Konstanty Gebert po 33 latach odchodzi z „Gazety Wyborczej” (Agora). Oficjalnie poinformował o tym w czwartkowym artykule „Moje pożegnanie”. Powodem rozstania stało się określenie przez niego w jednym z artykułów pułku Azow słowem „neonazistowski”, na co nie zgodziła się redakcja. „Jeżeli nie mogę nazywać rzeczy po imieniu, to nie mogę pisać” – mówi Gebert „Presserwisowi”.
„W tym miejscu miał się, jak co tydzień, ukazać kolejny, 1061. już tekst z cyklu »Prognoza pogody«, poświęcony tym razem sprzecznościom politycznej retoryki prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Ale się nie ukaże: ukraiński batalion Azow, walczący bohatersko w obronie Mariupola, określiłem w nim mianem »neonazistowskiego«, co Redakcja uznała za niedopuszczalne. Ja z kolei nie zgodziłem się na zastąpienie tego terminu słowami »skrajnie prawicowy« itp., a za niedopuszczalną uznałem samą taką ingerencję. Skoro zaś w kwestiach zasadniczych nie możemy się dogadać, to trzeba się będzie rozstać” – napisał autor, który swoje teksty pod pseudonimem Dawid Warszawski publikował na łamach „GW” od prawie 33 lat.
– To nie jest konflikt między mną a redakcją – podkreśla Konstanty Gebert. – Decyzja o odejściu była moją decyzją. Ale jeżeli nie mogę nazywać rzeczy po imieniu, to nie mogę pisać.
Gebert podziękował redakcji za możliwość pożegnania się z czytelnikami i wyjaśnienia im powodu rozstania. „Być może zresztą nie będzie ono całkowite: jeżeli Redakcja zechciałaby zamawiać u mnie jakieś teksty i zagwarantować, że podlegać będą one redakcji jedynie merytorycznej, nie zaś politycznej, chętnie z tego skorzystam” – zastrzegł.
Gebert nie zamierza szukać nowych łamów dla swojej publicystyki. – Nie widzę, nie słyszę i nie spodziewam się propozycji – powiedział w rozmowie z „Presserwisem”. – Nie widzę też redakcji, z którą mógłbym podjąć współpracę. Zakres możliwości jest niewielki i wszystkie mają świetnych dziennikarzy. I nie potrzebują nikogo nowego.
– Konstanty Gebert należy do historycznych autorów „Gazety Wyborczej”. Dla gazety i czytelników jego odejście jest ogromną stratą, bo to autor najwyższej światowej jakości – komentuje Jacek Żakowski z „Polityki”. – Autor tej klasy powinien mieć prawo do publikowania nawet bardzo kontrowersyjnych poglądów. Redakcja – jeśli się z nim nie zgadza – powinna raczej polemizować, niż go cenzurować. Teraz na miejscu Kostka powstrzymałbym się jednak przed pisaniem o ideologicznej tożsamości żołnierzy pułku Azow. Ona stanowi problem, ale kiedy bohatersko walcząc w obronie Mariupola, są mordowani przez Rosjan, to nie jest dobry czas, by im to brutalnie wypominać.
Redakcja „Gazety Wyborczej” odniosła się do decyzji Geberta lakonicznie: „Z żalem przyjmujemy do wiadomości decyzję naszego Kolegi. Cieszymy się z deklaracji, że zakończenie stałego cyklu felietonów nie oznacza całkowitego zakończenia naszej współpracy. Redakcja”.