Jeżeli przeciętnego widza TVP zapytać, w których miastach w Polsce są najgorsze dzielnice, takie przesiąknięte beznadziejnymi patologiami i zupełnie bez perspektyw, to powinien – zgodnie z tym, co zobaczył i usłyszał w telewizyjnym cyklu „Mroczne dzielnice” – odpowiedzieć natychmiast i bez namysłu: w Katowicach Załęże, we Wrocławiu Przedmieście Oławskie, w Krakowie Nowa Huta, w Legnicy – Zakaczewie…
Jeżeli dalej takiego oddanego widza dopytywać, dlaczego tak się dzieje, to powinien, także bez namysłu, odpowiedzieć: bo w tych miastach nie rządzi PiS! Ważne jest, żeby ów dialog Kurskiego z oddanym mu odbiorcą trwał bez namysłu – tego drugiego. Najmniejszy namysł odbiorcy wyklucza harmonię porozumiewawczą obu stron.
24 października 2021 r. na antenie TVP Opole wyemitowany został reportaż z cyklu „Mroczne dzielnice: Załęże”. Z Opola audycja śpiewająco poszła w kraj. Gdybym ją oglądał, dajmy na to, na Podlasiu, w mateczniku telewizji Kurskiego, to przysiągłbym z miejsca, że moja noga w tym zakątku Katowic nie postanie. Na klęczkach dziękowałbym Bogu i Kurskiemu, że chronią nas przed włodarzami miast, którzy doprowadzają swoje ziemie do ruiny.
Prawie codziennie przejeżdżam przez kilkunastotysięczne Załęże, dzielnicę założoną w XIX w. przez przemysł. Przez niego też cywilizacyjnie potrzaskaną i osieroconą… Lata temu padła olbrzymia Huta „Baildon” – matka karmicielka. W perzynę obróciła się stara kopalnia „Kleofas” – troskliwy ojciec, dzięki któremu regularnie co miesiąc pęczniał domowy, rodzinny portfel.
Wielki przemysł tworzy, buduje, wpisuje się w krajobraz niemal na zawsze. Odciska piętno w tkance środowiskowej, miejskiej i społecznej.
Z jednej strony wznosi swoje dzieła ku górze, nobilituje je, wchodząc w industrialne relacje z resztą świata. Z drugiej, wydzierając środowisku, co tylko się da – degraduje je. Środowisko to także ludzie – wznoszeni ku górze na skrzydłach ambicji, potencjału, łatwości uzyskania pracy, dobrego uposażenia. Z drugiej strony to także upadki, wyczerpanie, wypalenie, odarcie z nadziei, zgubienie sensu życia. Powtarzalność każdego następnego dnia. Praca, która zagarnia życie, zabiera marzenia. Staje się sensem życia i jedynym na nie sposobem.
Co z nim zrobić, jeśli matka karmicielka i ojciec, który jest opoką, odchodzą w niepamięć? Jeśli wszystko trafia szlag?!
Kto wie, co wielki przemysł potrafi pozostawić po sobie, ten czuje, jak ciężko w tych ruinach po wszystkim, co kiedyś było, podnieść się z kolan.
A Załęże przecież się podnosi. Mogłoby pewnie szybciej, ale w dużej mierze jest zdane na siebie. Weźmy choćby bieżący rok, ledwo zaczęty nuworysz 2022. Zachłanny Polski Ład wyszabruje z katowickiej miejskiej kasy ok. 200 mln zł. Tym samym proporcjonalnie mniej pójdzie na Załęże… Szkoda.
Na poprzemysłowych ruinach zbudowano już gigantyczne Centrum Handlowe Załęże. Tu przed laty ruszył pierwszy w Katowicach multipleks Cinema City. Węzeł autostradowy połączył dzielnicę z A4. Drogą Średnicową Załęże dotyka innego handlowego giganta handlowego: SCC „Silesia”. Na pohutniczych terenach wyrosła i wkomponowała w poprzemysłową architekturę sieć Leroy Merlin.
Przy wlocie do Załęża i centrum Katowic wyrosły – i wciąż wyrastają – charakterystyczne biurowce tiramisu, reprezentacyjny industrialny Silesia Business Park. Po drugiej stronie, już bliżej centrum, rośnie kompleks biuro-mieszkaniowy Baildon Business Campus. Na miarę możliwości Katowic zmienia się infrastruktura Załęża, a XIX-wieczne kamienice odzyskują dawny blask. Przy przychylnym drobnym wsparciu wszystko, co może, odbija się od dna…
Ale jest też inne Załęże: mroczne. Kryjące niebezpieczne bramy, ciemne zaułki… Strasznych mieszkańców w strasznych mieszkaniach. Tych, którzy stracili nadzieję i ulegli mrocznej rzeczywistości.
Idę o zakład, że w dzielnicach każdego miasta – dużego, średniego, małego – kulą się przyczajone mroczne zakątki. Niebezpieczne, trudno dostępne, wstydliwe… Zasklepione w swojej biedzie i zamknięte rozpaczą. Nawet w okolicach świętych włości Ojca Dyrektora można znaleźć takie zakamarki. Gdyby Jakub Żulczyk zechciał, pochodził i poszperał – czytelnicy na kartkach jego książki odkryliby inny warszawski Żoliborz, skrywający wstydliwe zakątki, zaklęte wejścia do przeklętych miejsc, podejrzane kamienice ze swoimi dziwnymi, bliżej nieokreślonymi lokatorami. Gdyby napisał scenariusz, a kamerzysta, mając na uwadze ustawioną tezę, dopełniłby dzieła, którego mrok byłby tak przepastny – to sam prezes wziąłby nogi za pas, nie bacząc na otaczający go policyjny kordon. Wszystko da się zrobić, jeśli dziełu przyświeca jasno sugerowana teza.
„Mroczne Załęże” oburzyło mieszkańców dzielnicy i władze Katowic, które ostro zareagowały na wymalowany przez TVP obraz miejsca niebezpiecznego i zdegenerowanego. Marcin Krupa, prezydent miasta: – Utworzenie takiego obrazu dzielnicy jest żenującą manipulacją, która krzywdzi przede wszystkim mieszkańców, tych, którzy od wielu lat ciężko pracują, by pokazać, że stereotypy o tej dzielnicy nie są prawdziwe.
Miasto Katowice poskarżyło się Radzie Etyki Mediów na naruszenie w reportażu TVP zasad etyki dziennikarskiej. Załęże przedstawiono jednostronnie i wyłącznie w oparciu o negatywne aspekty społeczno-ekonomiczne. Prezydent Krupa podniósł w skardze, że reportaż pokazał tę część miasta w myśl „z góry założonej tezy” i wykreował nieprawdziwy, stygmatyzujący i krzywdzący mieszkańców wizerunek. Cały reportaż uznał za żenującą manipulację w stylu minionej epoki. Jakby cień Macieja Szczepańskiego, byłego prezesa TVP, zawisł nad Załężem. A przecież „Krwawy Maciek” mógłby swojemu dzisiejszemu następcy czyścić buty.
No i mamy stanowisko REM w tej sprawie: „REM zapoznała się z reportażem będącym przedmiotem skargi i potwierdza zasadność wszystkich zawartych w niej zarzutów. Zdaniem REM TVP jako nadawca materiału oraz wymienione w skardze osoby naruszyły zapisane w Karcie Etycznej Mediów zasady prawdy, obiektywizmu i pierwszeństwa dobra odbiorców, która stanowi, że podstawowe prawa czytelników, widzów, słuchaczy są nadrzędne wobec interesów redakcji, dziennikarzy, wydawców, producentów i nadawców”.
Pod koniec ubiegłego roku w podobnej sprawie „Mrocznej dzielnicy – Przedmieście Oławskie” zwrócił się do REM Jacek Sutryk, prezydent Wrocławia, „poruszony, zraniony i zbulwersowany” reportażem TVP Opole. Autorem także był Zbigniew Górniak, producentem Kacper Kowalski, nadawcą Telewizja Polska – więc sprawę katowicko-wrocławską, która zawisła przed REM, należy potraktować jako jedną. Spokojnie może się do niej dopisać Jacek Majchrowski, prezydent Krakowa, za reportaż o Nowej Hucie, i Tadeusz Krzakowski, prezydent Legnicy – za dzielnicę Zakaczawie.
W przypadkach Katowic i Wrocławia REM zauważyła działania w myśl z góry założonej tezy, nakazującej pokazywanie jednostronnie krytycznego, a więc nieprawdziwego obrazu wybranej dla tego celu dzielnicy. Stygmatyzującego ją, krzywdzącego dla jej mieszkańców i władz miasta. Ale: „Nie tylko dzielnice są przedmiotem dokonanego przez TVP wyboru, także same miasta – niemal wyłącznie te, których prezydenci nie reprezentują rządzącej w Polsce partii lub nie deklarują się jako jej zwolennicy. To – zdaniem REM – przejaw kolejnej tezy podpowiadanej przez autorów tej serii reportaży i obrażającej inteligencję widzów TVP – że mroczne dzielnice są tam, gdzie nie rządzi PiS”.
Mamy więc miażdżące stanowisko REM w sprawie etyki TVP Jacka Kurskiego i jego dziennikarzy. Tylko co z tego? Pod koniec stycznia 2019 r. prezydenci pięciu miast: Warszawy, Gdańska, Poznania, Sopotu i Gliwic, zaapelowali do REM o analizę materiałów TVP dotyczących Pawła Adamowicza. Pisali też do premiera, organów ścigania i sprawiedliwości o „rzetelne wyjaśnienie wszystkich okoliczności mogących mieć wpływ na śmierć Pawła Adamowicza”. Wymienili w tym kontekście materiały w mediach publicznych, w tym Telewizji Polskiej, z ostatnich trzech lat.
Wtedy REM uznała, że autorzy wyemitowanych w TVP materiałów na temat prezydenta Gdańska manipulowali faktami, aby przedstawić go w niekorzystnym świetle, jako osobę niegodną zaufania: „W żadnej z analizowanych przez REM publikacji nie dano Pawłowi Adamowiczowi szansy odparcia zarzutów, był obiektem oszczerstw, ale nie miał prawa do obrony”. REM oceniła, że Telewizja Polska złamała pięć z siedmiu zasad zapisanych w Karcie Etycznej Mediów.
No i co z tego? TVP skrytykowała i zlekceważyła stanowisko REM w sprawie zamordowanego Adamowicza i było, jak się na Śląsku mówi, po ptokach.
Do ostatniej opinii REM odniósł się prezydent Krupa: „Bardzo się cieszę, że REM przyznała nam rację – stając po stronie prawdy, faktów i rzetelności dziennikarskiej. To dobra wiadomość dla mieszkańców Załęża, którzy otrzymują jasny sygnał, że program o ich dzielnicy był tylko żałosną manipulacją. Nie ma mojej zgody, by mieszkańcy czy organizacje pozarządowe działające na rzecz dzielnicy były krzywdzone i wykorzystywane w pseudo-reportażu. Mam nadzieję, że opinię REM będziemy mogli wykorzystać w dalszych działaniach w tej sprawie. Wspólnie z prawnikami przeanalizujemy możliwość podjęcia kolejnych kroków”. Przeciwko TVP – podpowiadam.
Taka konfrontacja prawna z nierzetelnym medium jest nieodzowna, jeśli warunkiem sine qua non wzajemnego zaufania ma być prawda przekazu.
Póki co PiS ma w miastach, którymi nie rządzi, gotowce propagandowe na najbliższe wybory samorządowe. No chyba, że w suwerenie weźmie górę namysł. I inteligencja.
Akurat z „Mrocznym Załężem” partia Kaczyńskiego w Katowicach może mieć problemy przed wyborami. Znajduje się bowiem w koalicji rządzącej miastem. Nie owijając w bawełnę, można więc powiedzieć, że TVP Kurskiego podłożyła świnię katowickiemu PiS.
Z racji idei, jaka przyświeca telewizji tzw. publicznej i jej szefowi, prześmiewcy nazywają ją… tak, jak nazywają. Lecz nie chodzi tu tylko o wizję. Kurfonia także brzmi adekwatnie.