Szymon Jadczak po fali hejtu w sieci: „sympatycy Donalda Tuska gorsi od pseudokibiców Wisły Kraków”

Szymon Jadczak

– Zastanawiam się, czy nie złożyć zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Szymon Jadczak, dziennikarz śledczy, którego tekst o majątku Donalda Tuska przepisanym na jego żonę wywołał w sieci falę nienawistnych komentarzy adresowanych do autorów artykułu. W efekcie dziennikarz zablokował na Twitterze wielu użytkowników.

W piątkowy poranek (6 sierpnia) Polaków przywitały dwie informacje. Najpierw – gdy świtało – o zaskakującym złotym medalu dla Dawida Tomali w chodzie na 50 km na igrzyskach w Tokio, a po siódmej rano o tym, że Donald Tusk przepisał majątek na żonę. Pierwsze wydarzenie relacjonowano w telewizji, a druga wiadomość pojawiła się na stronach portalu Wp.pl. W wywiadzie dla Eurosportu nasz medalista powiedział: „To jest w ogóle jakiś kosmos. Sprawa nie do opisania”. Z kolei w leadzie autorzy tekstu o majątku Tuska – Szymon Jadczak i Patryk Słowik – napisali: „Wirtualna Polska prześwietliła stan posiadania Donalda Tuska. Jest zaskoczenie – szef Platformy Obywatelskiej poszedł w ślady Mateusza Morawieckiego i tak jak on przepisał swój majątek na żonę”. Oba newsy tego dnia szybko zawłaszczyły przestrzeń mediów społecznościowych. Tyle, że w przypadku informacji o byłym premierze, wpisy na Twitterze przede wszystkim dotyczyły jednego z autorów, a nie bohatera tekstu.

Oświadczenie w odpowiedzi na hejt

Kilka przykładów z konta Szymona Jadczaka pod postem anonsującym tekst o majątku Tuska. Andrzej pyta: „A Pan Redaktor chciał być jak Urban? Sakiewicz? Karnowski? A jak tam Pana majątek? Kto i ile zapłacił Panu w tym i w zeszłym roku i za co? Dziennikarze powinni być nie mniej transparentni niż politycy? Więc proszę o odpowiedź”. Zuza stwierdza: „Tendencyjny artykuł. Polskie dziennikarstwo… Szukanie sensacji tam, gdzie nie trzeba…. Zajmijcie się tym, co wyprawia obecna władza!!!”. PanRobert dopisuje: „Obrzydliwa manipulacja. Redaktor Suwart byłby dumny!!”.

Autorom tekstu dostało się także w komentarzach pod tekstem na stronie Wp.pl. Po kilku godzinach opublikowano oświadczenie redaktora naczelnego portalu Piotra Mieśnika. „Dziś na Wirtualną Polskę i na naszych dziennikarzy spadła fala hejtu. Powód? Ujawniliśmy majątek Donalda Tuska i jego żony. Nie jest to dla nas jednak nowa sytuacja – dwa miesiące temu, gdy pokazaliśmy majątek Mateusza i Iwony Morawieckich – hejtowali nas inni. Zaś ci, którzy dziś uważają, że się sprzedaliśmy, nie mogli się WP nachwalić” – napisano we wstępie. Dalej Mieśnik przyznał, że już wcześniej na łamach Wp.pl opisywano majątki premiera Mateusza Morawieckiego, prezesa TVP Jacka Kurskiego czy byłego metropolity gdańskiego Leszka Sławoja Głódzia. „Każdy z tekstów kogoś uwierał. Najpierw słyszeliśmy, że WP to antyrządowy portal, który dał się kupić opozycji politycznej. Potem zarzucano nam, że jesteśmy radykalnymi antyklerykałami i chcemy podburzyć zaufanie do Kościoła katolickiego. Dziś – zdaniem niektórych – staliśmy się sługusami władzy, którzy nie różnią się niczym od najbardziej radykalnych pracowników TVP” – czytamy w oświadczeniu szefa Wp.pl.

Zdrajca i dziennikarz wyklęty

Szymon Jadczak, dziennikarz śledczy portalu, współautor tekstu o majątku Tuska, przyznaje, że spodziewał się różnych reakcji ze strony internautów na swój artykuł. Zaskoczyła go jednak skala negatywnych komentarzy. – Nie spodziewałem się, że aż tylu psychofanów ma Donald Tusk i że jest przez nich uznawany za osobę tak nietykalną. Teraz jestem postrzegany przez nich jak zdrajca, a takich traktuje się gorzej niż zwykłych przeciwników, więc stałem się dziennikarzem wyklętym – śmieje się Jadczak.

Dziennikarz Wp.pl przyznaje, że choć tekst ma dwóch autorów, to jednak cała krytyka internautów skupiła się głównie na nim. – Pewnie błędem było to, że odpowiadałem na zaczepki i chamskie komentarze, bo z fanatykami nie ma co dyskutować – mówi nam Szymon Jadczak. – Apeluję też do dziennikarzy, którzy podsycają hejt, bo być może nie zdają sobie sprawy z tego, co idzie za ich wpisami. Dla was to może być fajny, efektowny tweet, za który zbierzecie parę lajków, ale ja dostaję później groźby i wyzwiska. Więc proszę np. Wojciecha Czuchnowskiego, żeby się zastanowił, co robi, bo głupio, jak jedną ręką broni wolności słowa, a drugą nakręca hejt i nienawiść. Nie wiem, czym takie działania różnią się od tego, co robią ludzie z TVP, których tak krytykuje. Efekt jest taki sam.

Burza o porównanie z Morawieckim

Wojciech Czuchnowski z „Gazety Wyborczej” napisał na Twitterze: „Rozumiem, że teraz autorzy powiedzą, że tytuły to nie oni…”. Jadczak mu odpisał: „To ja wymyśliłem ten tytuł Wojtku. Jestem z niego zadowolony. I cieszę się, że znalazł uznanie w Twoim serwisie”. Do wpisu autor tekstu dokleił link z artykułem ze strony Wyborcza.pl z tytułem „WP: Donald Tusk przepisał majątek na żonę”. Czuchnowskiemu chodziło jednak o tytuł z Wp.pl. Brzmi tak: „Donald Tusk jak Mateusz Morawiecki. Też przepisał majątek na żonę”. I w zasadzie o to porównanie do obecnego premiera toczy się od trzech dni burza w mediach społecznościowych.

– Teraz bym jeszcze dodał, że Donald Tusk tak jak Mateusz Morawiecki zlekceważył dziennikarzy. Odpowiedział dopiero po publikacji tekstu, a ja od piątku słyszę od dziennikarzy i anonimów, że nie można Tuska do Morawieckiego porównywać. Przypomnę, że umowa dotycząca podziału majątku w obu przypadkach jest taka sama i sposób potraktowania dziennikarzy przed publikacją przez obu polityków był identyczny – mówi nam Jadczak.

Nie wszyscy hejtują Jadczaka

Sporo dziennikarzy jednak chwali pracę Jadczaka i Słowika. „Dobra dziennikarska robota” – komentuje na Twitterze Michał Szułdrzyński, dziennikarz piszący o polityce w „Rzeczpospolitej”.

Dawid Miązek z radia RMF Maxxx: „Tym oburzonym po tekście Słowika i Jadczaka ws. majątku Tuska polecam jednak zmienić hasztagi z #WolneMedia na #NaszeMedia. Przynajmniej będzie jasność. Ja bym wolał media, które tak samo dociskają PiS, PO, SLD czy Konfederację, a nie plemienne, no ale to ja”.

W podobnym duchu pisze Sylwia Czubkowska, redaktor naczelna Spider’s Web+: „Jesteśmy od tłumaczenia świata, od zadawania pytań, od zmuszania do myślenia i co ważne WIERZYMY W MĄDROŚĆ czytelnika. Wszystkie te cechy spełnia cykl Jadczaka i Słowika o majątkach polityków. Co się stało, że nawet te podstawowe informacje są elementem wojny plemiennej?”.

– Jestem zbudowany reakcją wielu kolegów z branży, którzy przesyłają mi wyrazy wsparcia, bo wiedzą, na czym polega dziennikarstwo. Wśród nich są ci, z którymi absolutnie się nie zgadzam światopoglądowo – zaznacza Jadczak.

„Sytuacja robi się mało przyjemna”

Jeszcze tego samego dnia, gdy ukazuje się tekst o majątku byłego premiera, dziennikarz zaczyna blokować na Twitterze pierwsze osoby. „Efekt artykułu o Tusku. Ja Was powyciszałem, Wy mi daliście unfollow. I można się rozejść do swoich banieczek ;)” – pisze w piątek po południu na Twitterze. W następnych godzinach na platformie kolejne osoby dzielą się informacjami, kogo jeszcze zablokował Szymon Jadczak.

– To jedyna skuteczna metoda, żeby zadbać o swoje bezpieczeństwo. Zadziałało to dwa lata temu, gdy zablokowałem sporą grupę kiboli Wisły Kraków. Chciałem mieć spokój i to było jedyne wyjście z tej sytuacji – mówi nam dziennikarz. Szymon Jadczak w 2019 r. opisał w książce „Wisła w ogniu. Jak bandyci ukradli Wisłę Kraków” relacje klubu i jego ówczesnego kierownictwa ze środowiskiem kiboli zamieszanych w przestępstwa. Wcześniej dziennikarz przygotował reportaż o tych relacjach, który został wyemitowany jesienią 2018 r. w „Superwizjerze” w TVN24.

Jadczak przypomina sobie, że po tym programie spotkał się z falą hejtu ze strony pseudokibiców Wisły Kraków. – Ale sympatycy Donalda Tuska są od nich gorsi, bo nie ograniczają się do pisania złośliwych komentarzy, robią też dużo gorsze rzeczy. Poważnie zastanawiam się, czy w efekcie nie złożyć zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa – mówi Jadczak. Co ma na myśli? – Groźby, wyzwiska. Ale niektórzy posuwają się jeszcze dalej, do popełniania przestępstw, które są zagrożone dość poważnymi karami. Nie chcę mówić, o co chodzi, żeby nie ułatwiać im ani ich ewentualnym naśladowcom życia. Sytuacja robi się mało przyjemna – przyznaje dziennikarz.

W weekend ubyło 200 followersów

Dyskusja na Twitterze ws artykułu Jadczaka i Słowika oraz blokowania kolejnych użytkowników nie ustaje. Dziennikarz widzi, że część z nich żartuje. – Hejt to realne zagrożenie. Jeśli kogoś bawi, że mnie wyzywa i grozi mi, to gratuluję poczucia humoru. Oczywiście w internecie można wszystko napisać, ale nie muszę tego czytać – opowiada. Dziennikarz śledczy Wp.pl przyznaje, że zablokował sporo osób, dokładnych liczb jednak nie podaje. Dodaje jednak, że gdy pojawił się w sieci tekst o Tusku, ubyło mu 200 followersów. Czy Jadczak blokuje osoby, które krytykowały go za ten tekst? – Mamy wolność słowa i wyboru, więc mogę decydować, kogo chcę czytać i kto ma dostęp do mojego konta. Jeśli kogoś boli, że został przeze mnie zablokowany, musi z tym jakoś żyć – mówi Jadczak.

Dziennikarz zapowiada, że ograniczy swoją aktywność na Twitterze w związku z ostatnią falą nienawistnych komentarzy. Zapowiada, że będzie tam wrzucać tylko linki do swoich artykułów. Przynajmniej na razie. Jadczak: – Przeżyłem kiboli Wisły Kraków, przeżyję fanatyków Donalda Tuska.