Dziś w Katowicach odbędzie się rozprawa apelacyjna w sprawie dziennikarza Mateusza Cieślaka. Sprawa dotyczy tekstu opublikowanego w czasie wyborów samorządowych w 2018 roku. Sąd I instancji uznał Cieślaka za winnego zniesławienia Mariusza Wołosza, obecnego prezydenta Bytomia, a wówczas dyrektora jednego ze śląskich szpitali. Sprawę monitoruje Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP.
Mateusz Cieślak, wieloletni dziennikarz mediów na Śląsku i reporter tygodnika „Nie” – a ostatnio wydawca i redaktor naczelny portalu KatowiceDzis.pl – został w maju tego roku skazany przez Sąd Rejonowy Katowice-Zachód za pomówienie Mariusza Wołosza, ówczesnego dyrektora miejskiego szpitala nr 2 w Mysłowicach, o finansowanie kampanii wyborczej ze środków szpitala.
Cieślak: „Nie wymyśliłem sobie tych rzeczy”
Pomówienie polegało na tym, że Cieślak w materiale „Za pieniądze pacjentów?” opublikowanym 28 października 2018 roku postawił pytanie: „Czy za pieniądze zadłużonego szpitala – gdzie Mariusz Wołosz jest dyrektorem – finansowana jest brudna kampania wyborcza?”.
Tekst został opublikowany na należącym do Cieślaka portalu pomiędzy I a II turą wyborów samorządowych. Dziennikarz zarzucał przyszłemu prezydentowi Bytomia, że ten, w okresie kiedy szpital miał trudności finansowe, wynajął dla niego agencję PR, a w domenie należącej do właściciela tej agencji prowadził równocześnie swoją kampanię wyborczą, mocno atakującą urzędującego prezydenta Bytomia. Z dziennikarskiej analizy wynikało, że ów szef agencji PR mającej umowę ze szpitalem, miał również umowę na prowadzenie kampanii wyborczej dyrektora szpitala, która finansowana była ze środków publicznych.
– Nie wymyśliłem sobie tych rzeczy – mówi „Presserwisowi” Mateusz Cieślak. – Z oboma panami prowadziłem dość długo rozmowy, starając się ustalić fakty. Nagle te kontakty się urwały, a weryfikując ich informacje, stwierdziłem, że chwilami mijali się z prawdą.
Podkreśla, że pisał wyłącznie o sprawach, które powinny być jawne: o finansowaniu wyborów samorządowych i wykorzystywaniu środków publicznych, w tym przypadku pieniędzy szpitala.
Wyrok I instancji Mateusz Cieślak opublikował na swoim portalu KatowiceDzis.pl (screen: KatowiceDzis.pl)
Dodaje, że Mariusz Wołosz jeszcze przed publikacją materiału zapowiedział, że jeżeli materiał będzie nierzetelny, oskarży go w trybie wyborczym. Kiedy jednak materiał się ukazał, nie zareagował. – Nie wystąpił nawet o sprostowanie – mówi Cieślak. – Akt oskarżenia trafił do sądu dopiero po roku, chyba w ostatnim dniu przed terminem przedawnienia. Całkowitym zbiegiem okoliczności właśnie wtedy zajmowałem się inną bytomską sprawą, nieprawidłowościami w gospodarce odpadami.
„To typowy SLAPP”
Mariusz Wołosz w oskarżeniu stwierdził, że informacje o zadłużeniu szpitala mogą podważyć zaufanie pacjentów do niego (nie jest lekarzem, a jedynie zarządzał placówką). Podnosił też, że materiał w KatowiceDzis.pl wpłynął na wynik wyborów samorządowych, które mógł wygrać w I turze (materiał ukazał się pomiędzy I a II turą wyborów).
Katowicki sąd I instancji sprawę toczoną z art. 212 kk utajnił, mimo wniosku Cieślaka o przywrócenie jej jawności. Ostatecznie skazał dziennikarza za pytanie postawione w tekście na karę grzywny w wymiarze 100 stawek dziennych, ustalając wysokość jednej stawki na kwotę 20 zł, nawiązkę w wysokości 2 tys. zł na rzecz Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Bytomiu, 200-złotową opłatę na rzecz skarbu państwa i zwrot 300 zł wydatków poniesionych przez Mariusza Wołosza. Jednocześnie nie odniósł się do drugiego z zarzutów – dotyczącego spraw związanych z informacjami o zadłużeniu szpitala.
Dziś w Katowicach odbędzie się rozprawa apelacyjna w sprawie Cieślaka. Monitoringiem pod kątem przestrzegania praw człowieka i obywatela w zakresie wolności słowa sprawę objęło Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP.
– Dla mnie postępowanie pana Wołosza to typowy SLAPP, który ma mnie zniechęcić do zajmowania się sprawami Bytomia – komentuje w rozmowie z „Presserwisem” Mateusz Cieślak.
O SLAPP, czyli akcji procesowej nakierowanej na faktyczne ograniczenie praw obywatelskich w zakresie wolności słowa poprzez zniechęcenie dziennikarza do podejmowania określonej tematyki, mówi też CMWP.