Sprawa dotyczy wniosku o informację publiczną, który do fundacji Lux Veritatis złożyła Sieć Obywatelska Watchdog. Odpowiedzi ostatecznie udzielono, jednak – jak podkreśla Watchdog – była ona spóźniona i niepełna. Prokuratura najpierw odmówiła wszczęcia postępowania w tej sprawie, a potem dwukrotnie je umorzyła. Stowarzyszenie złożyło więc do sądu subsydiarny akt oskarżenia. Objęci nim zostali: prezes fundacji o. Tadeusz Rydzyk oraz członkowie zarządu o. Jan Król oraz Lidia Kochanowicz-Mańk.
Wniosek o karę roku pozbawienia wolności
Proces w tej sprawie formalnie rozpoczął się w czerwcu ubiegłego roku, choć wcześniej sąd zbierał się dwukrotnie, by rozpatrzyć liczne wnioski formalne. Postępowanie toczące się przed sądem rejonowym Warszawa-Wola zakończyło się w czwartek. Stowarzyszenie Watchdog wniosło o wymierzenie oskarżonym kary roku pozbawienia wolności oraz orzeczenie 15-letniego zakazu zajmowania stanowisk w podmiotach korzystających ze środków publicznych.
„Możemy przyjąć, że prawo do informacji publicznej to sprawa marginalna, mało znacząca (…) Jednak nie jest to prawo marginalne, a fundamentalne” – mówił reprezentujący Watchdoga mec. Adam Kuczyński.
Jak podkreślił, suweren nie jest w stanie skutecznie sprawować swojej władzy, nie mając odpowiedniej wiedzy – a w to wlicza się wiedza na temat tego, jak rozdysponowane są środki publiczne.
„Zdarzenia ostatnich dni pokazują, jak bardzo ważny jest dostęp do informacji, od którego autorytarne władze odcinają swoich obywateli” – dodał.
Jego zdaniem wszyscy trzej członkowskie zarządu fundacji ponoszą taką samą odpowiedzialność, bo „nie sposób racjonalnie przyjąć, że prezes organizacji nie miał o sprawie wiedzy”.
„Oskarżeni są pyszni i przekonani o swojej bezkarności, zdeprawowani władzą, którą mają” – mówił mec. Kuczyński. „Z tego powodu, z punktu widzenia prewencji, wymierzenie takiej kary będzie jasnym sygnałem, że ten, kto sprawuje władzę, ponosi odpowiedzialność. Im wyżej w hierarchii władzy, tym większą” – ocenił.
Obrona wskazywała, że Fundacja Lux Veritatis udzieliła odpowiedzi na wniosek o informację publiczną w takim zakresie, w jakim mogła. Jak podkreślano, wniosek Watchdoga był pierwszym, który do niej wpłynął – oskarżeni nie mieli świadomości, że odpowiedź na niego jest obowiązkowa, nie mieli też doświadczenia w rozpatrywaniu takich spraw.
„Wiemy, że nasi klienci są niewinni”
„Wiemy, że nasi klienci są niewinni” – podkreślał obrońca o. Rydzyka mec. Maciej Zaborowski. Jego zdaniem celem procesu nie jest zwiększenie dostępu do informacji publicznej, a „instrumentalne wykorzystanie prawa karnego do naruszenia dóbr osobistych jego mocodawcy”. Jak mówił, sam fakt skierowania aktu oskarżenia stygmatyzuje osoby nim objęte.
Adwokat przekonywał też, że stowarzyszenie Watchdog nie jest pokrzywdzonym w tej sprawie (co jest podstawą aktu oskarżenia) – z tego względu w pierwszej kolejności wniósł o umorzenie postępowania, a dopiero w następnej kolejności o uniewinnienie swojego klienta.
Obrońca o. Jana Króla mec. Marcin Chodkowski mówił m.in. o powołaniu się przez oskarżyciela na przepis dotyczący niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariusza. Jego zdaniem zrobiono to tylko po to, by zarządowi fundacji groziło 10 lat pozbawienia wolności – co sugeruje popełnienie poważnego przestępstwa. Jak przekonywał, chodzi o „zbudowanie absurdalnej narracji i żądanie absurdalnej kary”. Według adwokata żadnego z oskarżonych nie można w ogóle uznać za funkcjonariusza publicznego.
„Ten akt oskarżenia to nie jest hucpa, tylko skandal. To przemyślana, wyrachowana akcja skierowana przeciwko oskarżonym, co więcej, dotyczy to również tutejszego sądu” – mówił z kolei obrońca Lidii Kochanowicz-Mańk mec. Paweł Panek. Wskazując na uchybienia aktu oskarżenia, podkreślił, że nie powinien on być w ogóle procedowany. Jego zdaniem cała sprawa jest „przemyślaną grą”, w której chodzi o „zdewastowanie autorytetu oskarżonych”. „To zestaw obelg. Jest podstawą do tego, by wszczęte zostało postępowanie o bezpodstawne oskarżenie, a nawet zniesławienie” – powiedział.
Kochanowicz-Mańk – która według zeznań świadków odpowiadała za dostęp do informacji publicznej w fundacji – jako jedyna z oskarżonych zabrała w czwartek głos. „Tak naprawdę nie zobaczyłam (…) jednego dowodu, który mógłby potwierdzić to, o co mnie oskarżacie” – podkreśliła, zwracając się do przedstawicieli Watchdoga.
Jak zaznaczyła, zrobiła wszystko, co w jej mocy, by wyczerpująco odpowiedzieć na ich wniosek, jednak udzielenie odpowiedzi w pełnym zakresie wymagałoby zaangażowania takich sił i środków, że było to po prostu „fizycznie niemożliwe”.
O uniewinnienie trzech oskarżonych wniosła prokuratura
O uniewinnienie wszystkich trzech oskarżonych wniosła prokuratura, która argumentowała m.in., że żaden dowód nie wskazywał na jakąkolwiek odpowiedzialność o. Króla i o. Rydzyka, a przypadku Lidii Kochanowicz-Mańk nie ma dowodów na celowość jej działania.
W akcie oskarżenia przeciwko zarządowi fundacji powołano się na art. 23 Ustawy o dostępie do informacji publicznej, zgodnie z którym, jeśli ktoś wbrew ciążącemu na nim obowiązkowi nie udostępnia informacji publicznej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. Przepis ten powiązano jednocześnie z przepisem Kodeksu karnego mówiącym o niedopełnieniu obowiązków przez funkcjonariusza publicznego, obarczonym karą do 10 lat pozbawienia wolności.
Datę ogłoszenia wyroku wyznaczono na 24 marca.