Polskie drukarnie płacą dziś 1 tys. euro za tonę papieru gazetowego. W lipcu ubiegłego roku cena wynosiła 400 euro. To wzrost o 120 proc.
Granica wytrzymałości
– To i tak mocno naciągnięta granica wytrzymałości – komentuje w rozmowie z „Presserwisem” Zdzisław Olszewski, dyrektor drukarni Polska Press w Sosnowcu. – Wydawcy nie są już w stanie płacić za papier więcej, a drukarnie też nie mogą pracować „na minusie”.
– W tym roku podwyższyliśmy ceny o 30-40 proc., co wynika głównie ze wzrostu cen energii, ceny transportu i ceny chemikaliów – mówi Michał Jarczyński, prezes papierni Arctic Papers z Kostrzyna nad Odrą, która obecnie przerzuciła się na produkcję papieru do opakowań. – Podrożało też drewno. To są główne czynniki wpływające na wzrost cen, które musimy podnosić, żeby utrzymać rentowność.
Jeszcze w styczniu prognozy rynku wydawniczego przepowiadały wzrost cen papieru gazetowego o 20-30 euro za tonę. Tylko w kwietniu ceny podskoczyły o około 230 euro.
– Żadna papiernia nie chce dziś podawać ceny. W momencie zamówienia cena może wynosić 500 euro, a następnego dnia to już 600 euro. Kiedyś kupowaliśmy określoną pulę papieru na zamówienie. Dziś obowiązuje cena dnia, a jak my tego papieru nie weźmiemy, weźmie go kto inny – mówi Olszewski.
Papier z Białorusi i Rosji
Polskie drukarnie kupują papier w Niemczech od Palm Paper, w Skandynawii od Stora Enso, Norske Skog i UPM.
– Do wybuchu wojny w Ukrainie około 40 proc. papieru sprowadzaliśmy z Białorusi i Rosji – mówi Zdzisław Olszewski. Jego zdaniem to właśnie ograniczenie zakupów papieru ze Wschodu spowodowało tak gigantyczny wzrost cen. Z jego szacunków wynika, że sosnowieckiej drukarni, która poza „Dziennikiem Zachodnim” drukuje też inne wysokonakładowe gazety, do końca roku brakuje 1500 ton papieru.
Zdaniem Michała Jarczyńskiego dane o imporcie papieru z Białorusi i Rosji są przesadzone, podobnie jak wpływ wojny w Ukrainie na ceny surowca. – Jeżeli chodzi o papier na katalogi, materiały reklamowe, książki czy zeszyty, tak wielkiego importu nie było. Może w przypadku papieru opakowaniowego, czy słabej jakości papieru gazetowego. Nie importowaliśmy stamtąd drewna czy chemikaliów w takich ilościach, jakie mogłyby wpłynąć na wielkość produkcji – mówi Jarczyński.
Większy popyt na drewno
Michał Jarzyński zauważa też, że ze względu na wysokiej jakości park maszynowy polskich drukarni, słabej jakości papier się w nich nie sprawdza. Jednak jego zdaniem presja na rynek celulozowy, który napędza papiernie, będzie rosła w kolejnych latach.
– Odchodzenie od opakowań plastikowych powoduje większy popyt na opakowania produkowane z celulozy, czyli z drewna – mówi Jarczyński.
Według rynkowych prognoz kwietniowa podwyżka cen miała być ostatnia. W trzecim kwartale roku ceny mają się ustabilizować. Ale, jak zaznacza Olszewski, prognozy na ten rok się nie sprawdziły.