Jeden z liderów Konfederacji, Janusz Korwin-Mikke, skierował pozew przeciwko portalowi wPolityce.pl (Fratria) za tekst Jakuba Maciejewskiego „Są liczne dowody na to, że Hitler wiedział o Holokauście. Dlaczego więc Janusz Korwin-Mikke twierdzi, że jest inaczej?”. Żąda usunięcia materiału, przeprosin i zadośćuczynienia finansowego.
Jakub Maciejewski w swoim artykule z maja 2021 roku stwierdził, że propagowana przez Janusza Korwina-Mikkego teza „Nie ma dowodu, że Hitler wiedział o Holokauście” jest „antypolskim kłamstwem”, „kłamstwem tak jaskrawym, że chociaż to należałoby ukrócić raz na zawsze”.
– Czy ktoś przekona „Krula”, jak z uwielbieniem piszą o nim jego wyborcy, by przyznał się do błędu? Czy jednak obrona kłamstw jest warunkiem bycia „wolnościowcem”? – pyta w swoim tekście Maciejewski.
Na ten tekst, zatytułowany „Są liczne dowody na to, że Hitler wiedział o Holokauście. Dlaczego więc Janusz Korwin-Mikke twierdzi, że jest inaczej?”, polityk Konfederacji odpowiedział pozwem. Domaga się w nim usunięcia testu Maciejewskiego, przeprosin za rzekome naruszenie jego dobrego imienia i 50 tys. zł zadośćuczynienia.
„Podkreślenia wymaga, że teza prezentowana od lat przez Janusza Korwin-Mikkego, iż brak jest dowodów na to, że Adolf Hitler wiedział o Holocauście wyraża stosunek pozwanego do określonych faktów historycznych i została uzasadniona. Powód wielokrotnie uzasadniał swoje stanowisko w tym względzie, m.in. w wywiadach radiowych (…)” – napisano w pozwie, którego treść przytacza wPolityce.pl.
Michał Karnowski, członek zarządu Fratrii w odpowiedzi na pismo prawnika stwierdził, że roszczenia Korwin-Mikkego są „bezpodstawne i rażąco sprzeczne” z postawą wolnościową.
„Redaktor Jakub Maciejewski napisał prawdę i miał prawo nazwać szalbierstwo uprawiane przez lidera Konfederacji po imieniu. (…) Tezy Korwin-Mikkego są upozorowane na błyskotliwe, w rzeczywistości są sprzeczne z wiedzą historyczną oraz dowodami na zbrodnie Holocaustu i na innych narodach, w tym Polakach, które były zaplanowane przez Hitlera i przez niemiecką machinę państwową zrealizowane” – czytamy na portalu wPolityce.pl.
Sam Jakub Maciejewski w osobnym felietonie w serwisie wPolityce.pl wyraził opinię, że nieprzypadkowo Korwin-Mikke pozywa portal za tekst opublikowany ponad roku temu.
„Rosja prowadzi z Polską wojnę informacyjną i wszelkie powody, dla których będzie można nazwać nasz kraj „faszystowskim” lub „neonazistowskim” są w Moskwie na wagę złota” – uważa publicysta.
Janusz Korwin-Mikke od lat lansuje w różnych mediach pseudonaukową teorię, że „Adolf Hitler nie wiedział o zbrodni Holocaustu, ponieważ nie ma na to dowodów”. W swoich wystąpieniach medialnych lubi też powtarzać, że „za Hitlera były niższe podatki” lub inne tezy odwołujące się do ustroju III Rzeszy.
Janusz Korwin-Mikke lansuje podejrzane teorie
Od wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie z ust Korwina-Mikkego słychać na ten temat narracje bliskie temu, co lansuje w mediach rosyjskich i własnych przekazach Kreml. O masakrze w Buczy mówił: „na pewno ciała na ulicy to nie są pomordowani przez Rosjan mieszkańcy Buczy – bo ci byliby pochowani przez krewnych”. Tragedię Mariupola nazywał „ustawką”.
Pod koniec marca br. w audycji „Kluczowy temat” w publicznym Radiu Poznań Korwin-Mikke ocenił, że o przebiegu wojny w Ukrainie nie ma rzetelnych informacji, ponieważ panuje tam „potworna cenzura”. – Mariupol to oczywista ukraińska ustawka, Polacy tego nie widzą – zaznaczył polityk.
W tej samej audycji podkreślił, że chętnie objąłby władzę, ale jako dyktator. – Chiny są dziś znacznie od Polski bogatsze dlatego, że nie słuchano się większości. Jak studenci protestowali, to do nich strzelano. Gdyby nie strzelano do tych studentów, to dziś Chiny pożyczałyby kolejną transzę od Banku Światowego – stwierdził. Piotr Barełkowski nie polemizował z tymi słowami, za to powiedział posłowi: „Wielu ludzi przez 40 lat pana kariery politycznej bardzo szanowało pana za to stanowisko, w tym ja”.
W połowie kwietnia polityk zakończył trwającą ponad 20 lat współpracę z tygodnikiem „Angora (Wydawnictwo Westa-Druk). W pożegnalnym tekście tłumaczył się z zarzucanej mu sympatii prorosyjskiej, jednak nie wyjaśniał, czy z tego powodu nie pisze już dla perdiodyku.
„Nie byłem ani nie jestem politykiem prorosyjskim. Jestem politykiem propolskim” – pisze w pożegnalnym felietonie. „Uważam, że w interesie Polski nie jest drażnienie niedźwiedzia, a w ogóle pisanie kłamstw o kimkolwiek, zwłaszcza o Rosji, jest błędem”. Dodał też, że „nigdy nie popierał ataku Rosji na Ukrainę”.