Europejska Konfederacja Związków Zawodowych wszczęła procedurę dotyczą wykluczenia NSZZ „Solidarność” ze swoich szeregów. Zrobiono to po publikacji przez „Tygodnik Solidarność” wywiadu z Marine Le Pen. – Pozostając wierni ideałom Solidarności zrodzonym przeszło 40 lat temu z wielkiego narodowego zrywu, szanujemy różne punkty widzenia – napisano w oświadczeniu redaktorów naczelnych „Tygodnika Solidarność” i Tysol.pl ws. zarzutów dot. wywiadu z Marine Le Pen i serwisu Tysol.fr
Pod koniec listopada „Tygodnik Solidarność” zamieścił wywiad z prawicową kandydatką na prezydenta Francji Marine Le Pen. Rozmowa ukazała się również we francuskojęzycznej edycji portalu Tysol.fr. Publikacja nie spodobała się czołowym francuskim związkom zawodowym. Ich szefowie wszczęli w tej sprawie postępowanie wyjaśniające, zagrozili nawet wykluczeniem NSZZ „Solidarność” z Europejskiej Konfederacji Związków Zawodowych. Krytyczną narrację przyjęła też część francuskich mediów, m.in. „Le Monde”.
„Nie możemy wyjść z szoku”
„Od kilku dni nie możemy wyjść z szoku. Zarzuty, z którymi spotykamy się ze strony francuskich związków zawodowych, mediów francuskich i polskich, dotyczące wywiadu, jaki przeprowadziliśmy z Marine Le Pen i istnienia francuskojęzycznego portalu Tysol.fr są tak absurdalne i groteskowe, że nawet biorąc pod uwagę upadek pojęcia dziennikarstwa, mówią więcej o naszych krytykach niż o nas” – czytamy w oświadczeniu opublikowanym w piątek na portalu Tysol.pl.
Zwrócono uwagę, że „od kliku dni trwa kampania mająca zdyskredytować +Tygodnik Solidarność+, portal Tysol.pl, a nawet samą Solidarność, ponieważ media należące do związku zawodowego, który zmienił historię ludzkości, ośmieliły się wykonywać swoją pracę i realizować misję, do której powołane zostały ponad 40 lat temu”. „Pojawiły się oskarżenia o +wspieranie skrajnej prawicy+ i +wspieranie łamania wolności słowa+ (sic!), +odmowę praw osób LGBT+ czy +stygmatyzację imigrantów+” – wyjaśniono.
Zaznaczono, że „nasi krytycy czują się wręcz +zdumieni i obrzydzeni+”, a „kilka francuskich związków zawodowych zaprotestowało, pojawiły się nawet groźby wykluczenia Solidarności ze struktur Europejskiej Konfederacji Związków Zawodowych, a francuski +Le Monde+ i liczne media w Polsce ochoczo to podchwyciły”.
„Kompletnym idiotyzmem jest już samo łączenie Solidarności z publikacjami +Tygodnika Solidarność+, Tysol.pl czy Tysol.fr” – oceniono.
Wyjaśniono, że „oczywiście Związek jest właścicielem Tysol Sp. z o.o., będącej między innymi wydawcą +Tygodnika Solidarność+ i portali Tysol.pl i Tysol.fr, ale media, co wynika choćby z prawa prasowego, są bytem samodzielnym!”. „Nikt z Gdańska nie dzwoni do nas z poleceniem, czy mamy opublikować wywiad z Marine Le Pen, czy powołać do życia francuskojęzyczny portal, ani tym bardziej nie może nakazać usunięcia publikowanych treści” – zaznaczono.
Zwrócono uwagę, że „żaden z naszych krytyków nie pofatygował się po opinię czy informację na ten temat ani do redaktora naczelnego +Tygodnika Solidarność+ Michała Ossowskiego, odpowiedzialnego za treści na łamach +Tygodnika Solidarność+, w tym wywiad z Marine Le Pen, ani do redaktora naczelnego portalu Tysol.pl Cezarego Krysztopy, odpowiedzialnego za treści na łamach Tysol.pl i Tysol.fr”. „Media wypisują bzdury o artykułach na łamach portalu informacyjnego Tysol.pl, które rzekomo miałyby być +komunikatami związkowymi+, podczas gdy w rzeczywistości stanowią one wytwór pracy własnej dziennikarzy redakcyjnych relacjonujących określone wydarzenia z życia Związku” – napisano.
„Trudno więc nie odnieść wrażenia, że sprawa naszych publikacji jest wykorzystywana jako pretekst do uderzenia w potężny Związek oparty na ideałach patriotyzmu i społecznej nauce Kościoła katolickiego, z natury rzeczy niewygodny dla +progresywnego+ establishmentu” – podkreślono. „Nie jest jednak naszą rolą wypowiadanie się w imieniu Związku. Solidarność doskonale potrafi bronić się sama” – dodano w oświadczeniu.
Zaznaczono, że „do zarzutów francuskich związków zawodowych bardzo niezręcznie nam się odnosić, ponieważ nie wiedzieć czemu skierowane są nie do nas, tylko do Solidarności”. „Jednakowoż dotyczą naszych decyzji” – napisano.
„Być może we Francji jest inaczej, ale u nas, w Polsce, istnieje wolność słowa”
„Być może we Francji jest inaczej, ale u nas, w Polsce, istnieje wolność słowa, która gwarantuje nam, redaktorom naczelnym +Tygodnika Solidarność+ i Tysol.pl, możliwość swobodnego podejmowania decyzji, i prawo prasowe, które czyni stanowisko redaktora naczelnego stanowiskiem samodzielnym” – podkreślono. „Z kolei standardy dziennikarskie nie przewidują wydawania poleceń w zakresie publikacji, nawet ze strony właściciela” – dodano.
„Jeżeli więc Pan Philippe Martinez, szef CGT, i Pan Laurent Berger, szef CFDT, chcą się czegoś na temat naszych publikacji dowiedzieć, to zapraszamy do kontaktu, bardzo chętnie wyjaśnimy im, że +Tygodnik Solidarność+, pierwsze wolne pismo za żelazną kurtyną, nie po to zrzucał okowy komunistycznej cenzury, by przyjmować pęta cenzury Panów Martineza i Bergera” – czytamy w oświadczeniu.
Zwrócono uwagę, że „bardzo interesujący jest +szturm+, który na nasze publikacje przypuścił na łamach +Le Monde+ Pan Jakub Iwaniuk”. „Swojsko brzmiące, jak na francuskie media, nazwisko. Nie bez powodu. To były pracownik +Gazety Wyborczej+, co w tej sytuacji być może ma znaczenie, być może nie ma” – napisano. Oceniono, że „publikacje Jakuba Iwaniuka we francuskiej prasie sprawiają, że można by odnieść wrażenie, że został oddelegowany +na odcinek+ oczerniania rodzinnego kraju, na co wielokrotnie zwracał uwagę redaktor prowadzący atakowanego przez Jakuba Iwaniuka francuskojęzycznego serwisu Tysol.fr Patrick Edery, doświadczony francuski dziennikarz, były współpracownik Agence France-Presse, +Le Figaro+, obecnie współpracujący również z tygodnikiem +Valeurs Actuelles+”.
Wyjaśniono, że „w swoim materiale redaktor Iwaniuk stara się nie wyrażać własnej opinii, ale jednocześnie poprzez dobór rozmówców i cytatów przedstawia sprawę jednostronnie i w sposób zafałszowany”. „W artykule wybrzmiewa np. wątek dotyczący zdjęcia uśmiechniętej Marine Le Pen na okładce +Tygodnika Solidarność+, mający być dowodem na sympatię ze strony redakcji dla francuskiej polityk. Jakie więc zdjęcie legalnie działającego we Francji polityka, niebędącego w stanie oskarżenia i mającego szanse na drugą turę wyborów prezydenckich, zadowoliłoby Panów Martineza, Bergera i Iwaniuka? Le Pen z rogami? Z wybitymi zębami? Z uciętą głową?” – czytamy w oświadczeniu.
Jak zaznaczono, „to samo dotyczy wybrzmiewającego w materiale zarzutu o +wspieranie skrajnej prawicy+, co rzekomo miałoby +stać w sprzeczności z walką, jaką francuskie związki zawodowe prowadziły wraz z Solidarnością 40 lat temu+”. „Nie do końca wiemy, co ma być tą +skrajną prawicą+, być może chodzi o wszystko, co znajduje się na prawo od lewicowych związków zawodowych czy byłego pracownika +Gazety Wyborczej+, ale na litość, Panowie! Być może ktoś Was wprowadził w błąd” – napisano. „Solidarność 40 lat temu walczyła ze skrajną i brutalną lewicą, nie prawicą” – podkreślono. Jak dodano, „taką właśnie naturę miał agresywny reżim junty komunistycznego gen. Wojciecha Jaruzelskiego”.
„Wbrew absurdalnym zarzutom na naszych łamach publikują imigranci, którzy znaleźli w Polsce bezpieczną przystań dla swojej potrzeby wolności, czy osoby otwarcie deklarujące się jako homoseksualne, i nie mamy z tym problemu” – napisano. „Przeciwnie, pozostając wierni ideałom Solidarności zrodzonym przeszło 40 lat temu z wielkiego narodowego zrywu, szanujemy różne punkty widzenia. A że nie są to punkty widzenia, które Panu odpowiadają? Cóż, jesteśmy gotowi tę ofiarę ponieść” – podkreślono.
Zapytano, „czemu ma służyć ilustrowanie artykułu na temat naszych publikacji zdjęciem demonstracji Solidarności w Luksemburgu?”. „Bo można odnieść wrażenie, że manipulacji. +Tygodnik Solidarność+ i Tysol.pl, owszem, relacjonowały demonstrację, ale w niej nie uczestniczyły” – wyjaśniono.
„Na koniec chcielibyśmy wyraźnie podkreślić. Jeżeli ktoś liczył na to, że nas przestraszy, to się przeliczył. Może nie jesteśmy wielkim koncernem medialnym, mamy swoje braki, ale służymy wielkiej idei niesionej od 40 lat wspólnie z Solidarnością. Idei wolności” – podkreślono.
Jak wyjaśniono, „ta idea nakłada na nas zobowiązania, w ramach których nie leży uginanie się przed żądaniami cenzury”. „Szczerze mówiąc, nie leży to również w naszej naturze. Dlatego, jeśli nasze dotychczasowe publikacje wywołały takie oburzenie, to niech oburzający się zapną pasy i wezmą coś na uspokojenie, bo szykujemy kolejne” – zapowiedziano. „Mówiąc kolokwialnie – będzie grubo” – czytamy w zakończeniu oświadczenia.