tłumienie wolności słowa, wtedy ma to jednoznacznie negatywne skutki, a wręcz można traktować je jako naruszenie prawa – utrudnianie lub tłumieniem krytyki prasowej. Z drugiej strony zdarzają się sytuacje związane z brakiem zaufania co do rzetelności przekazywanych informacji.
Maria Buszman zwraca też uwagę na inne okoliczności: – Czy różne przyczyny różnicują też moją ocenę braku akredytacji dla dziennikarzy? Otóż nie. Bo są też ważne czynniki, które łączą przyczyny, o których powiedziałam, i chcę je podkreślić. To strach przed podjęciem dialogu i otwartą komunikacją oraz potrzeba kontroli, która przeważa nad świadomym kształtowaniem przekazów. Takie działania są przeciw demokracji – dodaje dr Buszman.