Twaróg: 4 wnioski po głupiej akcji z policjantami przebranymi za fotoreporterów

Niestety, nie doczekaliśmy się ani słowa przeprosin od policjantów po idiotycznych przebierankach za fotoreporterów na stadionie Ruchu.

Przypomnijmy, że podczas ostatniego meczu Ruchu Chorzów w Ekstraklasie policjanci chcieli być tak blisko pseudokibiców, że ubrali kamizelki FOTO, by uznawano ich za fotoreporterów. I gdy tylko zrobiło się niebezpiecznie – tacy właśnie „fotoreporterzy” ganiali z gazem za kibolami. Zagrzmieliśmy w „Dzienniku Zachodnim”, bo to złamanie wszelkich standardów zawodowych, totalna głupota i narażanie na ryzyko prawdziwych fotoreporterów, których kibice mogli wziąć za policjantów.

Nasz sposób myślenia podzielali niemal wszyscy. Duże nazwiska środowiska piłkarskiego i dziennikarskiego, Press Club, Stowarzyszenie Dziennikarzy RP w Katowicach, o skandalu grzmiał też TVN. Ważne, że od początku wspólny front pokazali redaktorzy śląskich mediów (Durczok – Silesion.pl, Kortko – Gazeta Wyborcza, Góra – Radio Katowice, oczywiście niżej podpisany też). Ale policjanci wciąż nie rozumieli istoty problemu. I nie rozumieją do dziś. Dyrdymałą o skuteczności akcji (nie kwestionujemy tego) i przepisach, ale nie widzą, że ich skuteczność to ryzyko dla dziennikarzy. To tyle zatem jeśli chodzi o odpowiedzialność policji. I rozum. Myślę, że żadnych głębszych refleksji nie powinniśmy się już spodziewać.

Dziś kurz opadł i mam cztery proste wnioski:

1. Policja nie potrafi uporać się z sytuacją kryzysową. A już na pewno, gdy zdarzy się ona w weekend. Można było uniknąć burzy, nazywając ewidentny idiotyzm ewidentnym idiotyzmem i rozmawiając z dziennikarzami oraz kibicami.

2. Normalni dziennikarze, czyli nie propagandyści, nie działacze polityczni na etatach w mediach rządowych – potrafią się zjednoczyć, gdy w grę wchodzą zasady.

3. Polaryzacja poglądów w Polsce – agresja, emocje, histeria i jazgot – jest tak wielka, że nawet w tak oczywistej sytuacji są politycy, dziennikarze, komentatorzy – którzy ze strachu lub dla zysków politycznych wolą milczeć.

4. Kibice – ci najradykalniejsi, z którymi dziennikarze często mają na pieńku – potrafili wyciągnąć tu słuszne wnioski. Jest taka słynna scena w kultowej (wyświechtane słowo, ale tu pasuje) komedii „Naga broń” z nieodżałowanym Leslie Nielsenem w roli głównej, kiedy dzielny policjant-fajtłapa Frank Drebin przebiera się za Enrico Pallazzo. Enrico Pallazzo to słynny tenor operowy, który miał zaśpiewać hymn przed meczem futbolu amerykańskiego. Jednak policjant Drebin chciał mieć cały stadion na oku, więc gwałtem zabrał artyście kostium i wyszedł przed stutysięczną publiczność. I wtedy uświadomił sobie, że musi zaśpiewać. Pierwsze takty hymnu. I pierwsze takty fałszów Drebina… Awantura!

Można by skwitować tę chorzowską akcję, porównując dzielnych policjantów (a raczej dowódców, którzy ich wysłali na murawę) do Franka Drebina. I nawet uśmiechnąć się półgębkiem. Tyle że niebezpieczeństwo, jakie groziło i może jeszcze grozić fotoreporterom pracującym na stadionach, było i jest jak najbardziej realne.

PS Ostatnio dziwacznych historii w futbolu sporo. Na przykład kierownictwo Górnika Zabrze obraziło się i nie zaprasza na rozmowę nielubianych przez siebie, bo nie zawsze mu przytakujących, dziennikarzy. Zabawne. Poczekamy więc spokojnie. Myślę, że następne szefostwo będzie zapraszało. Przeżyliśmy już w KSG kilkadziesiąt ekip.

Marek Twaróg
redaktor naczelny DZ
Twitter: @MarekTwarog