Na czwartkowej rozprawie w procesie przeciwko zarządowi Fundacji Lux Veritas przesłuchanych zostało trzech świadków, w tym prezes stowarzyszenia Watchdog, który odpowiadał na pytania dotyczące finansów tej organizacji. Nie działamy na niczyją korzyść, nikt na nas nie wpływa – przekonywał. Członkom zarządu Fundacji grozi kara pozbawienia wolności.
Następną rozprawę zaplanowano na 14 października. Stowarzyszenie Watchdog chce, by w charakterze świadka wystąpił wówczas pisarz Tomasz Piątek, który wydał w tym roku dwie książki poświęcone przeszłości stojącego na czele fundacji o. Tadeusza Rydzyka.
Proces, który Sieć Obywatelska Watchdog wytoczyła zarządowi Fundacji Lux Veritatis, dotyczy nieujawnienia wydatków fundacji z publicznych pieniędzy.
Chodzi o odpowiedź na wniosek stowarzyszenia dotyczący środków, które trafiają do fundacji oraz celów, na które zostały one wydane. Watchdog podkreślał, że udzielona odpowiedź była spóźniona i dotyczyła jedynie jednego z dwóch punktów wniosku. Prokuratura najpierw odmówiła wszczęcia postępowania w tej sprawie, a potem dwukrotnie je umorzyła. Stowarzyszenie złożyło więc do sądu subsydiarny akt oskarżenia, którym objęto trzyosobowy zarząd fundacji: prezesa zarządu o. Tadeusza Rydzyka oraz jego członków o. Jana Króla oraz Lidię Kochanowicz-Mańk.
Kolejni świadkowie
Pierwsza rozprawa w procesie odbyła się pod koniec czerwca. Na czwartkowym terminie przesłuchiwanych było trzech świadków, w tym prezes stowarzyszenia Watchdog Szymon Osowski, pod adresem którego pełnomocnicy członków zarządu fundacji kierowali szereg pytań o finansowanie stowarzyszenia. Osowski podkreślił, że Watchdog w dużej mierze utrzymuje się z darowizn od podatku dochodowego. Jak dodał, stowarzyszenie finansują też Fundacje Społeczeństwa Otwartego czy Fundacja im. Batorego. „To wiedza powszechnie dostępna, dokładne kwoty są wykazane w biuletynie” – dodał.
Na pytanie o działania stowarzyszenia mające na celu „ochronę społeczności katolickiej czy konserwatywnej”, Osowski wskazał na poradnictwo prawne, w ramach którego porady udzielane są kilku tysiącom osób rocznie. „Nie dopytujemy, kto jest skąd, w związku z tym każdy, kto ma problem z dostępem do informacji, może do nas przyjść. Przykładem jest sprawa radnego (Jarosława – PAP) Krajewskiego przeciwko prezydent Hannie Gronkiewicz-Waltz. A w podobnej sprawie pomagaliśmy radnym PO przeciwko prezydentowi PiS z innego miasta” – odparł.
„Wielokrotnie padało tutaj to, że jesteśmy finansowani z zagranicy (…) Padało to, że działamy na czyjąś korzyść. To twierdzenia bezpodstawne i jedynym ich celem jest zdyskredytowanie organizacji. Nigdy nikt na nas nie wpływał, zarówno z osób fizycznych, jak i instytucji – to działanie, z którym się nigdy nie spotkałem” – podkreślił prezes stowarzyszenia Watchdog.
Zeznania składały też dwie pracownice Fundacji Lux Veritatis: księgowa oraz kierownik ds. promocji i reklamy. Obie podkreślały, że osobą odpowiedzialną za udzielanie informacji publicznej była członkini zarządu Lidia Kochanowicz-Mańk. Pierwsza ze świadków zaznaczyła jednak, że z Kochanowicz-Mańk współpracowała przede wszystkim przy sprawach księgowych. „Nie ukrywam, że jestem zdziwiona, że zostałam wezwana jako świadek, bo nie jestem powiązana w żaden sposób z tą sprawą” – wskazała.
Druga z kobiet odpowiedzialna była za sporządzenie zestawienia środków, o które wnioskował Watchdog. „W mojej ocenie przygotowano odpowiedź odpowiadającą na wszystkie zagadnienia zawarte we wniosku (…) Tabelka, która została przygotowana, zawierała taki zakres informacji, jaki był możliwy” – mówiła. Podkreślała przy tym, że nigdy nikt z przełożonych nie kazał jej niczego zataić, a Kochanowicz-Mańk podkreślała, żeby udzielić odpowiedzi w takim zakresie, o jaki wnioskował o to Watchdog.
Pracownica zaznaczyła też, że przygotowanie odpowiedzi na wniosek Watchdoga wykraczało poza zakres jej normalnych obowiązków. „Zajęło mi to tyle czasu, że pracowałam nad tym prawie codziennie od listopada do maja” – wskazała. Jej zdaniem stowarzyszenie Watchdog jest zainteresowane tym, żeby sprawa z Fundacją Lux Veritatis toczyła się jak najdłużej. „To kura znosząca złote jajka” – oceniła.
Członkom zarządu Fundacji grozi kara pozbawienia wolności
W akcie oskarżenia przeciwko zarządowi fundacji powołano się na art. 23 Ustawy o dostępie do informacji publicznej, zgodnie z którym, jeśli ktoś wbrew ciążącemu na nim obowiązkowi nie udostępnia informacji publicznej, podlega on grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. Przepis ten powiązano jednocześnie z przepisem Kodeksu karnego mówiącym o niedopełnieniu obowiązków przez funkcjonariusza publicznego, obarczonym karą do 10 lat pozbawienia wolności.
Stowarzyszenie Watchdog złożyło w czwartek kilka wniosków dowodowych, w tym wniosek o powołanie na świadka pisarza Tomasza Piątka, który w tym roku wydał dwie książki poświęcone przeszłości o. Rydzyka. Pełnomocnik księdza mec. Maciej Zaborowski argumentował, że mowa o publicyście, który nie ma żadnych informacji dotyczących rozpatrywanej przez sąd sprawy. „A gdyby miał, to mógłby być powołany jako biegły, nie świadek” – wskazał. Gdyby sąd zdecydował się powołać Piątka na świadka, składałby on zeznania na najbliższym terminie rozprawy wyznaczonym na 14 października. Sąd planuje wówczas przesłuchać jeszcze jedną pracownicę fundacji. Niewykluczone jest też wygłoszenie mów końcowych.