Na tapecie był Polski ład, temat dostała jedna z reporterek „Wydarzeń”. Właściwie wiedziała, co robić, w końcu to nietrudny materiał. Lecz od wydawcy usłyszała: każdą setkę opozycji trzeba kontrować wypowiedzią Morawieckiego. – Kiedy zwróciła uwagę, że w tej sytuacji będzie osiem setek premiera, wydawca powiedział jej: „tak ma być” – relacjonuje były dziennikarzy Polsat News.
Nikt nie pamięta już, kiedy dokładnie zaczęło się instruowanie: tych tematów nie ruszamy. – Sam tego doświadczałem – opowiada inny były dziennikarz Polsat News. – W newsroomie Polsat News pracuje się w open space i dyrektywy kierowane niby do jednego reportera: „nie dotykamy tematu” są komunikowane na tyle głośno, że słyszą wszyscy – dodaje.
– Każdy obawiał się, czy nie usłyszy, że źle zadał pytanie albo źle napisał materiał – żali się jeden z byłych reporterów.
Dziennikarze, którzy odeszli ze stacji, podają również inne przykłady: – Tak było choćby ze słynną odpowiedzią premiera Morawieckiego na pytanie „Faktu” o cenę chleba. Została ewidentnie zmarginalizowana.
Podobnie kierownictwo Polsat News podchodzi do sprawy e-maili, które wyciekają ze skrzynki szefa KPRM Michała Dworczyka. – Ten temat nie jest eksponowany, podobnie jak inne, które szkodzą rządowi – opowiada mój rozmówca.
Jeden z dyrektorów w Telewizji Polskiej, z którym rozmawiamy o Polsacie, dostrzega ważny niuans: – Przekaz Polsat News nie tyle jest pisowski, co raczej ukierunkowany na premiera, a przeciwko innym obozom u władzy.