Dziennikarz „Gazety Wyborczej” Jacek Harłukowicz złożył w prokuraturze doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa, ponieważ – jak twierdzi – był śledzony i podsłuchiwany, a w internecie publikowano informacje godzące w jego dobre imię. Utrzymuje, że ma to związek z opisywanym przez niego tzw. „układem wrocławskim”. – To mnie nie odstręczy od dalszej pracy nad tematem – zapewnia w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.
W kwietniu w „Gazecie Wyborczej” i na portalu OKO.press zaczął się ukazywać cykl, przygotowywany wspólnie z Fundacją Reporterów, o domniemanych wpływach Adama Hofmana i Roberta Pietryszyna z agencji R4S na nominacje do władz państwowych spółek. Opisano też kulisy operacji CBA dotyczącej działalności spółki w latach 2015-2016, zwłaszcza umów z podmiotami państwowymi. Tematem zajmował (i zajmuje się nadal) Jacek Harłukowicz z wrocławskiej redakcji „Gazety Wyborczej”, ale także Konrad Szczygieł (Fundacja Reporterów) i Sebastiana Klauzińskiego (OKO.press).
Po pierwszym z tych tekstów R4S i jej współwłaściciel Adam Hofman skierowali pozwy dotyczące artykułów, lecz także wypowiedzi Hanny Waśko dla portalu Wirtualnemedia.pl o działalności firmy.
„Nie odstręczy mnie to od pracy”
Wkrótce potem na Twitterze i specjalnie utworzonym w tym celu logu zaczęły pojawiać się informacje, uderzające w wiarygodność Jacka Harłukowicza i opisujące rzekome fakty z jego życia. Podano m.in., że dziennikarz sam jest członkiem „układu wrocławskiego”, który piętnuje w publikacjach, zarzucono mu alkoholizm, niepłacenie alimentów, niezwracanie pieniędzy (niezwracanych) na alkohol, a także mobbing względem współpracowniczek z „Gazety Wyborczej”, co miało być powodem przeprowadzenia postępowania dyscyplinarnego.
Harłukowicz twierdzi też, że go śledzono, fotografowano i podsłuchiwano.
– Nie będę tego komentował, ani się tłumaczył. Tłumaczą się winni, a ja się do żadnej winy nie poczuwam. Złożyłem doniesienie do prokuratury, ona ma kompetencje by bez problemu ustalić i wskazać sprawców, czy zleceniodawców tej kampanii – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Harłukowicz.
– Nie odstręczy mnie to od dalszej pracy. W sprawie „układu wrocławskiego” z kolegami z Oko.Press i Fundacji Reporterów do zaprezentowania mamy jeszcze wiele ciekawych informacji – zapewnia.
„Znam Hofmana, Pietryszyna i Jackiewicza”
W czwartek w „Gazecie Wyborczej” ukazał się tekst Harłukowicza, w którym opisuje, jak był śledzony, nagrywany i opisywany w internecie. Część jego rozmów z informatorem w sprawie „układu wrocławskiego” trafiła na YouTube.
– Gdy (informator) zadzwonił w niedzielę 9 maja po południu, upierał się, bym się z nim spotkał. Zgodziłem się, nie podejrzewając prowokacji. To wtedy, gdy tylko przekroczyłem próg swojej posesji, wynajęta ekipa z profesjonalnym sprzętem fotograficznym już na mnie czekała: pod domem, w drodze na spotkanie i w umówionym miejscu – opisuje Jacek Harłukowicz. Zdjęcia z tego spotkania trafiały potem na Twittera.
Dziennikarz „Wyborczej” przyznaje, że zna Adama Hofmana i Roberta Pietryszyna, a także Dawida Jackiewicza. – Nigdy nie łączyła mnie z nimi żadna zażyłość. Owszem, w 2006 r. jako młody jeszcze i niedoświadczony dziennikarz zostałem zaproszony na wieczór kawalerski Hofmana. Licząc wówczas na wyrobienie sobie kontaktów potrzebnych do pracy, zaproszenie przyjąłem – pisze Harłukowicz.
Wybranowski odpowiada na Twitterze
Jacek Harłukowicz przypisuje część winy za upowszechnianie informacji godzących w jego dobre imię Wojciechowi Wybranowskiemu. To on – jak pisze – miał na Twitterze, zaraz po ukazaniu się kolejnego odcinka cyklu o „układzie wrocławskim” zarzucać mu „alkoholizm, spoufalanie się z politykami i molestowanie kobiet”. – Nie cofnął się nawet przed zaatakowaniem mojej matki.
To on także miał kolportować inne, rzekomo obciążające Harłukowicza informacje: – W marcu od jednego z informatorów otrzymałem ostrzeżenie, że szykowane są na mnie materiały o rzekomym molestowaniu seksualnym. W kwietniu podobną sugestię na Twitterze kolportować zaczął Wojciech Wybranowski – czytamy w tekście „GW”. – Wybranowski już wcześniej dezawuował m.in. moje ustalenia o nieprzydatności kilku milionów maseczek sprowadzonych w maju 2020 r. z Chin przez KGHM największym na świecie samolotem An-225 Mrija.
W odpowiedzi Wojciech Wybranowski (od czerwca jest redaktorem naczelnym wydawanego przez Polska Press „Głosu Wielkopolskiego”) zatwittował: „Na 2 stronach sam Harlukowicz żali się, że jest krytykowany. A sprawa jest Jacku prosta. Trzeba było nie chlać z politykami, nie wozić się z urzędnikami do Kazachstanu i Gruzji, nie umawiać się z nawalonym w trąbę informatorem, a nader wszystko nie milczeć w sprawie swojego kolegi (koniec końców wyrzuconego z GW) i jego durczakowania”.
Jacek Harłukowicz związany jest z dziennikarstwem od 1999 roku, od 2007 roku pracuje we wrocławskim oddziale „Gazety Wyborczej”. W 2018 r. został laureatem Polsko-Niemieckiej Nagrody Dziennikarskiej im. Tadeusza Mazowieckiego za tekst o polskich neonazistach.
Według danych PBC średnie rozpowszechnianie płatne razem „Gazety Wyborczej” w maju br. wyniosło 58 312 egz. (spadek o 11.07 proc.).