Były detektyw i były naczelny „Poznaniaka” zeznawali w sądzie w sprawie Ziętary

Kolejna rozprawa odbędzie się w lutym

Elektromis miał powiązania z rządem, a Jarosław Ziętara miał trafić na ten ślad – zeznał w sądzie Marian K., świadek w procesie o uprowadzenie, pozbawienie wolności i pomocnictwo w zabójstwie poznańskiego dziennikarza. Z kolei były naczelny „Poznaniaka” zapewnia, że nie było na niego nacisków ze strony Elektromisu ws. wyjaśnienia zaginięcia Ziętary.

Przed Sądem Okręgowym w Poznaniu trwa proces Mirosława R. ps. Ryba i Dariusza L. ps. Lala, oskarżonych o uprowadzenie, pozbawienie wolności i pomocnictwo w zabójstwie poznańskiego dziennikarza Jarosława Ziętary. Ryba i Lala byli ochroniarzami Mariusza Ś., twórcy Elektromisu, którym interesował się Ziętara.

Dalsze angażowanie się to kłopoty

We wtorek złożył zeznania m.in. świadek Marian K., kiedyś właściciel firmy detektywistycznej, który w 1992 roku został wynajęty przez czterech poznańskich dziennikarzy do przeprowadzenia śledztwa w sprawie zniknięcia Ziętary.

Na podstawie czynności, które wykonali jego pracownicy, w firmie doszli do wniosku, że w sprawę jest zaangażowana służba bezpieczeństwa i dalsze w nią angażowanie się mogłoby spowodować kłopoty. Wcześniej na odstąpienie od sprawy mieli też nalegać dziennikarze, twierdząc, że nie mają już pieniędzy, żeby dalej ją prowadzić, a sprawa „sięga wyżej”. Świadek zaznaczył, że w trakcie śledztwa jego pracownicy nie wskazali bezpośrednio na związek ze sprawą Mariusza Ś.

„Firma Ś. zajmowała się handlem i przemytem alkoholu, przewozili w cysternach alkohol. Ten ślad prowadził do tego, że Ziętara w swoich wyjazdach natrafił na to. Ale nie było na to dowodów. To były tylko luźne uwagi moich pracowników na odprawach. Moi pracownicy doszli do takich wniosków na postawie zeznań pracowników Ś., ale nie wiem jakich” – zeznał Marian K.

Dodał, że w trakcie prowadzenia tego śledztwa pojawiły się ślady świadczące o tym, że „firmy Mariusza Ś., Elektromis, miały powiązania z rządem, a Jarosław Ziętara trafił ponoć na ten ślad”.

„Sprawa Jarka była najtrudniejszym wyzwaniem”

Zeznania przed sądem złożył także Piotr G., który w czasie, kiedy zginął Ziętara, był redaktorem naczelnym tygodnika „Poznaniak”. Po zniknięciu Ziętary w jego redakcji zawiązała się grupa dziennikarzy, która próbowała rozwikłać sprawę.

„Redakcja prowadziła cały szereg skomplikowanych dochodzeń, jeśli chodzi o dziennikarstwo śledcze i stwierdzam, że sprawa Jarka była najtrudniejszym, największym wyzwaniem przed grupą dziennikarzy śledczych” – zapewniał świadek. Zaprzeczył, że były na niego naciski ze strony wydawcy – kierowany przez niego tygodnik należał do spółki kontrolowanej przez Elektromis. „Gdyby były naciski na mnie w sprawie Jarka Ziętary, na pewno od razu przestałbym kierować tym pismem. Podałbym się do dymisji” – zeznał Piotr G.

Kolejna rozprawa w tej sprawie odbędzie się w lutym.

Jarosław Ziętara, 24-letni dziennikarz „Gazety Poznańskiej”, 1 września 1992 roku wyszedł rano do pracy. To ostatni raz, kiedy go widziano.