Sąd argumentował, że dowodem w sprawie były zeznania trójki świadków, które okazały się niespójne i wewnętrznie sprzeczne. Oskarżeni nie przyznawali się do winy.
– Dawałem jeden procent szans, że zapadnie wyrok skazujący. Sąd miał ręce związane uniewinnieniem Aleksandra G., ponieważ te sprawy są bezpośrednio powiązane. Aleksander G. został uniewinniony nieprawomocnie od zarzutu podżegania do porwania, więc nie można skazać kogoś za samo porwanie. To pierwsze uniewinnienie otwierało drogę do uniewinnienia ochroniarzy Elektromisu – mówi „Presserwisowi” Krzysztof M. Kaźmierczak, przedstawiciel Komitetu Społecznego im. Jarosława Ziętary. – W uzasadnieniu sądu zdumiało mnie tylko, że zeznania trzech świadków, które obciążały oskarżonych, uznano za niespójne. Moim zdaniem to świadczy właśnie o wiarygodności tych zeznań.
Kaźmierczak tłumaczy, że „te trzy osoby się nie znały i nie mając ze sobą kontaktu i nie wymieniając się informacjami, zeznały o porwaniu, co świadczy o wiarygodności”. Uważa, że „niespójność może wynikać po prostu z upływu czasu. Oni złożyli zeznania ponad 25 lat po samym porwaniu. Te rozbieżności musiały istnieć. Gdyby zeznali to samo – można by przypuszczać, że się zmówili”.
Proces Mirosława R. i Dariusza L., byłych pracowników holdingu Elektromis, którego działalnością interesował się Jarosław Ziętara, ruszył w styczniu 2019 roku. Według prokuratury oskarżeni mieli w 1992 roku podstępem zwabić Jarosława Ziętarę do samochodu, a następnie przekazać osobom, które go zabiły i ukryły jego zwłoki. 24 lutego br. uniewinniono oskarżonego o podżeganie do jego zabójstwa byłego senatora Aleksandra Gawronika.
– Nie mam wątpliwości, że to nie jest koniec sprawy Ziętary. Czas sprawiedliwości w niej nadejdzie, tak jak nadszedł czas śledztwa i ujawnienia okoliczności. Jest na to jeszcze 10 lat, bo 10 lat jeszcze będzie biegło przedawnienie. Sądzę, że wyrok dla Aleksandra G. i dla dziś uniewinnionych zostanie podważony w apelacji – mówi Krzysztof M. Kaźmierczak.
Jarosław Ziętara był dziennikarzem śledczym badającym nielegalne powiązania holdingu Elektromis z rządem. 1 września 1992 roku rano wyszedł do pracy i zaginął. Ciała nigdy nie odnaleziono.