Kamil Durczok szykuje aplikację mobilną Durczokracja, zaoferuje w niej płatne treści

Kamil Durczok

Z początkiem września Kamil Durczok uruchomi aplikację mobilną, która nazywa się jak prowadzony niegdyś przez niego program w Polsat News – Durczokracja. Dziennikarz zamieszczać w niej będzie teksty, wideo i inne autorskie treści publicystyczne. – Większość contentu będę produkował osobiście – zapowiada.

Kamil Durczok start platformy Durczokracja zapowiedział na Twitterze. Aplikację można już pobrać w wersjach na Androida i iOS, przy czym nie ma w niej na razie żadnych treści.

– Ta aplikacja pozwoli na stosowanie wszystkich dostępnych już środków wyrazu: od tekstu, przez klasyczne wideo aż po projekty specjalne. Tu pojawią się zarówno własne, autorskie formaty, jak i inne, z użyciem najnowszych, fascynujących technologii – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl. – Nowe formy będą się pojawiały z czasem, jako odrębne kategorie w ramach aplikacji – dodaje.

Większość contentu będzie przygotowywać sam Kamil Durczok. – W końcu to „Durczokracja” – komentuje. – Ale pojawią się też nazwiska bardzo znane i mniej znane, choć zawsze mające własny, niezależny ogląd rzeczywistości – zapowiada.

W aplikacji Kamila Durczoka będą płatne treści

Durczokracja będzie na razie działać tylko jako aplikacja mobilna, Kamil Durczok nie planuje w tej chwili uruchomienia serwisu internetowego.

– Oczywiście liczę na część moich odbiorców z Facebooka (104 tys. osób śledzi fanpage dziennikarza – przyp. red.) i z Twittera (tam Durczoka śledzi niespełna 82 tysiące followersów – przyp. red). Pojawię się też na YouTubie. Liczę także na tych, którzy dotąd mnie nie śledzili albo się ze mną nie zgadzają. Hejt i krytyka – w przeciwieństwie do trollingu – też zasługują na odpowiedź, chcę więc wchodzić w możliwie częste interakcje, także w mediach społecznościowych, z których nie rezygnuję – opisuje.

Durczok mówi, że treści w jego aplikacji będą dostępne za opłatą. – O jej wysokości poinformuję w stosownym czasie, ale nie przekroczy ona kilku złotych miesięcznie – zapowiada Durczok.

– Stawiam sprawę uczciwie: kiedyś robiłem to samo, co dziś i płacił za to TVN z pieniędzy zarobionych na reklamach. Finalnie płacili więc klienci, kupujący produkty reklamujących się firm – czyli moi odbiorcy. Teraz startuję z płatnym projektem, bo nie widzę powodu, żeby miliardy dolarów na cudzej pracy zarabiali wyłącznie giganci: Facebook, albo Google, nie dzieląc się uczciwie z twórcami. Podkreślam – nie rezygnuję z obecności w socialach, nadal będę tam aktywny – dodaje dziennikarz.

Aplikację Durczokracja przygotowała grupa deweloperów z zabrzańskiej firmy Edicom, znanej min. ze współpracy z Coca-Colą, w tym projektów zawierających innowacyjne elementy augmented reality.

Kim jest Kamil Durczok?

Kamil Durczok jest dziennikarzem telewizyjnym. W latach 2006-2015 pracował w TVN, wcześniej przez 13 lat był związany z Telewizją Polską. W obu stacjach prowadził najważniejsze programy informacyjne i publicystyczne. W TVN był też szefem „Faktów”. Rozstał się z tą stacją wiosną 2015 r. po tym, gdy wewnętrzna komisja uznała, że dziennikarz dopuścił się mobbingu wobec podwładnych.

Po wygaśnięciu zakazu konkurencji zaczął prowadzić cotygodniowy program publicystyczny w Polsat News – najpierw „Durczokrację”, a potem „Brutalną prawdę. Durczok ujawnia”. Ze stacją rozstał się z końcem 2017 roku. Wcześniej – w 2016 r. – uruchomił portal internetowy Silesion.pl dotyczący głównie regionu śląskiego. Początkowo w redakcji pracowało ponad 20 osób, zapowiadano relacje z wykorzystaniem dronów. Na początku kwietnia 2019 r. serwis przestał być aktualizowany, a pod koniec miesiąca definitywnie zniknął z sieci.

W lipcu 2019 r. na autostradzie A1 w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego dziennikarz wjechał swoim BMW w barierki rozdzielające pasy ruchu. Jeden z pachołków odbił się od auta Durczoka i uderzył w samochód jadący z naprzeciwka. Kontrola policyjna wykazała, że dziennikarz prowadził auto pod wpływem. Miał 2,6 promila alkoholu we krwi. W pierwszej instancji został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata i pięcioletni zakaz prowadzenia pojazdów, a także 3 tys. grzywny i zapłatę 30 tys. zł na cel społeczny.