Pół roku po debiucie, kanału News24 nie oferuje żaden z największych operatorów płatnej telewizji. Jan Dworak, który zasiada w radzie nadzorczej nadawcy stacji stwierdził na konferencji KIKE w Łodzi, że budowa zasięgu nowych stacji to droga przez mękę. Zdaniem szefa KRRiT Witolda Kołodziejskiego szansą dla nowych stacji mogą być multipleksy lokalne.
News24, który wystartował w marcu br. można oglądać m.in. w sieci kablowej Toya czy w serwisie streamingowym WP Pilot. Nowego kanału informacyjnego nie oferują jednak ani platformy cyfrowe (Polsat Box, Canal+), ani najwięksi operatorzy kablowi (Vectra, UPC). Swoimi doświadczeniami w zakresie budowy zasięgu nowego gracza podzielił się Jan Dworak, członek rady nadzorczej Astro, nadawcy stacji, do 2016 roku przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Wcześniej m.in. prezes Telewizji Polskiej.
– Mamy de facto pewnego rodzaju oligopol w nadawaniu treści telewizyjnych. Scena nadawców telewizyjnych jest mocno zablokowana. Wiem to po roku doświadczeń z zakładaniem kanału, a w tej chwili już pracy. Bardzo trudno jest przedostać się do sieci kablowych. To jest w tej chwili zadanie stojące na pograniczu niemożliwości. Jakie są tego przyczyny? Nie do końca wiemy, bo nasze rozmowy toczą się ze zmiennym szczęściem. W wielu wypadkach mamy nadzieję na doprowadzenie nas do sieci kablowych i to, że negocjacje skończą się przynajmniej częściowym sukcesem, ale to jest droga przez mękę. Nie chcę rzucać jakiś podejrzeń, ale powiem wprost: ten stan prawny nie ułatwia wejścia nowym nadawcom na rynek. Mam na myśli nadawców, którzy wzbogaciliby wartość podstawową rynku, jaką jest pluralizm, czyli różnorodność nadawania treści – powiedział Jan Dworak podczas panelu konferencji Krajowej Izby Komunikacji Ethernetowej, zrzeszającej operatorów kablowych i telekomunikacyjnych.
W 2021 roku działało w Polsce 270 kanałów telewizyjnych. Operatorzy kablowi czy IPTV nie mieliby problemu ze znalezieniem miejsca na kolejne. Najwięksi nadawcy telewizyjni oferują im taniej dostęp do całych pakietów stacji ze swojego portfolio taniej niż pojedyncze stacje, a opłaty abonamentowe są w Polsce mniejsze niż na innych rynkach. Przedstawiciele tej branży twierdzą, że pakiety są mało rentowne i zarabiają tylko dzięki temu, że oferują również dostęp do szerokopasmowego internetu.
Wsparcie dla nowych kanałów telewizyjnych?
Dworak zasugerował, że powinno dojść do zmian w przepisach, która ułatwiłyby nowym graczom wejście na rynek. – Nie chcę narzekać na operatorów. Wskazuję na stan prawny, który powoduje, że operatorzy również zachowują się w określony sposób. Gdyby stan prawny był inny i na przykład premiował nowych nadawców, niedużych nadawców, którzy wzbogacają ofertę, treściową, gdyby takie zapisy były, bez wątpienia nowym nadawcom byłoby o wiele lepiej. Zwracam uwagę tu na prawo, ale jest też warstwa rynkowa. Silni gracze niechętnie patrzą na konkurencję. To oczywiste i banalne. Przykład kanałów prezesa Benbenka i jego organizacji sprzed paru lat pokazuje, że występuje – nawet można wyczytać w sprawozdaniu KRRiT – oligopolizacja rynku – przypomniał były szef KRRiT. Kilka lat temu Polsat kupił od spółek związanych z ZPR Media Zbigniewa Benbenka kanały Nowa TV, Eska TV, Eska TV Extra, Extra Rock TV, Polo TV, Vox Music TV.
Ze swoim poprzednikiem na stanowisku zgodził się obecny przewodniczący KRRiT Witold Kołodziejski. – Rzeczywiście nawet w sprawozdaniu KRRiT to jest pokazane. Następuje proces oligopolizacji rynku. Tak samo jak na rynku operatorskim następuje proces konsolidacji. Spójrzmy na to jednak szerzej. To nie jest problem dotyczący tylko nadawców telewizyjnych, ale całego rynku. Nadawcy też przejmują rolę operatorów. Tutaj wskazałem na potrzebę rozdzielenia tego na poziomie regulacji prawnych, ustawowych. Nie chodzi o to, żeby tacy nadawcy nie mogli prowadzić takiej działalności, tylko żeby na równych zasadach traktowali swoją platformę, jak i platformy inne. Jeśli chodzi o kwestie oligopolizacji, to można mówić o zapisach antykoncentracyjnych. Wszystko co dotyczy regulacji medialnych będzie jednak niesłychanie kontrowersyjne. Do tej pory tych zapisów w polskim prawie nie ma, bo jak chciano je wprowadzić, to kończyło się gigantycznymi aferami, poczynając od afery Rywina. Ona oprócz kwestii związanych ze skandalem, miała regulacje, które miały ten rynek uporządkować. Przez skandal, aferę, wszystko co się wokół tego działo, zostało wyrzucone do szuflady i do tej pory nie ma takich regulacji. Należałoby to zrobić, ale dzisiaj mamy zupełnie inną sytuację – argumentował Kołodziejski.
Szef KRRiT zwrócił uwagę, że obecnie nawet duzi nadawcy muszą walczyć z gigantami rynku streamingu typu Netflix, Amazon Prime Video, Disney+. – Mówią: „my walczymy z dużymi, globalnymi platformami”. Jeśli dzisiaj taki nadawca kupuje prawa sportowe i jest kolejny przetarg do ligi, którą ma od 10 czy 15 lat, przyzwyczaił do tego swoich widzów, a tę ligę kupuje globalna platforma, która jest jeszcze finansowana przez fundusz inwestycyjny, to tu już nie ma konkurencji. Musimy zauważyć, że nie jest łatwo dla nikogo. To sytuacja skomplikowana – tłumaczył Kołodziejski. Po 25 latach Canal+ stracił prawa do Premier League na rzecz Viaplay. Niedawno francuska platforma nawiązała jednak współpracę ze szwedzkim serwisem streamingowym. Jej abonenci mogą taniej uzyskać dostęp do Viaplay.
Twórca kanału Biznes24 Roman Młodkowski ma mieszane uczucia odnośnie wsparcia dla nadawców. – Myślę, że dla ambitnych polskich kanałów tematycznych powinno znaleźć się jakieś wsparcie. Francuzi dopłacają do swoich gazet około miliarda euro rocznie. To wciąż gazetom nie zapewnia rentowności, ale pozwala „Le Monde” i innym trwać. Może coś takiego można byłoby zrobić. Z drugiej strony moja część niewłaścicielska, a dziennikarska krzyczy, że nie, bo wtedy uzależnilibyśmy się od państwa – ocenił Młodkowski. Poprzednie stacje biznesowe nie utrzymały się na rynku. TV Biznes została przejęta przez Polsat i dzisiaj to powtórkowy Polsat News 2. TVN CNBC Biznes przekształciła się w TVN CNBC, a następnie w TVN24 Bis. Zdaniem Młodkowskiego, jego kanał niedługo może stać się rentowny. – 3 lata to podręcznikowy okres, kiedy firma staje się rentowna. Jesteśmy w drugiej połowie trzeciego roku, więc zbliżamy się. My żyjemy przede wszystkim ze sprzedaży specjalnej. To taka reklama, różne rzeczy, które robimy w miarę możliwości i tego na co pozwalają regulacje – zdradził.
KRRiT nie wyklucza nowych multipleksów lokalnych
Choć w lutym pisaliśmy, że Urząd Komunikacji Elektronicznej nie przewiduje nowych multipleksów lokalnych, to szef KRRiT ma w tej sprawie nieco inne zdanie. – Uważam, że trzeba stwarzać warunki dla rozwoju małych nadawców, a szczególnie lokalnych. KRRiT ma narzędzia innego typu, bo cały czas dysponuje częstotliwościami naziemnymi, które można wykorzystać. Prowadzić procesy koncesyjne – już kontrolowane – i na przykład uruchamiać lokalne multipleksy telewizyjne. Ostatnio zgodzono się na kilka multipleksów testowych, ale jak się okazało, są jeszcze częstotliwości. KRRiT wystąpiła do UKE o dobór tych częstotliwości. Jeżeli będziemy mieli kilka multipleksów w miastach, to są bardzo dobre warunki dla małego nadawcy, który nie musi płacić milionów za emisję ogólnopolską. Może zainwestować w lokalne treści, zrobić lokalną telewizję i da mu to przewagę w sieciach kablowych czy w bardzo konkurencyjnych platformach internetowych – ocenił Kołodziejski.
Pytanie czy nowe stacje lokalne utrzymałyby się z reklam. Kiedyś nie udało się to TVN Warszawa. TVS funkcjonuje tylko dlatego, że stawia nie tylko na widzów ze Śląska, ale też ogólnopolskich. News24 też miał się koncentrować na samorządach i Polsce lokalnej, a pokazuje wydarzenia ogólnopolskie czy zagraniczne. – Jak kiedyś razem z organizacją PIKE zakładaliśmy Zoom TV, to chcieliśmy stworzyć kanał, który będzie lokalne produkcje pokazywał na ogólnopolskiej antenie. Niestety to się nie przyjęło. Z tych wszystkich programów, o których rozmawialiśmy z lokalnymi producentami, niemal wszystkie zniknęły z anteny. Ludzie po prostu tego nie oglądali – przypomniał Bogusław Kisielewski, prezes Kino Polska.
Poza tym działające w Polsce kanały lokalne w dużej mierze finansowane przez sieci kablowe. Ich bezpłatna emisja naziemna, osłabiłaby operatorów. – Widzowie chcą oglądać to co jest lokalne i to ogromna wartość. Jako lokalny operator telekomunikacyjny z niedużego państwa mamy swój kanał lokalny i wydajemy na niego duże pieniądze. W mojej ofercie programowej to najdroższy kanał. Musimy jako operator płacić najwyższą opłatę licencyjną, żeby ten kanał się utrzymał. Nie jest możliwe, żeby ten kanał utrzymywał się ze sprzedaży reklamy czy jakiejś innej, drobnej działalności. Rynek reklamowy jest bardzo podzielony, a pandemia spowodowała spadek przychodów. Gdyby nie operator, to ten kanał lokalny nie istniałby. Badaliśmy kiedyś, która marka jest silniejsza: Promax czy Proart. Okazuje się, że kanał lokalny ma dużo silniejszą markę i abonenci płacąc za kablówkę myślą, że płacą za Proart. Bardzo przydałoby się wsparcie rządowe na rozwój produkcji lokalnych, a ich nie ma. Aby spełnić warunki, kilku nadawców lokalnych musiałoby się zjednoczyć, żeby spełnić warunki. To tak naprawdę nierealne. Nie ma żadnego wsparcia – zauważyła Karolina Okrój, dyrektor generalna operatora Promax z Ostrowa Wielkopolskiego.
Zdaniem Kołodziejskiego z badań Krajowego Instytutu Mediów wynika, że lokalne stacje ogląda 10 mln gospodarstw domowych. – Jeden z małych operatorów zdradził, że miał falę odejść klientów po wejściu dużego, ogólnopolskiego operatora. Pół roku, kiedy skończyły się okresy promocyjne, oni przychodzili z powrotem. Głównym argumentem był lokalny program, który był nadawany kilkanaście godzin w tygodniu. Oni byli przyzwyczajeni – powiedział szef KRRiT. Kołodziejski uważa, że kluczem do sukcesu reklamowego blisko 120 takich nadawców jest badanie ich oglądalności. Siłą wszystkich krajowych stacji, są polskie produkcje, dzięki którym mniejsze telewizje mogą stać się średnimi. – Pan prezes Kisielewski też jest przykładem takiej patriotycznej postawy. Jego telewizja zainwestowała w polską produkcję. „Magia nagości” w polskim wydaniu cieszy się największą popularnością w swoim paśmie – zwrócił uwagę Kołodziejski. Za emisję brytyjskiej wersji programu KRRiT nałożyła na Zoom TV 20 tys. zł kary.