Były rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar określa 2021 rok jako paradoksalny. – Z jednej strony pokazał zakusy partii rządzącej do stępienia wolności mediów, ale z drugiej strony dziennikarze znacznie wyraźniej dostrzegają, jak ważna jest ich rola w kontekście nadużyć ze strony obozu władzy – mówi w wywiadzie dla Press.pl Adam Bodnar.
Atak na TVN, niewpuszczanie dziennikarzy i NGO’sów na granicę, pacyfikowanie pracujących na protestach reporterów, nacjonalizacja Polska Press – to tylko w jednym roku. Czy można mówić, że Polska to kraj całkowicie wolnych mediów?
Mamy tendencję, żeby się zachwycać chwilowymi, nagłymi i nietypowymi decyzjami, ale nie powinniśmy zapominać o tym wszystkim, co się zdarzyło wcześniej przez cały 2021 rok. Weto “lex TVN” niczego nie zmienia w kontekście procesów, o których pani powiedziała. Przejęcie Polska Press przez PKN Orlen i podporządkowanie tytułów Polska Press ma nadal swój efekt, bo przecież dziennikarze, którzy odchodzą wyraźnie mówią, że nie godzą się na upolitycznienie redakcji oraz ich pracy. Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej się nie zmienia. Najpierw mieliśmy całkowity zakaz wejścia na teren strefy, a teraz organizowane są wycieczki do strefy stanu parawyjątkowego. Nie można zapominać o ciągłej presji ekonomicznej na redakcje. W tej kwestii symboliczne jest, że pod listami poparcia dla TVN nie podpisywali się dziennikarze Polsatu. I wreszcie, dodałbym jedną rzecz, o której pani nie wspomniała – 10 lutego mieliśmy czarne ekrany telewizyjne oraz wygaszone portale internetowe, nie były nadawane sygnały radiowe ze względu na projekt podatku medialnego. Gdyby nie ten protest prawdopodobnie podatek zostałby wprowadzony. Niezależnie od “lex TVN” z tak prowadzoną polityką PiS wobec mediów Polska nie poprawi niechlubnego wyniku w rankingu wolności prasy Reporterów bez Granic. Obawiam się, że możemy nawet spaść niżej w kolejnym wydaniu z obecnej 64. pozycji.
Która z tych sytuacji zaniepokoiła Pana najbardziej?
“Lex TVN” jest najbardziej doniosłym przykładem, bo w przypadku jego wprowadzenia stracilibyśmy jedyną niezależną telewizję. Możemy się pocieszać na różne sposoby tym, że rozwijają się media oparte na finansowaniu społecznościowym, że pojawiły się nowe stacje internetowe, podcasty, takie tytuły, jak “Zawsze Pomorze”, założony przez dziennikarzy, którzy odeszli z “Dziennika Bałtyckiego” po przejęciu Polska Press przez PKN Orlen. Natomiast dla demokracji i wyborów liczy się to, czy wyborcy są w stanie masowo pozyskiwać informacje na tematy istotne z punktu widzenia kształtowania konkurencji politycznej. Bez największej stacji telewizyjnej (albo z największą stacją, ale jednak ograniczoną w pluralistycznym przekazie), nie byłoby to możliwe. Dlatego uważam “lex TVN” za absolutnie największe niebezpieczeństwo dla wolności mediów minionego roku.
Z drugiej strony prezydent Duda uratował wolność mediów, wetując lex TVN – to może nie jest tak źle?
Może nie tyle Andrzej Duda uratował, co jednak ugiął się pod presją międzynarodową oraz presją wewnątrzkrajową. My jako obywatele mamy poczucie, że nasze protesty nie mają sensu, że niczego nie dają, a tu proszę, jednak coś dały. Nie twierdzę, że były przesądzające, ale na pewno obywatele swoją determinacją i swoją opinią wyrażaną w sondażach pokazali, że im zależy na tym, żeby żyć w państwie, w którym są dowolne media. Myślę także, że te protesty uruchomiły wyobraźnię oraz determinację Unii Europejskiej, organizacji międzynarodowych, no i wreszcie sojusznika, czyli Stanów Zjednoczonych.
W lutym kończy się koncesja TVN7. Czy sądzi Pan, że decyzja Andrzeja Dudy rozwiązała problem rekoncesji? Czy władza jednak nie złożyła broni?
Nie sądzę, aby decyzja prezydenta została na spokojnie przyjęta przez obóz władzy. Moim zdaniem niewykluczony jest wniosek do Trybunału Konstytucyjnego przygotowany przez posłów partii rządzącej, w którym będą kwestionowane przepisy dotyczące mediów. Będą próby poszukiwania innych rozwiązań, aby niewygodne media zakneblować.
Adam Bodnar: „Będą próby poszukiwania innych rozwiązań,
aby niewygodne media zakneblować”
Na ten moment najważniejsze jest, że w czasie zbliżającej się kampanii wyborczej – być może kampanii przed ostatnimi wolnymi wyborami w Polsce – obywatele będą mogli liczyć na w miarę pluralistyczną i konkurencyjną kampanię wyborczą. Gdybym “lex TVN” został do tego czasu przyjęty mielibyśmy scenariusz węgierski, a tak jeszcze mamy poczucie, że TVN stworzy poczucie choć częściowej konkurencji w kontekście wyborczym. Jest to szczególnie ważne, kiedy TVP i inne media publiczne nie wypełniają swojego ustawowego zadania przekazywania informacji, które cechowałyby się „pluralizmem, bezstronnością, wyważeniem i niezależnością oraz innowacyjnością, wysoką jakością i integralnością przekazu” (art. 21 ust 1. ustawy o radiofonii i telewizji).
Przed nami walka o kształt regulacji dot. dostępu do informacji publicznej. Jest Pan tu pesymistą?
W warunkach życia publicznego, które funkcjonuje w ramach społeczeństwa informacyjnego, gdzie informacja stanowi niezwykłą wartość, wydaje mi się, że jakiekolwiek próby ograniczania dostępu do informacji publicznej będą prowadziły w istocie do kontrreakcji. Władza z pewnością będzie dążyła do tego, żeby dostęp do informacji publicznej ograniczać, ale jednocześnie mam wrażenie, że społeczeństwo będzie poszukiwało tych informacji i dostawało te informacje z innych źródeł. To w efekcie będzie dla władzy znacznie bardziej kosztowne i szkodliwe niż gdyby po prostu pozostawili dostęp do informacji publicznych w niezmienionym kształcie. Jeżeli władzy wydaje się, że ograniczenia spowodują, że pewne informacje nie będą wyciekały albo nie będą ujawniane, to nic bardziej błędnego. One po prostu będą wychodziły innymi drogami od sygnalistów ze spółek skarbu państwa, ministerstw czy organów władzy publicznej.
Dostrzegł Pan jakieś pozytywy w 2021 roku?
To, co jest myślę stosunkowo pozytywne, jeśli chodzi miniony rok, to mimo wszystko rozwój dziennikarstwa śledczego. Reportaży ważnych dla społeczeństwa było bardzo wiele, czego dowodzą nagrody (takie jak Grand Press).
Szczególnie ciekawym przykładem jest portal Wirtualna Polska, który jeszcze niedawno kojarzył się z “Krzysztofem Suwartem”. To w tym roku się zmieniło i WP kojarzy się teraz z Szymonem Jadczakiem, Mateuszem Ratajczakiem i ujawnieniem afery Mejzy. Fakt, do czego doprowadziło ujawnienie tej afery pokazuje, jakie znaczenie może mieć dziennikarstwo śledcze dla funkcjonowania współczesnej Polski, a także jaką rolę mogą pełnić niezależne portale informacyjne. Być może 2021 roku jest na swój sposób paradoksalny, bo z jednej strony pokazał zakusy partii rządzącej do stępienia wolności mediów, ale z drugiej strony dziennikarze znacznie wyraźniej dostrzegają jak ważna jest ich rola w kontekście nadużyć ze strony obozu władzy. Za tym idzie sympatia widzów, czytelników i słuchaczy, a także rosnący w siłę potencjał finansowania społecznościowego (crowdfunding i modele subskrypcyjne) dla mediów.
Rozmawiała Barbara Erling