„Randką w sądzie” zagroził Tomasz Lis osobom i tytułom, które będą kolportowały informacje o rzekomych SMS-ach, które jeszcze jako naczelny „Newsweeka” miał wysyłać do jednej z pracownic Ringier Axel Springer Polska. Napisał o tym na łamach „Wyborczej” Piotr Głuchowski, zastrzegając, że „informację potwierdził w trzech źródłach” i że to jest prawdziwa przyczyna rozstania wydawnictwa z dziennikarzem. RASP nie odpowiedział na nasze pytanie, czy takie wiadomości istnieją.
Odkąd pod koniec maja Tomasz Lis rozstał się z Ringier Axel Springer Polska, nie ustają komentarze i spekulacje na temat rzeczywistych przyczyn odejścia. Jako efekt uboczny pojawiają się coraz nowe informacje o osobach mobbingowanych i mobbingujących w RASP. O jednej z nich, którą miała być Renata Kim, napisał kilka dni temu Wojciech Staszewski.
Z kolei Ryszard Holzer, były sekretarz redakcji „Newsweeka”, opowiedział Szymonowi Jadczakowi o stosunkach, panujących w tym tytule na linii szef – podwładni. RASP w piątek wydał komunikat, w którym zapowiedział podjęcie kroków prawnych względem Holzera – w interesie pracowników.
RASP milczy w sprawie SMS-ów
Pod koniec zeszłego tygodnia na Wyborcza.pl nowe światło na sprawę rzucił Piotr Głuchowski, pisząc, że „drugi zwrot akcji jest tuż tuż”. „Zgadzam się z (Rafałem) Kalukinem, że to, za co Lis faktycznie wyleciał, prędzej czy później ujrzy światło dzienne – moim zdaniem prędzej. Tym bardziej że jest to po prostu SMS (lub kilka SMS-ów) skierowany do jednej z młodych pracowniczek koncernu Ringier ASP, która postanowiła rzecz ujawnić szefom. Tę informację potwierdziłem w trzech źródłach” – stwierdził Głuchowski.
Wcześniej o takich SMS-ach napisał też Marcin Dobski z Salon24.pl.
Tomasz Lis zapowiada „randkę w sądzie”
Poprosiliśmy RASP o odpowiedź na pytanie, czy w sprawie istotnie są jakieś SMS-y wysyłane przez Tomasza Lisa i czy były one powodem rozstania się z nim, ale wydawca nie odpowiedział na nasze pytanie. Ustosunkował się do tej informacji sam Lis, pisząc na Twitterze, że „zdesperowani oszczercy teraz wymyślają historię o jakichś trefnych SMS-ach”.
– Przepraszam, że jeszcze raz muszę ich rozczarować. Znowu pudło. A jak nie przystopują to wkrótce randka w sądzie. Nie będzie darmowa – napisał dziennikarz na Twitterze, dodając w kolejnym wpisie: – Moi prawnicy wciąż są na etapie debaty o tym czy i komu wytoczyć procesy w związku z całą sprawą.
„W trosce o naszych pracowników”
W piątkowym oświadczeniu RASP wyjaśniło, dlaczego nie komentuje publicznie żadnych kwestii związanych z odejściem z firmy Tomasza Lisa: „W trosce o naszych pracowników – jako pracodawca – mamy obowiązek zachowywać się odpowiedzialnie i zgodnie z prawem. Dlatego zawsze działamy w oparciu o fakty i dowody, a nie plotki czy insynuacje” – komentuje zarząd spółki, dodając: – Z uwagi na konieczność ochrony osób zgłaszających przypadki niewłaściwego zachowania oraz ze względu na zobowiązania prawne, naszym obowiązkiem jest dochowanie pełnej poufności. Dlatego nie komentujemy publicznie spraw pracowniczych ani obecnych, ani byłych pracowników.
Od 1 lipca w redakcji „Newsweek Polska” pracuje trzyosobowa reprezentacja Państwowej Inspekcji Pracy, w składzie znajduje się także psycholog. Kontrola dotyczy obowiązujących w firmie procedur i regulaminów antymobbingowych i antydyskryminacyjnych, czyli w praktyce tego, czy pracownicy mogli skutecznie zgłaszać niepożądane zjawiska i zachowania w redakcji. Ringier Axel Springer Polska zapowiedziało pełną współpracę z kontrolerami. Po zakończonej procedurze wyniki będą dostępne w trybie dostępu do informacji publicznej.
Według danych PBC w pierwszym kwartale br. średnia sprzedaż ogółem „Newsweek Polska” wynosiła 65 885 egz. W br. dwa razy podnoszono cenę tygodnika: w styczniu o 40 groszy, a na początku kwietnia o 1 zł – do 9,90 zł.