– Nie zagrywa się przed kamerą, choć czasami może irytować, bo jest optymistyczny, uśmiechnięty i sympatyczny, a Polacy takich nie lubią. Ale on taki naprawdę jest – mówi o Macieju Kurzajewskim jego były szef, Janusz Basałaj. W TVP nie tylko mówi o sporcie. Prowadzi też programy śniadaniowe i rozrywkowe. A ostatnio dołączył do radiowej Jedynki. I choć w mediach jest od 30 lat, trudno wypomnieć mu wpadki. – Gdyby chciał nawiązać współpracę sponsorską, to przez reklamodawców może być postrzegany jako zbyt idealny, bez skazy, a więc nijaki. A ludzie szukają postaci charyzmatycznych i wyrazistych – uważa Dominik Kajzerski z agencji marketingu sportowego SportWin.
Co łączy Macieja Kurzajewskiego z Tomaszem Lisem? Obaj od kilku tygodni są bohaterami mediów. Ten pierwszy ląduje w tytułach artykułów obok Kasi Cichopek i słowa „romans”. Nazwisko drugiego zestawiane jest z „mobbingiem”. Obaj panowie na początku lat 90. wygrywają casting na dziennikarza Telewizji Polskiej. Gdy 3 października 1997 r. startuje TVN, obaj rozmawiają w studiu „Faktów”. Dzień później Andrzej Gołota stoczy pojedynek na pięści z Lennoxem Lewisem. Wydarzenie jest historyczne, bo to pierwsza walka Polaka o tytuł zawodowego mistrza świata wagi ciężkiej. – Nie pytam cię o wynik. Powiedz, czy decydujący cios będzie powyżej czy poniżej pasa? – zwraca się do Macieja Kurzajewskiego w pierwszym wydaniu „Faktów” Tomasz Lis. – Dobry wieczór. Oczywiście mam nadzieję, że cios na wagę zwycięstwa Andrzej Gołota zada powyżej pasa – odpowiada uprzejmie 24-letni prezenter „Sportu” w TVN. – W której rundzie? – dopytuje Lis. – Z punktu widzenia telewidza mam nadzieję, że w ostatniej znokautuje Lennoxa Lewisa – mówi Kurzajewski. Myli się. Gołota przegrywa z Lewisem, który potrzebował zaledwie 90 sekund, by znokautować Polaka.
Ta krótka wymiana zdań doskonale pokazuje, jakim prezenterem był i nadal jest Maciej Kurzajewski. – Na wizji jest naturalny, sympatyczny, wygadany, ma swój styl, kamera go lubi, a do tego jest zawsze zadbany, bo zdaje sobie sprawę, że w telewizji trzeba dobrze wyglądać – mówi nam Janusz Basałaj, ekspert w portalu Meczyki.pl, a poprzednio przez dziewięć lat szef pionu komunikacji i mediów w PZPN oraz jeszcze wcześniej szef redakcji sportowych Canal+, TVP i Orange Sport. – Ja go nazywam ulubieńcem teściowych, bo każda chciałaby mieć takiego zięcia. Miłego, przystojnego, elokwentnego. Nie zagrywa się przed kamerą, choć czasami może irytować, bo jest optymistyczny, uśmiechnięty i sympatyczny, a Polacy takich nie lubią. Ale on taki naprawdę jest.
Jeszcze w 1996 r. Maciej Kurzajewski nie uśmiecha się na wizji. Można to zobaczyć na archiwalnym nagraniu, które TVP Sport publikuje w styczniu 2020 r. z okazji 47. urodzin dziennikarza. Maciej Kurzajewski w potężnej, żółtej puchówce rozmawia z Adamem Małyszem podczas konkursu Pucharu Świata w Zakopanem. Wywiad z naszym skoczkiem trwa ponad trzy minuty. W tym czasie na próżno szukać wesołego prowadzącego, który z radością w głosie przepytuje sportowców. To się jednak dość szybko zmieni.
Biega maratony, zrzucił 20 kilogramów
Maciej Kurzajewski w mediach nie znajduje się przez przypadek. Jego tata był dziennikarzem sportowym. On sam jako nastolatek trenuje kolarstwo torowe i taniec nowoczesny. Od lat biega. Na koncie ma ponad 30 maratonów przebiegniętych na wszystkich kontynentach. – Nigdy nie byłem super szczupłym człowiekiem, zawsze miałem problemy z nadwagą i kiedy skończyłem 30 lat, postanowiłem zrobić coś dla siebie – mówi dziewięć lat temu na antenie radiowej Jedynki.
– Gdy przyszedł do telewizji ważył ponad 90 kg. A to facet średniego wzrostu – opowiada Janusz Basałaj. – Bardzo szybko o siebie zadbał, bo wiedział, że gdy staje się przed kamerą, trzeba dobrze wyglądać. Podziwiano go za tę przemianę w telewizji.
W 2020 r. przyznaje w programie „To był rok!” w TVP, że 25 lat temu ważył 95 kilogramów. – Wypełniałem sporą część ekranu. A w 1997 r. zrzuciłem 20 kilogramów i powiedziałem sobie: „to mogę wytrzymać dalej, mogę utrzymać ten stan rzeczy” – wyznaje na wizji. Widzom pokazuje archiwalne zdjęcie wykonane podczas wyścigu Tour de Pologne. Pomóc w zrzuceniu dodatkowych kilogramów miały regularne ćwiczenia i odpowiednia dieta.
Potrafił rozbroić Adama Małysza
Do Telewizji Polskiej Kurzajewski dostaje się na pierwszym roku studiów prawniczych. Ma 20 lat. W 1993 r. wygrywa konkurs na dziennikarza i prezentera w redakcji sportowej TVP. Cztery lata później dołącza do tworzonej przez Mariusza Waltera stacji TVN. Tam zostaje główną twarzą wiadomości sportowych. Kilka lat później przechodzi do nieistniejącego dziś kanału Wizja Sport. W 2001 r. wraca do TVP. I tu już zostaje.
– Gdy przyszedłem do TVP, miał opinię jednego ze zdolniejszych prezenterów nowej generacji – wspomina Macieja Kurzajewskiego Janusz Basałaj, który w latach 2002-2004 kierował redakcją sportową w TVP. – Za moich czasów był szefem studia podczas Małyszomanii. Skoki narciarskie śledziły wtedy miliony widzów. Maciek dzięki bardzo dobrej znajomości języka niemieckiego miał świetny kontakt z Eduardem Federerem, Austriakiem, ówczesnym menedżerem Adama. To zapewniło nam dojście do Małysza, który był wtedy u szczytu sławy, ale miał swoje humory. I tylko Maciek potrafił go rozbroić i do niego dotrzeć, a poza tym sam miał świetny kontakt z Adamem. Z punktu widzenia TVP Kurzajewski był wtedy dla nas użyteczny, bo dzięki jego umiejętności budowania relacji mieliśmy świetne materiały dla widzów. Gdy nadawaliśmy relacje z konkursów Pucharu Świata czy Turnieju Czterech Skoczni i była nieoczekiwana przerwa w skokach albo mieliśmy problem z emisją reklam, koledzy z produkcji czy wydawca, który siedział w wozie, mówili: „Maciej, ciągnij”. W naszym slangu oznaczało to, że ma mówić tak długo, aż wróci transmisja. I Maciek potrafił się bez trudu w takiej sytuacji odnaleźć. I działo się to z korzyścią dla widzów, bo znajdował nowe tematy czy ludzi, dzięki czemu coś się działo na wizji i nie było powtarzania w kółko tego samego.
Jak dodaje były szef redakcji sportowej TVP, Kurzajewski jest w 100 proc. profesjonalistą: – Zna się na sporcie, jest zawsze świetnie przygotowany do programu. Nie zgrywa gwiazdy, choć szybko się wybił na telewizyjną gwiazdę. Dziś to jeden z największych skarbów w sportowej redakcji telewizji publicznej.
Stara, dobra, dżentelmeńska szkoła
Zdaniem Dominika Kajzerskiego, dyrektora zarządzającego agencji marketingu sportowego SportWin, Maciej Kurzajewski znalazł sobie niszę w telewizji. – Jest jednym z niewielu dziennikarzy sportowych, który nie pełni roli komentatora, sprawozdawcy czy eksperta, tylko sprawdza się jako prowadzący studio, który porozmawia z gośćmi, zrobi wywiady i podprowadzi mecze czy skoki. Zresztą Maciej Kurzajewski jest bardziej konferansjerem niż dziennikarzem. Często prowadzi różne wydarzenia i imprezy, ale niezależnie od tego, co robi, zawsze jest kompetentny – uważa nasz rozmówca.
Kurzajewski oprócz bycia gospodarzem studia podczas konkursów Pucharu Świata i kolejnych zimowych igrzysk olimpijskich, gdzie kibicuje naszym skoczkom, prowadzi serwisy i magazyny sportowe w TVP. W następnych latach jest go coraz więcej na antenie. W 2007 r. zostaje prezenterem studia oprawy w telewizyjnej Jedynce. Zaczyna też prowadzić programy śniadaniowe.
– Zanim zaczęliśmy wspólnie pracować, oceniałam go jako wybitnego dziennikarza sportowego. Miał dobrze ułożony głos, świetną dykcję, idealne tempo mówienia, a do tego miłą i inteligentną twarz. Prywatnie to niesłychanie kulturalny prezenter, jak ze starej, dobrej, dżentelmeńskiej szkoły – mówi o Kurzajewskim Alicja Resich, która w 2007 r. zostaje szefową „Pytania na śniadanie” w TVP2. – Maciek od dawna się wyróżniał, bo to niezwykle utalentowany medialnie dziennikarz. Dlatego nie miał problemu, żeby odnaleźć się w różnych gatunkach telewizyjnych.
I tak pojawia się w programach „Kawa czy herbata?” (2005-2007 i 2012-2013), „Pytanie na śniadanie” (2009-2011 i od 2020 r.) i „Dzień dobry Polsko” (2017).
W 2009 r. Alicja Resich wpada na pomysł, by śniadaniówkę w Dwójce Maciej Kurzajewski poprowadził ze swoją żoną. – Paulinę Smaszcz dobrze znałam z przeszłości. Świetnie wypadała w roli prezenterki telewizyjnej i prowadzącej różne imprezy. Była pomysłową, pełną werwy dziewczyną, a jej małżeństwo z Maciejem jawiło się jako udane. Młodzi, piękni, modni i niesłychanie naturalni. Wydawali się idealni, co dawało nam przewagę w walce o uwagę widzów z „Dzień dobry TVN” – opowiada Alicja Resich. Jej pomysł na prowadzenie przez małżeństwo porannego programu staje się pierwszym takim przypadkiem w telewizji śniadaniowej w Polsce.
Zawsze dobrze przygotowany
Po Macieja Kurzajewskiego coraz chętniej sięgają też producenci programów rozrywkowych. Pierwsze duże show, które prowadzi w TVP, to „Gwiazdy tańczą na lodzie”, które ma ustawić Dwójkę w tej samej lidze programów, co „Taniec z Gwiazdami” TVN-u czy „Jak Oni śpiewają” w Polsacie. Kurzajewski zostaje też prowadzącym teleturniejów „Kocham cię, Polsko!” i „The Wall. Wygraj marzenia”. Od kilku lat jest także jednym z gospodarzy cyklu „Wielki Test w TVP1”. Ze względu na jego wszechstronność sprawdza się także w roli prowadzącego magazyn rozrywkowo-publicystyczny „Świat się kręci”.
– Jest uniwersalny. Odnajdzie się zarówno w studiu przed imprezą sportową, jak i jako prowadzący program śniadaniowy czy rozrywkowy. A skoro jest dla wszystkich, to de facto jest dla nikogo – uważa Dominik Kajzerski. – Zawsze jest jednak dobrze przygotowany i przed kamerą zachowuje się profesjonalnie. Potrafi się odnaleźć w każdym temacie. Z drugiej strony trudno go powiązać z konkretną dyscypliną sportową. Dla przeciętnych odbiorców TVP, czyli widzów, którzy nie są zagorzałymi kibicami, tylko oglądają największe imprezy sportowe, to akurat atut. Bo jest idealnym prowadzącym, który opowie parę ciekawostek i nie będzie zanudzał specjalistycznymi analizami. Poza tym zawsze dobrze się sprawdza w roli prowadzącego rozmowy. Pewnie na jakimś etapie uznał, że rola komentatora nie jest dla niego i stara się inaczej realizować w telewizji.
Kura znosząca złote jaja
Nieco inaczej postrzega bohatera tekstu prof. Jan Kreft, medioznawca z Politechniki Gdańskiej. – Byłem zafascynowany, gdy przy okazji jednego z konkursów Pucharu Świata przedłużało się jego rozpoczęcie i panu Kurzajewskiemu udawało się przez wiele kwadransów utrzymywać uwagę. To dar boży i ważna umiejętność z punktu widzenia zarządzających programami telewizyjnymi – ocenia medioznawca. – Z drugiej strony multiinstrumentaliści są pożądani, co jest pokłosiem konwergencji mediów. Na miejsce dziennikarzy specjalistycznych wchodzi osoba, która być może nie ma dogłębnej wiedzy z jakiegoś zakresu, ale ma za to osobowość telewizyjną, która sprawia, że słupki oglądalności nie spadają.
Popularność Kurzajewskiego przekłada się na nagrody, które dostaje od widzów. – Choć jest koleżeński w pracy, irytował niektórych dziennikarzy. Tak było, gdy zostawał laureatem kolejnych Telekamer w kategorii „komentator sportowy”, którym de facto nigdy nie był. Bo Maciek nie jest sprawozdawcą, tylko był, jest i będzie anchorem, jak powiedzieliby Amerykanie. Łączy w sobie rolę prezentera, showmana i dziennikarza sportowego – uważa Janusz Basałaj.
Dla prof. Krefta Maciej Kurzajewski jest mistrzem w swojej klasie. – Umiejętność podtrzymania rozmowy z większością polskich sportowców jest dużym wyzwaniem intelektualnym dla dziennikarza – ocenia medioznawca. – Programy sportowe nie mają wyższych ambicji, ale z punktu widzenia zapełnienia 24-godzinnej ramówki Maciej Kurzajewski jest kurą znoszącą złote jaja. I wielu zarządzających stacjami telewizyjnymi marzy o tym, by ktoś taki jak on się sklonował.
Zbyt idealny, czyli nijaki?
Żaden z rozmówców nie jest w stanie wskazać jakichkolwiek nieudanych występów Macieja Kurzajewskiego. – Trudno o nim powiedzieć coś złego. Nie ma na koncie afer i skandali, nawet warsztatowo ciężko znaleźć u niego błędy czy ewidentne wpadki, z których można go rozliczyć, choć w branży medialnej jest od lat. Do tego ma dopracowany wizerunek profesjonalisty. Paradoksalnie to może być problemem dla niego. Gdyby chciał nawiązać współpracę sponsorską, to przez reklamodawców może być postrzegany jako zbyt idealny, bez skazy, a więc nijaki. A ludzie szukają postaci charyzmatycznych i wyrazistych – uważa Dominik Kajzerski.
Szukając w sieci jakichkolwiek wpadek z udziałem Macieja Kurzajewskiego, wyskakują filmy z jego nazwiskiem. Ale to raczej próby szukania na siłę pomyłek. Niektórzy kilka lat temu mieli usłyszeć, jak dziennikarz mówiąc o naszym skoczku Stefanie Huli, nieco inaczej przeczytał jego nazwisko i w rezultacie miało paść niecenzuralne słowo. Tyle, że wśród komentujących dominują głosy, że trzeba dużo złej woli, żeby wysnuć taki wniosek po przesłuchaniu prezentowanego nagrania.
Dwa razy ukarany przez Komisję Etyki TVP
Ale są dwa wydarzenia, za które Macieja Kurzajewskiego ukarano. W 2015 r. w magazynie „Świat się kręci” podczas rozmowy o stresie w pracy wyemitowano nagranie z próby przed programem pokazujące, jak jego producent Rinke Rooyens i prowadzący to wydanie Maciej Kurzajewski przyjacielsko się objęli. – Nie chciałem, żeby Rinke Rooyens stresował się, bo on ma dzisiaj premierę swojego programu „Rinke za kratami”. 22:10. Państwo wiedzą, gdzie oglądać. Dziękuję – skomentował to Kurzajewski. Emisja cyklu „Rinke za kratami” ruszała tamtego dnia w Polsacie. Komisja Etyki TVP oceniła, że dziennikarz dopuścił się niedopuszczalnej reklamy produkcji konkurencyjnego kanału.
Z kolei w 2013 r. Maciej Kurzajewski występuje u boku Szymona Majewskiego w kampanii reklamowej PKO BP. Chociaż dostaje na to zgodę kierownictwa Telewizji Polskiej, to Komisja Etyki TVP uznaje, że naruszył zasadę zakazującą dziennikarzom udziału w akcjach reklamowych. Kurzajewski po uzgodnieniach z ówczesnym dyrektorem TVP Sport Włodzimierzem Szaranowiczem na czas trwania kampanii zniknął z programów TVP, wrócił do nich kilka miesięcy później.
– Nie dziwię się, że przedstawiciele PKO postawili na Macieja Kurzajewskiego, bo to aktywny maratończyk, który idealnie pasował do tej reklamy. Z punktu widzenia komunikacyjnego jego wybór był strzałem w dziesiątkę – ocenia tamto wydarzenie Dominik Kajzerski.
Na początku czerwca Polskie Radio ogłasza, że Maciej Kurzajewski będzie jednym z gospodarzy tegorocznego „Lata z Radiem”. – Marzyłem o tym, aby moim narzędziem pracy był sam mikrofon – komentuje na naszych łamach. Jednym z jego słuchaczy jest jego były szef. – Nie wiem, czy to oznacza, że się rozwija, czy po prostu próbuje nowych wyzwań – ocenia udział Macieja Kurzajewskiego w legendarnej audycji Jedynki Janusz Basałaj. – Na jego miejscu pewnie nie poszedłbym już do radia, bo być może za chwilę zewsząd będzie wyskakiwać Maciek Kurzajewski. Ale z drugiej strony ma swoje pięć minut, więc niech zasuwa.