Twaróg: Najlepsze informacje publiczne mamy w rządowych mejlach

Problem polega na tym, że wszystkie te prawne pląsy wokół ustawy o dostępie do informacji publicznej wyglądają wyłącznie jak przeciąganie liny między władzą a dziennikarzami. A dziennikarze nikogo nie obchodzą – pisze Marek Twaróg z Press.pl w dniu, kiedy Trybunał Konstytucyjny miał zająć się ustawą o dostępie do informacji publicznej (ale rozprawę odroczył).

O ustawie mówiło się dziś zatem niemal wyłącznie w kontekście dziennikarzy. A przecież dziennikarze w najlepszym wypadku nikogo nie obchodzą, a po prawdzie – większość życzy im jak najgorzej. Nic dziwnego więc, że oprócz środowiska dziennikarskiego, prawników i organizacji walczących o jawność życia publicznego nikogo dziś specjalnie nie zainteresowało, co dzieje się (miało się dziać) w Trybunale Konstytucyjnym.

Majstrowanie przy ustawie uderzy w dziennikarzy, lecz uderzy przede wszystkim we wszystkich obywateli, którzy mogli mieć dotąd poczucie, że demokracja zabezpiecza ich prawa. Jednym z takich praw jest gwarantowane przez art. 61 Konstytucji RP prawo do wiedzy o działaniach władzy. Prawdopodobnie lepiej byłoby więc przedstawiać zagrożenie, jakie niesie ze sobą wniosek prezes Sądu Najwyższego, na przykładzie mieszkańca miasta, który nie może dowiedzieć się, ile pieniędzy dostaje znienawidzony klub sportowy z kasy samorządu, albo lokatora, który nie może poznać kwoty, za którą źle wyremontowano klatkę bloku komunalnego.

Dziennikarze muszą eksponować ten temat i walczyć z kolejnym ograniczeniem demokratycznych swobód. Nie zmienia to jednak faktu, że już dawno – w przypadku wielu dziennikarskich śledztw – ustawa ta nie gwarantowała dostępu do dokumentów. Urzędnicy nauczyli się radzić sobie z namolnymi dziennikarzami, interpretowali ustawę zawężająco, udawali, że nie dostają pism, krótko i po piłkarsko mówiąc – grali na zmęczenie przeciwnika. Od dawna nie było chyba w Polsce konferencji na temat jawności życia publicznego, na której nie usłyszelibyśmy narzekań na urzędniczą obstrukcję w kontekście dostępu do informacji.

Przed nami więc walka o zasady generalne, ale wkrótce – także o szczegółowe regulacje, które pozwolą wreszcie w pełni realizować prawo do informacji. Które zmienią w Polsce kulturę prawną – z kultury tajemnicy na kulturę jawności, jak ktoś to kiedyś trafnie sformułował.

Rozprawa przed Trybunałem Konstytucyjnym została odroczona do nie wiadomo kiedy, ale temat wróci. Dobrze byłoby pomyśleć, jak zainteresować nim każdego w Polsce.

Dziennikarze tymczasem nie muszą rozrywać szat. Chwilowo postulat jawności życia publicznego realizowany jest dzięki ministerialnej skrzynce mejlowej, z której dowiadujemy się znaczne więcej niż z pism wysyłanych nam przez urzędy w odpowiedzi na wnioski o udostępnienie informacji publicznej.