Bortniczuk nie chciał podać konkretnych nazwisk. „Dziennikarze swoją działalnością potrafią łamać ludziom życie, dlatego powinni odpowiadać za słowo. Może niekoniecznie karą więzienia, ale Kodeks karny to nie tylko więzienie. Sam wielokrotnie byłem obiektem nieuzasadnionych ataków dziennikarskich, które wynikały z anonimowych informacji, ale nie chcę mówić o sobie, bo to najgorsze rozwiązanie – są bardziej jaskrawe dowody na to, że w Polsce jest problem z odpowiedzialnością za słowo” – stwierdził.
20 czerwca na WP.pl ukazał się artykuł Szymona Jadczaka dotyczący zażyłych relacji Czesława Michniewicza z Ryszardem Forbrichem ps. „Fryzjer”, który przez lata był szefem piłkarskiej mafii zajmującej się ustawianiem meczów.
Adwokat Michniewicza Piotr Kruszyński w rozmowie z WP SportoweFakty zapowiedział wniesienie aktu oskarżenia przeciwko Szymonowi Jadczakowi. Czesław Michniewicz chciał oskarżyć dziennikarza o zniesławienie na podstawie art. 212 KK.
Wstąpienie na drogę sądową przeciwko Szymonowi Jadczakowi trener zapowiadał jeszcze przed publikacją artykułu na jego temat. Miało to miejsce po jego pierwszej konferencji w roli selekcjonera reprezentacji Polski, na której Jadczak pytał go o kontakty z „Fryzjerem”. „Sprawa trafi do prawników, nie odpuszczę” – mówił wtedy na łamach Sport.pl.
Oceniając publikację na temat Czesława Michniewicza Kamil Bortniczuk w rozmowie z „Wprost” stwierdził: „Kto jest w Polsce od stawiania zarzutów? Dziennikarz czy prokurator? Rozumiem, że jeżeli dziennikarz dokopie się do nowej sprawy, o której nikt wcześniej nie wiedział, to ma to jakąś wartość. Jeżeli jednak kompiluje znaną wiedzę z akt prokuratorskich, na podstawie której prokurator znający sprawę z każdej ze stron nie zdecydował się na postawienie zarzutów”.