W poniedziałek 19 grudnia br. do sprzedaży trafił pierwszy numer odnowionego „Przekroju”, którego wydawcą jest Tomasz Niewiadomski, a w stopce przedstawia się jako naczelny inspirator. Pismo jest adresowane do ambitnego czytelnika i nawiązuje do tradycji tygodnika ukazującego się pod tym tytułem. „Poszukiwanie pomysłu na nową formułę rozpoczęliśmy od porządkowania i przeglądania dawnych publikacji. To była podpowiedź, co robić dalej” – pisze we wstępniaku Niewiadomski, który określa się w nim jako „kustosz »Przekrojowej« spuścizny”.
Pismo bardzo podoba się Tomaszowi Raczkowi, publicyście, byłemu naczelnemu „Filmu”. – Po raz pierwszy od wielu lat widzę coś tak dobrego na rynku. Kwartalnik łączy polską i wyrafinowaną tradycję z nowoczesnością. Pismo ma internetową, symultaniczną konstrukcję. Nagromadzono tam wiele treści, które trzeba ogarniać stopniowo, a przecież to linearność prasy – w odróżnieniu od symultaniczności internetu – zabija tę pierwszą. Mozaikowy układ treści w magazynie powoduje, że nie da się go przeczytać na jeden raz, trzeba się w niego wgryzać stopniowo – analizuje Raczek. – To magazyn nowoczesny, świeży, robiony bez kompleksów. Dzięki dużemu formatowi (24 na 34 cm – przyp. redakcji) mieści się więcej rzeczy na stronach. Opowiadanie przy tym formacie zajmuje tylko sześć i pół strony – dodaje. Jedyna wada, jaką dostrzegł w tym wydawnictwie, to „programowa niedbałość redakcji o marketing”, bo nie jest łatwo znaleźć w nim informację o zamawianiu prenumeraty.
Andrzej Andrysiak, odpowiedzialny w tym „Dzienniku Gazecie Prawnej” za wydanie magazynowe, zastanawia się, dla kogo jest robiony nowy „Przekrój”. – Wizualnie to jest piękne pismo, nikt już tak nie robi dzisiaj gazet. Jednak redaktorzy jakby zapomnieli, że liczy się także treść, a z tą jest już gorzej. Mnóstwo małych rzeczy rozprasza czytelnika, a gdy przechodzimy do form większych, to dostajemy materiały o oczywistościach. Twórcy fajnie się przy robieniu pisma bawili, ale ja jako czytelnik bawię się już znacznie gorzej – ocenia Andrysiak. Ma wątpliwości, czy pismu uda się utrzymać ze sprzedaży egzemplarzowej (14,90 zł za 146 stron) i reklam.
Maciej Kałkus, grafik odpowiadający m.in. za obecny wygląd „Gazety Wyborczej” i wszystkich jej dodatków, jest zaskoczony nowym „Przekrojem”. – Po raz pierwszy ktoś wpadł na pomysł, żeby z tygodnika zrobić kwartalnik. Odbieram to jako rozsądne, ostrożne badanie rynku. Gdyby to był tygodnik, to – patrząc na stronę graficzną – uznałbym, że ktoś idzie na zderzenie ze ścianą. Mamy w nim dokładnie skopiowane wszystkie chwyty, które były stosowane w grafice magazynów w latach 50. i 60. ubiegłego wieku. Wszystko to jest niezgodne z regułami współczesnego projektowania gazet: nie ma blokowości, powtarzalności, leadów, zmienione są reguły tytułów i śródtytułów. Może starsi ludzie odnajdą się w tym, a młodsi zaakceptują jako coś kompletnie odjechanego? Ważne, że te reguły są łamane, bo to eksperyment – komentuje Kałkus.
Zdaniem Dariusza Sachajki, commercial directora w domu mediowym Universal McCann, trudno sobie wyobrazić gorszy moment do wejścia na rynek prasy. – Ale to jest też dobry czas dla nietypowych projektów, wszystko inne w prasie już jest i nie zawsze działa tak samo dobrze jak przed laty. Dlatego pojawia się wiele tytułów, które wypełniając nisze i trafiając w bieżące oczekiwania, odnoszą sukces. „Przekrój” w nowym kształcie jest wydawnictwem niszowym i jako takie ma szansę znaleźć swoich czytelników – analizuje Sachajko. – Rynek reklamy istnieje dla każdego segmentu, który się dobrze sprzedaje lub potrafi zaoferować specyficzną grupę czytelników. W połączeniu z nietypową komunikacją można wykreować ciekawy efekt, lecz musi to być skorelowane z grupą czytelników, jaka sięgnie po tytuł – dodaje Sachajko.