Ilość nieprawdziwych informacji będzie rosła

„Coraz częściej żyjemy w subiektywnych bańkach”

Dezinformacja oraz ilość nieprawdziwych informacji będzie rosła – przekonywali paneliści podczas Kongresu 590. Wskazywali m.in., że coraz częściej żyjemy w subiektywnych bańkach, które wpływają na odbiór świata, przez co możemy być bardziej podatni na dezinformację.

W trakcie Kongresu 590 odbył się panel pt. „Prawda, czy fałsz? Czyli kto rządzi w Internecie” w trakcie którego prelegenci dyskutowali na temat dezinformacji, roli mediów czy też platform społecznościowych oraz tzw. fake newsów.

Moderujący spotkanie prezes Polskiej Agencji Prasowej Wojciech Surmacz przywołał raport „Digital 2021 Global Overview Report”, w którym wskazano m.in. na rosnący zasięg i wypływ internetu i urządzeń mobilnych. Surmacz wyliczał, że w 2021 roku na świecie liczba użytkowników telefonów komórkowych wyniosła ponad 5,2 mld osób, co stanowiło 66,6 proc. populacji. Z kolei 4,6 mld światowej populacji korzystała z internetu i był to wzrost o 316 mln osób w stosunku do stycznia 2020 roku, a globalna penetracja internetu wynosi obecnie blisko 60 proc. Odnośnie mediów społecznościowych, to obecnie korzysta z nich 4,2 mld osób, a w ciągu ostatnich 12 miesięcy ich liczba wzrosła o 490 mln osób.

Surmacz przywołał również inne badania, które pokazują jak odbierane są media. Jak podkreślił, w latach 2020-2021 zaufanie do mediów na świecie spadło o 8 proc. i obecnie 53 proc. populacji mediom nie ufa. Prezes PAP dodał, że badania pokazują, iż 61 proc. ludzi, którzy deklarują brak zaufania do mediów wskazuje, że wiąże się to z brakiem obiektywizmu. Blisko 60 proc. osób twierdzi też, że media albo przesadzają bądź całkowicie fabrykują informacje po to, by wesprzeć swoją ideologię.

Zjawisko dezinformacji i fake newsów będzie w przyszłości narastać

Psycholog społeczny i biznesu dr Leszek Mellibruda ocenił, że zjawisko dezinformacji i fake newsów będzie w przyszłości narastać. Zwrócił uwagę, że fake newsy różnią się od siebie i inaczej są budowane, o ile kierowane do poszczególnych osób, a inaczej, jeśli dotyczą instytucji, czy ogólnych wydarzeń.

Mellibruda przekonywał, że jeśli mówimy o prawdzie, rzeczywistości, to należy na to spojrzeć z trzech perspektyw. Podkreślił, że żyjemy w trzech perspektywach i są nimi: świat realny i rzeczywista prawda; drugi wymiar to „subiektywny real”; trzecim wymiarem jest świat wirtualny.

Psycholog tłumaczył, że często ten „subiektywny real” staje się ważniejszy od prawdziwego świata i powoduje, że ludzie poznają rzeczywistość opierając się na subiektywnym punkcie widzenia. Dodawał, że ten subiektywny odbiór świata, podbity tym wirtualnym, może powodować deformację myślenia i stąd tak duża popularność fake newsów i wierzenia w nie.

Małgorzata Kilian, prezes Stowarzyszenia Demagog, organizacji, której zadaniem jest weryfikacja informacji, sprawdzanie informacji w wiarygodnych źródłach, podkreśliła, że nie jest tak, że ludzie nie chcą otrzymywać prawdziwych informacji. Zwróciła jednak uwagę, że problem z fake newsami polega na tym, że padają one na podatny grunt, który wynika m.in. ze sporów politycznych, hejtu, wielkich podziałów społecznych itd. Wskazała m.in. przykład fałszywych informacji na temat sieci 5G, czy szczepionek.

Kilian podkreśliła, że systemowo z fake newsami nie da się walczyć. Nie należy również zrzucać winy na technologię mimo tego, że pozwala ona na rozprzestrzenianie fałszywych informacji. Zwróciła uwagę, że rozwiązaniem nie jest przykładowe zabranie dziecku telefonu tylko nauczenie go jak z tego urządzenia korzystać. Zaznaczyła, że konieczna jest edukacja medialna, wzrost kompetencji cyfrowych, które pozwolą nam lepiej filtrować docierające informacje.

W podobnym tonie wypowiedział się prezes i strateg w Agencji PR Publicon Szymon Sikorski, który wskazał, że użytkownicy dużych portali społecznościowych zaczynają powoli weryfikować informacje, jakie do nich docierają i często nabierają dystansu do tych informacji.

Z czego wynika popularność fake newsów

Sikorski dodał, że popularność fake newsów wynika m. in z tego, że tradycyjne media ograniczają zatrudnienie i nastawione są na szybkie przekazywanie informacji. Przypomniał, że nad sprawą Watergate dziennikarze pracowali przez dwa lata, co – jak zauważył – w obecnych czasach, przy ograniczonych zasobach byłoby bardzo trudne. Wskazał, że ludzie chcą „newsów”, których jest teraz kilkadziesiąt razy więcej niż w latach dwutysięcznych. To – jak kontynuował – przy ograniczonych możliwościach tradycyjnych mediów, tworzy pole do wielu nadużyć.