Cezary Łazarewicz o napięciach między światem filmu i literatury: „Potrzebne standardy dobrych praktyk”

W 2017 roku Cezary Łazarewicz za książkę "Żeby nie było śladów" dostał nagrodę Nike

Potrzebna jest platforma spotkania między światem filmu i książki – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Cezary Łazarewicz, autor książki „Żeby nie było śladów”. Film powstały na podstawie tego reportażu trafił na Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Wenecji, ale – jak wskazywali niektórzy pisarze – zabrakło tam podkreślenia obecności Łazarewicza, a takie traktowanie autorów przez filmowców staje się regułą. Łazarewicz komentuje: – Osobiście nie mam pretensji, ale widać, że coś ogólnie pękło.

Sprawa zaczęła się od facebookowego wpisu Marcina Mellera, który skomentował zdjęcie z czerwonego dywanu w Wenecji. Stoją na nim twórcy filmu „Żeby nie było śladów” – ale brakuje tam Cezarego Łazarewicza. A to on opisał w swojej reportażowej książce to, jak tuszowano śmierć Grzegorza Przemyka w 1983 roku.

„Błyszczycie dzięki naszym pomysłom”

Na podstawie tej książki Jan P. Matuszewski nakręcił swój film. „Słuchajcie aroganckie dzbany! Gdyby nie pasja Cezarego, gdyby nie jego wrażliwość i poszukiwanie prawdy, lata pracy, gdyby nie jego genialna książka to by Was tam nie było” – napisał Meller.

Dzień później wtórował mu Zygmunt Miłoszewski. „Drodzy przyjaciele ze świata filmu – naprawdę? Skoro dzięki naszym pomysłom błyszczycie i opłacacie swoje rachunki, to zadbajcie choć trochę o nas, może wtedy wpadniemy na więcej pomysłów, dzięki którym będziecie mogli pobłyszczeć i opłacić więcej rachunków” – napisał na swoim facebookowym koncie.

Łazarewicz: „To nie mój film”

W poniedziałek głos zabrał Cezary Łazarewicz, odpisując obu pisarzom i przedstawiając swoja wersję. „Film został wybrany do konkursu głównego festiwalu w Wenecji, gdzie miał mieć swoją premierę. To wielki sukces tego filmu. Wtedy właśnie znajomi zaczęli dopytywać, czy jadę na festiwal. Odpowiadałem, że to nie mój film, że powstał na podstawie książki, a Wenecja jest filmowa, a nie książkowa” – przekonuje autor.

Dalej Łazarewicz opisuje, skąd wzięło się zamieszanie: na cztery dni przed premierą producentka potwierdziła, że są dwie wejściówki na wenecki Festiwal, dla niego i żony. „Akurat byliśmy z przyjaciółmi na pizzy. Dlatego Marcin Meller i Zygmunt Miłoszewski byli świadkami naszych wariackich poszukiwań smokingu, sukni i przygotowań do wyjazdu. W poniedziałek Ewa (żona – przyp. J.K.) zdążyła kupić bilety, zarezerwować hotel i w środę po południu byliśmy już w Wenecji”.

Dalej autor przekonuje: określenie „aroganckie dzbany” w odniesieniu do osób zaangażowanych w produkcję „nie powinno było paść w tej wymianie opinii, bo sprowadziło ją na manowce”.

„Potrzebna platforma spotkania”

Co powinno być sednem tej dyskusji? W rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl Cezary Łazarewicz podkreśla, że jest wielu autorów książek, którzy nie legitymują się aż tak znanymi nazwiskami, jak np. Jakub Żulczyk czy Szczepan Twardoch – i są traktowani przez filmowców znacznie gorzej. – Marcin Meller i Zygmunt Miłoszewski w pewien sposób dotknęli sedna problemu. Myślę, że chodzi w tym wszystkim o redystrybucję prestiżu. Po ich wpisach coś pękło, ludzie zaczęli rozmawiać o problemie. Może coś z tego powstanie – zastanawia się autor.

Dodaje też, że z tych rozmów powinno wykluć się coś konkretnego: – Jakaś platforma spotkania między światem filmu i książki. Mogliby tam spotykać się i dyskutować pisarze, producenci, scenarzyści, autorzy. Świetnym miejscem do tego byłaby Unia Literacka. Skupia ona takie jest osoby, jak Jacek Dehnel, Zygmunt Miłoszewski czy Olga Tokarczuk. Mam na myśli spotkania ludzi, którzy od miesięcy pracują, przygotowują standardowe umowy i kontrakty, żeby wypracować standardy dobrych praktyk, które można by było stosować w podobnych przypadkach – konkluduje Łazarewicz.

Film – kandydatem do Oscara

Cezary Łazarewicz za reportaż o pobiciu i śmierci Grzegorza Przemyka został nagrodzony w 2017 roku nagrodą Nike. Wcześniej dostał też Nagrodę im. Oskara Haleckiego oraz Nagrodę MediaTory w kategorii Obserwator. Książka ta została również Książką 2016 roku w plebiscycie Radia Kraków i była nominowana do nagrody Śląski Wawrzyn Literacki oraz Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego. Powstały na jej kanwie film Jana P. Matuszyńskiego został polskim kandydatem do Oscara.

Główne role w filmie grają Tomasz Ziętek i Sandra Korzeniak oraz Mateusz Górski, który wciela się w postać Grzegorza Przemyka. W filmie występują także m.in. Jacek Braciak, Agnieszka Grochowska, Robert Więckiewicz, Aleksandra Konieczna, Adam Bobik i Tomasz Kot. Pojawiają się również na ekranie dziennikarze: Magdalena Rigamonti i sam autor książkowego reportażu, Cezary Łazarewicz.

Film jest współfinansowany przez Polski Instytut Sztuki Filmowej oraz francuskie Arte, a koproducentami są Canal+ Polska, Mazowiecki i Warszawski Fundusz Filmowy, a także zagraniczni partnerzy – Les Contes Modernes (Francja) i Background Films (Czechy). Zagranicznym agentem sprzedaży filmu jest New Europe Film Sales. Polska premiera planowana jest na 24 września br.