Gdy Rafał Ziemkiewicz wdaje się w polemikę na Twitterze, niemal na pewno będą kontrowersje, ale o to mu w gruncie rzeczy chodzi. Jak wtedy, gdy w czerwcu napisał, że rozumie, gdy „ktoś głodzi psa, żeby mu się lepiej złościł na obcych”. – To ma sens – skomentował. Jest wyrazisty, a oburzenie po jego wypowiedziach czasem prowadzi go na salę sądową, czasami na czołówki portali, ale niemal zawsze przydaje publicyście rozpoznawalności i popularności.
Rafał Ziemkiewicz dał się najpierw poznać czytelnikom jako autor sciene-fiction, ale jeszcze wcześniej – w 1982 roku – zadebiutował opowiadaniem „Z palcem na spuście”, zamieszczonym w tygodniku „Odgłosy”. „Odgłosy” były pismem społeczno-politycznym, wydawanym przez Robotniczą Spółdzielnię Wydawniczą w Łodzi. Pierwszy tekst – prawicowego do szpiku kości dziś publicysty – ukazał się więc obok informacji z życia PZPR i Związku Radzieckiego.
– Rafał Ziemkiewicz reprezentuje ten rodzaj ekspresji i pryncypiów, które politycy boją się głosić, choć pewnie nierzadko myślą bardzo podobnie. Ma zatem swoich wyznawców, a jeszcze więcej cichych zwolenników znajdujących satysfakcję w codziennym potakiwaniu i podziwianiu bezkompromisowości i lżenia pod zwodniczymi sztandarami zwalczania „politycznej poprawności” – uważa medioznawca związany z Politechniką Gdańską, prof. Jan Kreft.
W przeszłości Ziemkiewicz opisuje przyszłość
W lipcu 1982 roku „Odgłosy” dodały do głównego grzbietu obszerny dodatek, poświęcony dość mocnemu już w Polsce, aczkolwiek wciąż postrzeganemu jako niszowy gatunkowi sciene-fiction. Właśnie tam ukazał się debiut przyszłego prawicowego publicysty. „Kolejny tekst Ziemkiewicz opublikuje w numerze z 10 września, tym razem to recenzja. Kilka stron wcześniej można znaleźć urocze wspominki o Gomułce i spory tekst o posiedzeniu Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego (w 2012 roku uznanej przez sąd za „zorganizowaną grupę przestępczą o charakterze zbrojnym”)” – przytaczał w 2017 roku portal Wirtualna Polska.
Choć miejsce publikacji było, jakie było (o inne wtedy było trudno) – przyszły publicysta szybko dał się poznać jako jeden z czołowych młodych pisarzy s-f, czego dowodem było trzykrotne przyznanie mu nagrody im. Janusza Zajdla: w roku 1995 otrzymał ją za „Pieprzony los kataryniarza”, za opowiadanie „Śpiąca królewna” nagrodzono go w 1996 roku, zaś za „Walc stulecia” – w 1998. Debiut literacki zaliczył jeszcze przed maturą, którą zdał w 1983 roku.
„Odgłosy” nie były jedynym pismem, drukującym w latach 80-tych przyszłego RAZ-a. Jego opowiadania s-f trafiały i do „Młodego technika”, i do „Fantastyki”, z którą współpracował między 1984 a 1990 rokiem. W tych latach był członkiem zespołu redakcyjnego „Fantastyki” (do 1988 roku), a także współpracował z niezależną oficyną wydawniczą STOP. Trzy lata szefowania w piśmie „Fenix” (1990-1993) dopełniają Ziemkiewicza jako członka redakcyjnych struktur pism literackich, zajmujących się opisywaniem przyszłości.
Polityk, felietonista, rzecznik, freelancer
Od 1991 roku Rafał Ziemkiewicz niemal bez przerwy publikuje aktualne polityczne felietony. Najpierw – pod wspólnym tytułem „Zero zdziwień” – na łamach „Najwyższego Czasu!”, wydawanego przez Janusza Korwin-Mikkego . W 1992 roku Tomasz Sakiewicz przygotowuje do druku pierwszy numer „Gazety Polskiej”, i już wtedy pisarz interesuje się nowym medium.
Ale w międzyczasie w 1993 roku wstępuje do Unii Polityki Realnej, partii Janusza Korwin-Mikke, i od razu zajmuje tam stanowisko jej rzecznika prasowego. W ciągu dwóch lat trafia do Rady Głównej partii, nie rezygnując z rzecznikowania, ale w 1996 roku przenosi swój felieton z macierzystego pisma do „Gazety Polskiej” Sakowicza, a rok później występuje z Unii Polityki Realnej. Nie będzie już członkiem żadnej partii, zrywa z polityką i deklaruje, że chce poświęcić się publicystyce.
Z „Gazetą Polską” związał się zresztą wcześniej, w roku 1993: kierował działem Cywilizacja, a następnie Publicystyka. Gdy w 1997 roku rezygnuje z partyjnej działalności, a z polityką wiąże go tylko tematyka jego publicystyki – odchodzi także z „Gazety Polskiej” i po raz pierwszy stawia na niezależność.
TOK FM? „Newsweek”? TVP? Dlaczego nie…
Rafał Ziemkiewicz jest postacią na tyle wyrazistą i znaną, że trudno nakłonić kogokolwiek do oceniania jego działalności. – Pan wybaczy, jestem jego znajomym jeszcze z dawnych lat, niezręcznie będzie… – mówi jeden z topowych medioznawców. Dwójka dziennikarzy o ustalonym nazwisku mówi mniej więcej to samo: – Nie chcę, niezręcznie będzie. Znajomy z redakcji, sprzed dekady.
Takich znajomych Ziemkiewicz ma dużo, bo początek XXI wieku jest dla niego niezwykle pracowity. Przez pewien czas jest związany jako felietonista z „Newsweekiem”, a także z Radiem TOK FM, gdzie prowadzi wtorkowe wydanie „Poranków w Toku”.
Jesienią 2005 roku ówczesna szefowa rozgłośni, Ewa Wanat, podziękowała mu jednak za współpracę, z powodu przypomnienia na antenie słuchaczom radia, że znajduje się w sądowym sporze z Adamem Michnikiem. – Podjęłam decyzję o zawieszeniu współpracy z Rafałem Ziemkiewiczem. Rafał znajduje się w sporze prawnym z Adamem Michnikiem, redaktorem naczelnym „Gazety Wyborczej”, z której dziennikarzami nasze radio często współpracuje – powiedziała, podkreślając jednocześnie: – Uważam, że mówiąc o tej sprawie w swoim programie Rafał popełnił nadużycie: instrumentalnie wykorzystał naszą antenę i przekroczył granice krytyki. Słuchałam tego ze wstydem.
Ziemkiewicz udziela się także w tamtym okresie w Radiu VOX, ale również współpracuje z publicznym radiem (Jedynka, Trójka i Radio dla Ciebie). W TVP prowadzi „Kawę czy herbatę”, a między rokiem 2007 – 2008 – publicystyczną audycję „O co chodzi?”. Od 2008 do 2011 roku można go oglądać kolejno w niedzielnym „Antysalonie Ziemkiewicza” i w „Poranku Info”, a na TVP Historia – w „Kontrowersjach” i „Pojedynku”. W TVP Info jego program radził sobie całkiem nieźle: nadawany w niedzielne poranki “Antysalon Ziemkiewicza” oglądało jesienią 2010 roku więcej widzów niż pokazywany tego samego dnia “Tydzień Jacka Żakowskiego”.
W 2009 roku „Rzeczpospolita”, z którą współpracuje publicysta, uruchamia swoją telewizję, a już dwa lata później Ziemkiewicz ma tam swój program – „Antysalonik Ziemkiewicza”. To program o formule satyrycznej. Gospodarz i jego dwóch gości w kąśliwy sposób komentowali najważniejsze polityczne wydarzenia mijającego tygodnia. Kolejne odcinki były udostępniane w serwisie tv.rp.pl w każdą niedzielę o 10:00.
Problematyczny komentator telewizyjny
W 2016 roku Rafał Ziemkiewicz – solidnie uprzednio zapracowawszy na swoje nazwisko ciętym piórem i wyrazistymi poglądami – zostaje jednym z komentatorów rzeczywistości społeczno-politycznej w programie TVP Info – „W tyle wizji”. Po wielu wieczorach, kilku procesach i zapowiedział procesów przesyłanych przez krytykowanych „bohaterów” poszczególnych wydań, w 2020 roku wyrazisty publicysta znika z ekranów telewizorów.
Wcześniej jednak zdążył skrytykować ustawę antyfutrzarską, nad którą PiS właśnie się pochylało. – Szczerze mówiąc to było tak, że publicznie oceniłem gorzej niż źle zarówno sam projekt, jak i sposób wprowadzenia ustawy. Bez żadnych rozmów konsultacji społecznych itp. Użyłem publicznie sformułowania o szaleństwie Jarosława Kaczyńskiego. Wówczas zadzwonił do mnie wydawca „W tyle wizji” i zapytał, czy zamierzam to samo powiedzieć na żywo na antenie. Zapewniłem go, że oczywiście tak, powiem to samo na wizji. Skończyło się więc na tym, że zawarliśmy dżentelmeńską umowę: wydawca nie wpisuje mnie w grafik „W tyle wizji” do czasu, aż wyjaśni się ostatecznie sprawa z ustawą – relacjonował na gorąco Ziemkiewicz w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl.
Szef TAI, Jarosław Olechowski, sprawę ustawił wówczas pod innym kątem: – Rafał Ziemkiewicz jest publicystą, ma prawo prezentowania na antenie swoich opinii, także krytycznych. Nikt nigdy tego nie negował ani nie robi z tego problemu. Krzywdzącym jest dla nas twierdzenie, że właśnie za to został zawieszony – przekazał, dodając: – Problemem w tym konkretnym przypadku jest jednak konflikt interesów, jaki zauważamy w przypadku Ziemkiewicza. Pracuje on bowiem w mediach należących do branży futrzarskiej.
Istotnie: publicysta do marca 2020 roku współpracował z portalem wSensie.pl należącym fundacji prowadzonej przez Szczepana Wójcika, lidera branży futerkowej. Jesienią – gdy został zawieszony w TVP – wciąż był związany z drugim jego portalem: ŚwiatRolnika.info.
Youtuber z sukcesami
Ziemkiewicz jednak nie rozpaczał po utracie stanowiska stałego komentatora w TVP: bardzo szybko, bo już dwa miesiące później ogłosił, że otwiera swój kanał na YouTube. – Sprzęt już kupiony, przygotowania idą pełną parą – mówił portalowi Wirtualnemedia.pl publicysta. Kanał miał być zintegrowany z – odświeżoną i odnowioną – stroną internetową Ziemkiewicz.info, gdzie miała też pojawić się płatna strefa z treściami „premium”. Ostatecznie jednak serwis ruszył nie jesienią 2020 roku, a wiosną 2021 roku. – Nie ukrywam, że strona ma być rezerwą dla treści, gdybym padł ofiarą cenzorskich zapędów YouTube’a – komentował dziennikarz, nawiązując do kilku blokad, jakie założył mu popularny serwis po tym, jak treści tam publikowane zgłaszano jako kontrowersyjne, lub łamiąc zasady.
Okazało się, że kanał Ziemkiewicza radził sobie znakomicie i już po trzech miesiącach funkcjonowania notował ponad 20 mln wyświetleń. – Jeśli dobrze liczę, 20 mln odsłon podzielone na 162 (tyle obecnie filmików jest na kanale) daje przeciętną oglądalność ponad 120 tysięcy odsłon na film. Z mojego punktu widzenia ważne jest, że dotychczasowa oglądalność oparta jest prawie wyłącznie na hasztagu #ziemkiewicz. Bardzo rzadko testowałem podpinanie się pod trendy wykazywane przez Google Trends, co zdaje się jest uważane przez elementarne za większość youtuberów – więc tu też jest przestrzeń – komentował dziennikarz.
Tymczasem jednak nadciągały wydarzenia, które miały usunąć w cień i odejście z publicznej telewizji, i sukces youtube’owego kanału, a nawet kolejne zapowiedzi pozwów za publikowane sądy w postaci twitterowych wpisów. W październiku 2021 roku Rafała Ziemkiewicza nie wpuszczono na terytorium Wielkiej Brytanii, co na moment zatrzęsło dziennikarskim światkiem.
Batalia o Wielką Brytanię: „Opluty w imieniu Polaków”
W pierwszą sobotę października Rafał Ziemkiewicz zostaje zatrzymany, gdy przyleciał do Wielkiej Brytanii wraz z żoną i córką, która rozpoczynała wówczas studia na Oxfordzie. Brytyjskie służby przepuściły rodzinę publicysty, ale jego samego – nie. Odebrano mu m.in. leki, dokumenty i telefon. Po kilku godzinach publicysta został co prawda zwolniony z aresztu, ale też zmuszony do natychmiastowego powrotu do Polski.
Protestowali dziennikarze i dziennikarskie stowarzyszenia, interweniowało też MSZ. – Zostałem zatrzymany za poglądy, które ponoć nie licują z wartościami uznawanymi w Wielkiej Brytanii – powiedział dziennikarz dla PAP.
Krótko mówiąc: zatrzymanie było pokłosiem tego, co wydarzyło się w 2018 roku. Wówczas bowiem Ziemkiewicz miał pojawić się na trzech spotkaniach autorskich: w Bristolu, Cambridge i Londynie, zaprosiła go organizacja Polska Niepodległa. Jednak wskutek działań posłanki Rupy Huq z Partii Pracy musiano zmienić lokalizację spotkania w Londynie, które pierwotnie planowano w restauracji należącej do Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego.
Rupa Huq na łamach „Guardiana” zaapelowała do brytyjskiego ministerstwa spraw wewnętrznych, żeby wydano Rafałowi Ziemkiewiczowi zakaz wstępu do Wielkiej Brytanii. – Sądzę, że Rafał Ziemkiewicz nie jest mile widziany na naszej ziemi. To człowiek mający duży dorobek w zakresie antagonizowania, poprzez zaciekłe komentarze, mniejszości społecznej – uzasadniła posłanka.
Opinia niewygodnego „przykleiła się” na Wyspach do publicysty na amen. – Ponieważ na różnych „listach Żydów” umieszczany jestem regularnie, uzupełnienie tego obecnością na liście antysemitów uważam za zawodowy sukces – coś jakby zdobycie „korony Synaju” – komentował sam Ziemkiewicz w tekście dla „Rzeczypospolitej” w kwietniu 2018 r.
W 2021 roku w rozmowie z nami publicysta był bardziej precyzyjny: – Zostałem opluty i to, jak mi się wydaje, „w zastępstwie” wszystkich Polaków. Pewna posłanka antysemitka usiłuje zdjąć z siebie odium swoich antysemickich wypowiedzi poprzez odgrywanie spektaklu, że oto walczy ona z antysemityzmem, wskazując ten antysemityzm wśród Polaków. To bardzo rasistowskie wykorzystanie stereotypu. Wszystko wskazuje na to, że padłem ofiarą prywatnej zawziętości jednej posłanki, która dość niemądrze zresztą przechwala się tym – stwierdził.
Chociaż zapowiadał dochodzenia swoich praw w brytyjskich sądach, póki co nie słychać, żeby zdecydował się na taki ruch. Zresztą: zdecyduje się, czy nie – mniej ważne. Rafał Ziemkiewicz, jako rasowy publicysta-freelancer wie najlepiej, że w jego przypadku najbardziej liczy się marka – nazwisko, które „wyrabia sobie” głównie ciętą publicystyką i wyrazistymi poglądami, ale także twitterowymi utarczkami i nagłaśnianiem swoich działań. W równym stopniu tych dokonywanych, jak i projektowanych.
Ziemkiewicz: zawsze na krawędzi
Kontrowersyjny, ostry, wyrazisty… . – Takie ulokowanie ma swoje plusy i minusy – ocenia prof. Jan Kreft. – Balansując na krawędziach nie zyska statusu osoby wyznaczającej ważne trendy, nie będzie też pełnił roli, jaką pełni Tucker Carlson dla amerykańskich republikanów, który sam się wymyślił na fali trumpizmu (ale nie komentowania jedynie samego Trumpa). Do tego potrzeba czegoś więcej, a zwłaszcza odpowiedniego wpływu na dyfuzję idei.
Co dalej będzie z Rafałem Ziemkiewiczem? Jak będzie ewoluował? Kanał na YouTube i hiperaktywność na Twitterze – zdaniem prof. Krefta – to za mało: – Zresztą tamte środowiska (pato)dyskuntantów wydają się często samowystarczalne w wzajemnym zwalczaniu, słuchaniu samych siebie i chyba nie oczekują niczego więcej. Może jakaś nowa inkarnacja Romana Dmowskiego wiedziałaby co w tych okolicznościach zrobić?
No, ale to science fiction, podsumowuje nasz rozmówca. – Nota bene wersja Ziemkiewicza jako twórcy światów wyobrażonych wydaje się najlepsza – kończy prof. Jan Kreft.