Według ujawnionych w piątek maili, ojciec Tadeusz Rydzyk miał naciskać na premiera w sprawie jednej ze swoich inwestycji. Bartosz Węglarczyk podkreśla, że Rydzyk „ma telefony do wszystkich najważniejszych ludzi w rządzie”. – Dzwoni albo pisze SMS-y i się dzieje to, czego on chce. Niewątpliwie to stuprocentowo prawdziwa rozmowa – zaznacza szef Onetu.
W piątek serwis Poufnarozmowa.com zamieścił screeny, m.in. z SMS-em, jaki do Mateusza Morawieckiego miał wysłać Tadeusz Rydzyk. „Panie Premierze, po naszej – wczoraj – rozmowie, miał zareagować min Dworczyk. Nic z tego. Chodzi o »park pamięci narodowej« ratowanie Żydów i Ukraińcy. TO jest pilne (pisownia oryginalna – red.)” – pisał założyciel Radia Maryja do premiera Rzeczypospolitej.
Tego samego dnia szef kancelarii premiera Michał Dworczyk miał napisać do swojego pryncypała maila, w którym zapewniał, że zajmuje się „tą sprawą (wśród innych pożarów)”. „Twoją decyzję w tej chwili opracowuje RCL (Rządowe Centrum Legislacji – red.) – będziesz ją miał dziś wieczorem do podpisu. Staram się nie dopuścić aby w rozliczeniu była np. faktura na 1.2 mln dla szkoły TR (Tadeusza Rydzyka, prawdopodobnie chodzi o Wyższą Szkołę Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu – red.) oraz wyeliminować inne wrażliwe kwestie” – czytamy w odpowiedzi od Dworczyka.
Treści SMS-ów i maila nie dziwią Bartosza Węglarczyka, redaktora naczelnego Onetu. – Byłem kiedyś świadkiem, jak ojciec Rydzyk spotkał się z zagraniczną delegacją pewnego kraju, ona narzekała, że ma problem z dostaniem się do jednego z ministrów – opowiada portalowi Wirtualnemedia.pl Węglarczyk. – Ojciec Rydzyk był zdziwiony, „to nie może tak być”, powiedział. Wyciągnął z kieszeni telefon i przysięgam, że dosłownie w dwadzieścia sekund załatwił spotkanie z ministrem. Minister stanął na baczność, zapytał, kiedy ma przyjąć delegację i przyjął ją wtedy, kiedy Rydzyk powiedział, że ma to zrobić – dodaje.
Węglarczyk podkreśla, że Rydzyk „ma telefony do wszystkich najważniejszych ludzi w rządzie”. – Dzwoni albo pisze SMS-y i się dzieje to, czego on chce. Niewątpliwie to stuprocentowo prawdziwa rozmowa – zaznacza szef Onetu.
Maile prawdziwe „beyond a reasonable doubt”
Czy w ogóle istnieją wątpliwości co do treści publikowanych przez Poufną Rozmowę? – Wiemy, że to prawdziwe maile. To oczywiste. Wszyscy ludzie z zewnątrz potwierdzili, że takie wiadomości wysyłali. Żadna z osób, które pytaliśmy o potwierdzenie, jeszcze nie powiedziała, że w mailach było coś nieprawdziwego. Potwierdzali zarówno swoje maile, jak i te, które dostali od pana Dworczyka – podkreśla Węglarczyk. Jak zaznacza, zgadzają się daty wydarzeń opisywanych w ujawnionych wiadomościach, jeśli ktoś ustalał, że coś ma się wydarzyć, to się to wydarzało. – Rozmawiamy z ludźmi z PiS, którzy nieoficjalnie potwierdzają prawdziwość tych maili. Nie ma co do tego żadnej wątpliwości – dodaje.
Zdaniem Węglarczyka, rząd jednak nigdy nie potwierdzi prawdziwości wycieku. – On wie, co jeszcze ukaże się w mailach, krążą o tym plotki. Teraz zachowuje się jak w aferach szpiegowskich: nawet jeśli złapią naszego szpiega, nie potwierdzamy, bo wtedy to inny poziom afery. Niczego nie potwierdzamy, niczemu nie zaprzeczamy, możemy się wykpić od jakiejkolwiek odpowiedzialności – mówi. Bo, jak dodaje, przyznanie, że maile są autentyczne oznaczałoby, że Dworczyk musi odejść. – A tego nie chce premier. Odejść musiałoby prawdopodobnie więcej osób, choćby prezes PAP, bohater kilku wspaniałych maili. W ten zaś sposób nikt za te wiadomości nie poniesie odpowiedzialności – twierdzi naczelny Onetu.
– Jest takie wyrażenie w anglosaskim prawodawstwie „beyond a reasonable doubt”. Gdy coś się udowodni i zdrowy rozsądek mówi, że nie ma innej możliwości, że tak być musiało, to skazuje się człowieka. I tu mamy podobną sytuację: pan Dworczyk jest skazany. Wiemy, że maile są prawdziwe „beyond a reasonable doubt”. Rozumiem polityczne powody, że rząd ich nie potwierdza. Ale to dla prawdy nie ma żadnego znaczenia – podkreśla Węglarczyk.
„Autorom maili zaciera się granica między tym, co załatwiają sobie pokątnie, a co robią jako urzędnicy państwowi”
Wicenaczelna i szefowa działu śledczego OKO.press Bianka Mikołajewska zwróciła uwagę na wątek faktur, pojawiający się w mailu Dworczyka do Morawieckiego.
Sam fakt SMS-ów od Rydzyka nie jest jednak dla niej niczym zaskakującym. – W odróżnieniu od wielu innych ujawnionych maili – zastrzega. – Wizyty u ojca Rydzyka, goszczenie się – to nie zostawia wątpliwości co do charakteru relacji. Rydzyk wiele lat potrafił publicznie stawiać władze do pionu – przypomina Mikołajewska.
Wicenaczelna OKO.press również nie ma najmniejszych wątpliwości, że publikowane przez Poufną Rozmowę wiadomości są autentyczne. – Przestałam pisać o „rzekomych” mailach czy o takich, które „mają pochodzić” ze skrzynki Dworczyka. Mieliśmy wiele potwierdzeń ich prawdziwości. Rząd nie zaprzecza, a one zawsze są umiejscowione w jakimś kontekście – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Mikołajewska. Jak dodaje, zagadką jest wyłącznie kto i według jakiego klucza je ujawnia. – Czym się kieruje, ujawniając je w tym, a nie innym czasie. Sama jednak treść tych wiadomości jest na tyle bulwersująca, że nie sposób zamykać na to oczy – dodaje.
– Autorom maili całkowicie zaciera się granica między tym, co załatwiają sobie pokątnie, a co robią jako urzędnicy państwowi. W przypadku maila dotyczącego Rydzyka zastanawia, jako kto wydają sobie polecenia? Załatwiają prywatną przysługę panu Rydzykowi czy to oficjalne działanie najwyższych urzędników państwowych? – pyta Mikołajewska.
W czerwcu serwis Poufnarozmowa.com ujawnił pierwsze screeny pochodzące ze skrzynki szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michała Dworczyka – od tego czasu publikuje je regularnie, niedawno m.in. z mailami instruującymi jak pouczać prezesa PAP, zawierającymi dewizę Waffen SS czy odpowiedzi na pytania dziennikarza „Gazety Wyborczej”.