11 stycznia br. dziennikarka dzwoniła na posterunki policji, podając się za pracownicę gabinetu politycznego wiceministra spraw wewnętrznych, której zepsuł się samochód. Jak pokazano później na antenie Nowa TV, po trzecim telefonie wysłano do niej radiowóz. Wtedy przerwała prowokację. Materiał pokazano 13 stycznia w programie informacyjnym „24 godziny”, a dwa dni później w programie publicystycznym „Teraz ja!”.
Komenda Powiatowa Policji w Zambrowie skierowała sprawę na drogę sądową. Dziennikarce postawiono zarzut dwóch wykroczeń: posłużenia się nieprawdziwymi danymi i sprowokowania czynności policji. Rozprawa odbędzie się 9 czerwca br. w Sądzie Rejonowym w Zambrowie.
Zdaniem Iwony Poredy-Łakomskiej sprawa jest kuriozalna, a proces będzie miał charakter polityczny. „Komenda Główna Policji zastosowała obronę przez atak i zanim ukazał się reportaż wydała pełne przekłamań oświadczenie, które zostało powielone przez wiele mediów” – mówi dziennikarka. „Naszym celem było sprawdzenie, czy zwykli policjanci są nadal wykorzystywani przez przełożonych do wykonywania poleceń przedstawicieli władzy. Prowokacja w 100 proc. to wykazała. Wysłano patrol, by pomógł urzędniczce z gabinetu ministra Jarosława Zielińskiego, która zgłosiła problem z akumulatorem. Policjanci szukali kabli i mówili, że komendant »przebiera nogami«” – komentuje Poreda-Łakomska.