Mateusz Morawiecki stwierdził, że członkowie rządu rozważają „utworzenie odpowiedniego miejsca, ośrodka bardzo blisko granicy, w którym to ośrodku dziennikarze by mieli też dużo szybszy dostęp do informacji, do osób, które mieszkają w pasie przygranicznym”. Wielu dziennikarzy skrytykowało ten pomysł. – Chcemy zobaczyć granicę, a nie ośrodek – podkreśliło Stowarzyszenie Fotoreporterów.
W środę Mateusz Morawiecki spotkał się z przewodniczącym Rady Europejskiej Charlesem Michelem w sprawie kryzysu migracyjnego na granicy polsko-białoruskiej. Na konferencji prasowej był pytany o możliwość dopuszczenia tam dziennikarzy (na początku września w pasie przygranicznym wprowadzono stan wyjątkowy obejmujący m.in. zakaz realizowania materiałów przez dziennikarzy).
Szef rządu zwrócił uwagę, że w wojnie hybrydowej walka toczy się przede wszystkim na polu informacyjnym. „Stawką działań Łukaszenki jest nie tylko atak na Polską granicę, ale też wpływ na opinię publiczną na Zachodzie” – mówił. Zapewnił, że nie ma „obaw co do obecności mediów na granicy”, choć ocenił, że są one podatne na białoruskie i rosyjskie fake newsy.
– Cała sieć internetowa jest zalana różnymi informacjami, które już zdążyły być wyjaśnione na szczęście, ale ile jest takich, które nie zostały wyjaśnione. Główny problem polega na tym, że obecność mediów intensyfikuje działania prowokacyjne (ze strony Białorusi – PAP) – zaznaczył Mateusz Morawiecki.
Morawiecki proponuje ośrodek dla dziennikarzy „bardzo blisko granicy”
Premier ocenił też, że obecnie sytuacja na granicy „jest na tyle napięta, że mogłoby to stworzyć bezpośrednie zagrożenie dla dziennikarzy i osób postronnych, którzy chcieliby na tej pierwszej linii frontu się znaleźć”.
– Rozważamy wraz z panem ministrem spraw wewnętrznych i z panem ministrem obrony narodowej utworzenie odpowiedniego miejsca, ośrodka bardzo blisko granicy, w którym to ośrodku dziennikarze by mieli też dużo szybszy dostęp do informacji, do osób, które mieszkają w pasie przygranicznym, przecież one są również osobami bezpośrednio dotkniętymi przez ten kryzys – zapowiedział premier.
Dziennikarze: chcemy zobaczyć granicę a nie ośrodek
Propozycję premiera krytycznie oceniło wielu dziennikarzy na Twitterze. – To jeden z głupszych pomysłów, o jakim słyszałem. Nie potrzebujemy rządowego safari, ale wolnego dostępu do granicy. Niech służby wydają akredytacje, tak jak dzieje się to w strefach wojny – stwierdził Roman Imielski, wicenaczelny „Gazety Wyborczej”.
– Trochę przypomina pomysły marszałka Kuchcińskiego o „centrum medialnym” w Sejmie, który został ostatecznie wyśmiany. Tu kontekst oczywiście zupełnie inny i jest to jakiś krok do przodu w kierunku transparentności. Ale czy to zadziała? Szybko się przekonamy – napisał Tomasz Żółciak z „Dziennika Gazety Prawnej”. – Będą tam siedzieli wyznaczeni „mieszkańcy z pasa” i dzielili się swoimi odczuciami? – spytała Bianka Mikołajewska z OKO.press.
– Nie porównując, w Sejmie próbowali już zrobić taki ośrodek dla dziennikarzy, którzy mieliby reglamentowany dostęp do informacji. Tam nie przeszło i tu też nie powinno. Śp. Waldemar Milewicz w grobie się przewraca – ocenił Jacek Nizinkiewicz z „Rzeczpospolitej” – Serio, ośrodek dla dziennikarzy? Skąd ci geniusze czerpią pomysły? – zapytała Edyta Żemła z Onetu. – Kojec dla dziennikarzy… – skwitowała Agnieszka Burzyńska z „Faktu”.
– Panie Premierze potrzebujemy swobodnego dostępu do informacji, także na granicy polsko – białoruskiej. Chcemy zobaczyć granicę, a nie ośrodek – napisano na profilu Stowarzyszenia Fotoreporterów.
Rzecznik rządu zapowiada serwis z informacjami i materiałami od służb
– Finalizujemy w CIR (Centrum Informacyjnym Rządu – przyp.) prace nad serwisem internetowym w wersji polskiej i angielskiej, gdzie będą dostępne nagrania wideo, zdjęcia oraz bieżące informacje pochodzące ze wszystkich instytucji i służb, które odpowiadają na bezpieczeństwo naszych granic – poinformował we wtorek na Twitterze rzecznik rządu Piotr Müller.
Jak dodał, celem serwisu jest zebranie wszystkich publikowanych informacji w różnych kanałach. – Te informacje są już dostępne w różnych kanałach, ale chcemy żeby też było jedno centralne miejsce – zaznaczył Müller.
Odniósł się do wpisu publicysty Eryka Mistewicza. – Francuscy wydawcy sygnalizują brak dobrej jakości zdjęć i nagrań wideo od strony polskiej. Używają zdjęć i nagrań rosyjskich i białoruskich, tych z płaczącymi dziećmi, bo nie ma materiałów dobrej jakości wideo i photo od Polaków – stwierdził Mistewicz.