Wielu studentów zastanawia się jak zdobyć pracę w telewizji. Jednym ze sposobów jest zatrudnienie się na stanowisku researchera. W rozmowie z Wirtualnemedia.pl byli asystenci reporterów i dokumentalności z TVP, TVN i Polsatu zdradzają kulisy swojej pracy. – Bolała mnie pogarda, ale to dobra szkoła – przyznaje jeden z nich.
Praca reportera newsowego w telewizji nie należy do najłatwiejszych. Wydarzenia dzieją się przecież przez cały rok i przez całą dobę. Aby dziennikarz przygotował materiał, który będzie wysokiej jakości, musi mu pomagać wiele osób. To m.in. operator kamery, montażysta i researcher. Nie wspominając oczywiście o wydawcy lub wydawcach, kierunku produkcji, producencie czy pracowniku działu oprawy, który przygotuje infografiki. W kanałach informacyjnych to sam dziennikarz często umawia rozmówców, jeździ na zdjęcia, zamawia grafiki, pisze „offa” i ściąga materiały z archiwum. W programach, takich jak „Wiadomości”, „Fakty” czy „Wydarzenia”, reporterzy mają do dyspozycji asystentów, którzy wykonują za nich znaczną część obowiązków.
„Autorzy widmo” czy tylko asystenci?
W sztandarowych programach informacyjnych zdarzają się reporterzy, którzy przez cały dzień nie opuszczają newsroomu. O umówienie i nagranie wszystkich setek, czyli krótkich wypowiedzi, proszą researcherów albo zlecają je w ośrodkach regionalnych. – U nas to tylko researcher jeździł, reporter jak wyszedł z redakcji, to jakieś cuda musiały się zadziać – przyznaje były asystent reportera z „Wiadomości” TVP1. Po przejęciu władzy przez Prawo i Sprawiedliwość w Telewizji Polskiej reporterzy głównego programu informacyjnego TVP, tacy jak Klaudiusz Pobudzin czy Ewa Boguła pojawiali się w Sejmie. Później całkowicie zastąpił ich sejmowy reporter TVP Info Miłosz Kłeczek i researcherzy.
Także w komercyjnych stacjach asystenci albo słyszeli „jeśli chcesz się rozwijać, napisz mi offa lub przynajmniej część” albo umawiali i nagrywali całą surówkę do materiału. – Tak było, ale dla mnie to nie był problem, tylko rodzaj pochwały. Ktoś mi na tyle ufa, żeby pozwolić zrobić cały materiał – przyznaje były researcher „Wydarzeń” Polsatu. W jego dawnym programie i w „Wiadomościach” nazwiska asystentów reporterów są umieszczone na wizytówkach, na początku materiału. W „Faktach” TVN widnieją tylko nazwiska reportera i operatorów kamer.
– W „Faktach” bolała mnie pogarda, czasami czułam się mega niedoceniana. Słowo „dziękuje” było rzadkością, tak samo jak docenienie. To było tak rzadkie, że jak się to usłyszało, rosło serce. Mimo wszystko było wiele plusów. Dla mnie to był cenny czas, bardzo ważny. Co nas nie zabije, to nas wzmocni. O „Faktach” mogłabym napisać książkę. Nie chcę ich krytykować. Dużo im zawdzięczam – przekonuje była researcherka sztandarowego dziennika TVN. W „Wydarzeniach” asystenci reporterów są nazywani stażystami, w „Faktach” i „Wiadomościach” researcherami, choć zdarzają się nieco pogardliwe określenia typu „ryś”.
Nie wszyscy reporterzy w TVP, TVN i Polsacie „zarzucają” researcherów pracą. Nie brakuje takich, którzy bardzo aktywnie pracują nad materiałem i osobiście jeżdżą na zdjęcia. To chociażby Maciej Mazur z „Faktów” czy Damian Diaz z „Wiadomości”. Wówczas mogą pokazać się na „przebitkach” z rozmówcą (ujęć z asystentami zwykle się nie używa albo operator filmuje samego rozmówcę z większej odległości) albo nagrać rozmowę w „dwójkowym” planie (widać setkowicza z reporterem).
Toksyczne warunki pracy
Praca researchera nie jest zajęciem dla „grzecznych” i nieprzebojowych studentek i studentów. Reporterzy informacyjni pracują pod presją czasu. Nerwowe sytuacje, wulgaryzmy, wysokie napięcie to chleb powszedni w każdej redakcji. Niekiedy materiały do sztandarowych dzienników są wysyłane na serwery kilka minut przed emisją. Do obowiązków asystentów poza przygotowywaniem surówek do materiałów, należy też zrobienie wizytówek, a czasami przypilnowanie, aby znalazły się we właściwym miejscu. – Materiały przychodziły na kilkanaście minut przed emisją. Moim rekordem było opracowanie jednego z nich jakieś 8 minut przed emisją w „Faktach”. Polega to na tym, aby co powiedzieć montażyście gdzie ma nałożyć przygotowane wcześniej przez nas w specjalnym programie wizytówki i tickery. W praktyce trzeba było wszystko samemu robić – zdradza była researcherka programu TVN. Osoby na jej stanowisku muszą też spisywać „białe”, czyli zapowiedź prezenterskie materiałów konkurencji, aby dziennikarze i wydawcy wiedzieli, które tematy już ukazały się w innych stacjach.
Nasz rozmówca, który pracował w „Wiadomościach” twierdzi, że toksyczne warunki pracy były jednym z powodów jego odejścia. – Reporterzy zawsze chcą nowych zdjęć do danego tematu. Nie zawsze jednak takowe są. Niezależnie czy chodzi o wydarzenie krajowe czy zagraniczne. Zdarzało się, że dziennikarz wracał pół godziny przed emisją materiału, przeklinał, walił pięścią w ścianę, rzucał kartkami i krzyczał o katastrofie, że zdjęcia były już wykorzystywane. Wystarczyło, żeby je wcześniej przejrzał i nie byłoby takiej sytuacji. Po późniejszym przejrzeniu zdjęć okazywało się, że nie ma nowych i używał dokładnie tych samych co wcześniej ściągnięte przeze mnie – mówi były researcher TVP. Nie wytrzymał pracy w nerwowej atmosferze i postanowił odejść.
Nasza rozmówczyni, która pracowała w TVN twierdzi, że w jej firmie również miał zdarzać się mobbing. Jeden z reporterów ponoć lubił krzyczeć, używać wulgaryzmów i rzucać długopisami, a po wysłaniu materiału na emisję zwracać się do współpracowników pieszczotliwie. – Nauczyłam się zawodu, nabyłam odporność psychiczną, zbudowałam dużą siatkę kontaktów – zapewnia była researcherka TVN.
Między researcherami często dochodzi do rywalizacji m.in. o to, z którym reporterem będą przygotowywać materiał. – Praca przy temacie społecznym czy sportowym była całkiem przyjemnym zajęciem. Niektórzy mogli sobie wybierać, z kim pracują. Praca przy materiałach politycznych była najbardziej stresująca – mówi były asystent z „Wiadomości”, który spotykał się z ostracyzmem części znajomych za swoje miejsce pracy. Była asystentka z „Faktów” narzeka z kolei na donosy. – Zdarzały się wśród samych researcherów, ale także ze strony zaprzyjaźnionych z reporterami operatorów kamer czy montażystów. Wystarczył jeden błąd i już szli na skargę, a przecież każdy popełnia błędy – zdradza. Stażyści z Polsatu musieli uważać na to, co wpisali do CV. Zdarzało się, że ktoś wpisał znajomość jakiegoś języka, a kiedy okazywało się, że jest słaba, to stacja mu dziękowała za współpracę. W TVP trzeba uważać na każde słowo, aby nie być odebranym przez kolegów z zespołu za zwolennika Konfederacji lub „totalnej opozycji”.
Najlepsze zarobki w TVP i TVN
Stawki dla researcherów w poszczególnych programach się różnią, także wewnątrz jednej grupy telewizyjnej. W „Wiadomościach” TVP1 można zarobić 300 zł brutto dziennie (przy 20 dyżurach w miesiącu to 6 tys. zł). Stawkę w czasie pandemii na dwa miesiące podwyższono w „Wiadomościach” do 450 zł. W „Panoramie” TVP2 dniówka jest wyceniana na 220 zł. Według naszego rozmówcy reporterzy „Wiadomości” zarabiają dwa razy więcej niż researcherzy w tym programie. Są jednak sprytniejsi researcherzy, którzy współpracują przy kilku programach. Ponoć ich zarobki mogą przekraczać nawet kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie. Etaty na tym stanowisku zarówno w TVP, jak i TVN oraz Polsacie należą do rzadkości.
W „Faktach” TVN asystenci zarabiają najczęściej od 3,5 do 5 tys. zł netto miesięcznie. Ci z najdłuższym stażem mogą liczyć na nieco lepsze pieniądze, czyli 6 tys. zł „do ręki”. Podobnie jak w newsach ma wyglądać sytuacja dokumentalistów w „Dzień dobry TVN”. – Atmosfera w redakcji? Są tu kliki które wzajemnie się zwalczają. A jak jest się lizusem, to można być reporterem, mieć swoje wejścia i dobre z tego tytułu pieniądze. Umówmy się: poziom i tematy tego programu są żenujące a ja tu jestem tylko dla pieniędzy. Zasuwam na dzieło za 6 tysięcy netto. Kwestia pensji: większość z nas pracuje na dzieło, a firma od lat nie proponuje zmiany tego stanu rzeczy. Podwyżka lub nagroda uznaniowa? Dla nas nie, dla „gwiazdek” owszem. A Jak się nie podoba, to są osoby na nasze miejsca – narzeka w rozmowie z Wirtualnemedia.pl jeden z nich. Twierdzi, że do ich obowiązków należy nie tylko zapraszanie gości, ale też przygotowywanie pytań, a nawet błyskotliwych żartów prowadzących.
W Polsacie krążą legendy o wyjątkowo niskich stawkach researcherów, czyli w przypadku tej firmy – stażystów. Dniówka ma wynosić blisko 100 zł netto dziennie. Niekiedy miesięczna pensja ma oscylować w okolicach 1000 zł. – Często są to studenci, którzy tylko w wybrane dni są dyspozycyjni, a w pozostałe mają zajęcia na uczelni, dlatego biorą mało dyżurów. Przy ich większej liczbie, można zarobić więcej – tłumaczy były researcher Polsatu.
Szklany sufit?
Jedni zatrudniają się w roli researchera, aby przeżyć przygodę i poznać znane osoby. Inni marzą o tym, żeby kiedyś stać się znanymi i rozpoznawalnymi reporterami lub prezenterami. Bywa, że mimo upływu lat to nie następuje, bo „kogoś nie kocha kamera”, nie radzi sobie ze stresem albo ma nieemisyjny głos i spotkania z logopedą na niewiele się zdają. Praca nad własną koncepcją dla niektórych może być niekiedy łatwiejsza. – Takich sytuacji było bardzo dużo, stałe domyślanie się co reporter ma na myśli, jakich potrzebuje obrazków, jakich wypowiedzi, a na koniec ochrzan, że wszystkiego powinniśmy się byli domyślić – zauważa były asystent z TVP.
Nasi rozmówcy twierdzą, że często byli traktowani jako jeden z najniższych szczebli w korporacyjnej hierarchii (w TVN ma mieć ona 9 poziomów, przy czym researcherzy zajmują 6 lub 7). Jeśli coś nie wyjdzie, to często winą są obarczani właśnie asystenci. Ci muszą być do dyspozycji niemal o każdej porze dnia i nocy. Czasami pracując kilka godzin na mrozie, gdzie z trudem przychodzi zadanie pytania lub w upale. – „Fakty” pracują przez cały rok i często było to mocno podkreślane. Jeżeli chciało się spędzić Boże Narodzenie w domu, trzeba było zrezygnować z Sylwestra czy Nowego Roku. I na odwrót. Zawsze coś kosztem czegoś, chociaż rzadko się zdarzało, aby ktoś spędzał całe święta poza pracą. Co do Sylwestra, dla researcherów były dwa dyżury – jeden przy obsłudze „Sylwestra TVN” i drugi gorszy z jeżdżeniem po SOR-ach. Były też poranne dyżury na polecenie jednego z reporterów, aby od 7 rano czekać na Antoniego Macierewicza w sprawie Podkomisji Smoleńskiej – wymienia była researcherka.Dodatkowym utrudnieniem jest maraton wielu dyżurów, na przykład 11 pod rząd.
Narzeka na brak perspektyw. – Researcherzy co najwyżej mogli robić materiały do TVN24 GO, albo „Faktów po południu”. Jedna wspaniała dziewczyna stworzyła swój autorski program w GO. Ale poczucie szklanego sufitu było dobijające. Nie było niemal żadnych perspektyw na awans w „Faktach”. Co najwyżej przejście do magazynu „Polska i świat”, nadawanego w „kanale” – zauważa.
Awanse zdarzają się
Do „Polska i świat” udało się przejść m.in. Patrykowi Rabiedze, Dawidowi Rydzkowi i Marcinowi Mazurowi po pracy telewizji WP (obecnie TVS). Blisko dekadę temu reporterkami w „Faktach” zostały Magda Łucyan i Monika Krajewska. Od funkcji researchera zaczynał też Maciej Sokołowski, korespondent TVN24 w Brukseli.
Nasz rozmówca z Polsatu również awansował w strukturach tej firmy. – Współpraca z reporterami była w porządku. Praca researchera pomogła zdobyć i utrzymać kontakty do ekspertów, a także polityków, co potem, kiedy już rozpoznają daną osobę lub zapiszą sobie numer, pomaga i ułatwia wykonywanie późniejszych zadań, takie jak umawianie gości do programów czy uzyskanie setki/wypowiedzi, na wyłączność. Przekłada się to na zysk dla stacji. Pomaga tez poznać od kuchni telewizyjne realia i zrozumieć, że efekt ekranowy jest dobrym urywkiem tego, co dzieje się w studiu i newsroomie – mówi przedstawiciel Polsatu.
Asystentem reportera w „Wydarzeniach” był kiedyś Jacek Tacik. Później awansował na reportera w „Wiadomościach” TVP1, a od kilku miesięcy jest reporterem „Faktów” TVN. W programie „Raport” Polsat News można natomiast obejrzeć reportaże Jacka Smaruja. Wcześniej ukazywały się one w „Czarno na białym” TVN24. Smaruj pracę w telewizji zaczynał od funkcji researchera w „Faktach”. Jakub Wojtanowski był asystentem reportera w „Wiadomościach” przed 2016 roku. Później został ich reporterem. Takich przykładów jest więcej. Nic dziwnego, że chętni do pracy w roli researchera zawsze się znajdują.
Osoby, którym taki początek pracy w telewizji nie odpowiada, mogą spróbować swoich sił jako redaktorzy lub edytorzy. Nie będą wyjeżdżać na zdjęcia, ale będą przygotowywać materiały na podstawie surówek spływających do poszczególnych stacji. Nauczą się dzięki temu zasad montażu telewizyjnego. Researcherzy mogą być bardziej zauważalni dzięki udziałowi w konferencjach prasowych. Te są często transmitowane przez TVN24, Polsat News czy TVP Info. Zdarzały się sytuacje, kiedy ktoś otrzymał propozycję pracy po błyskotliwym pytaniu zadanym znanemu politykowi. Bywają też spektakularne wpadki. Jedna ze stażystek nagrała na przykład w Sejmie wypowiedź żartującego z niej reportera, który udawał parlamentarzystę. Bywa też, że sami researcherzy są myleni z politykami, jeśli np. elegancko ubiorą się na zdjęcia. Dziennikarka TV Trwam pomyliła na przykład asystenta reportera TVN z Michałem Kamińskim.