„Dzień dobry pani Ewo. Od kilku dni wyświetla mi się reklama z panią. Czy ten lek naprawdę działa?” – pyta jedna z fanek Ewy Drzyzgi w wiadomości prywatnej. Inna, bardziej przezorna: „Coś czuję, że to oszustwo i wyłudzanie pieniędzy od ludzi. Czy pani stosowała ten lek?”.
Po kilku takich wiadomościach Ewa Drzyzga orientuje się, że pada ofiarą oszustwa. Żadnego wywiadu nie udzielała. Nikt nie prosił jej o opinię w sprawie preparatu na odchudzanie. Dziennikarka zachęca, by przesłać jej screeny stron, na których opublikowany jest wywiad. – Na jednym jest moje zdjęcie sprzed kilku lat z informacją, że kiedyś ważyłam 97 kg, a teraz znacznie mniej i to dzięki reklamowanemu preparatowi – mówi Wirtualnemedia.pl Ewa Drzyzga. – A ja nigdy publicznie nie podawałam swojej wagi i nigdy nie ważyłam 97 kg.
20 podobnych wiadomości
Gdy dziennikarka sama wpisuje w wyszukiwarkę swoje imię, nazwisko i nazwę leku, który rzekomo pomaga w zrzucaniu kilogramów, część stron wyskakuje w języku rosyjskim, ale na ani jednej nie ma wywiadu. Raz wyświetla się witryna kliniki dentystycznej w Hiszpanii, innym razem strona w ogóle się nie otwiera. Tam, gdzie lek można kupić, nie podano nawet numeru telefonu. Dziennikarka publikuje więc na Facebooku i Instagramie post z ostrzeżeniem.
„Nie wierzcie reklamie preparatu ketomorin. Od jakiegoś czasu w mediach społecznościowych krąży całkowicie zmyślony wywiad, który sugeruje, że schudłam dzięki tym tabletkom. Nie kupujcie ich. Nie dajcie się nabrać na ten fałszywy tekst. Skoro ktoś bez mojej zgody wykorzystuje mój wizerunek i publikuje nieprawdziwy wywiad, to śmiem twierdzić, że chce wyłudzić od potencjalnych klientów pieniądze. Nie znam tego preparatu, nie wiem, jak działa i czy de facto nie szkodzi zdrowiu” – napisała Ewa Drzyzga.
– W ciągu ostatniego tygodnia dostałam 20 podobnych wiadomości. Pytano mnie, czy preparat naprawdę działa, czy tak szybko się chudnie, czy rzeczywiście stosowałam ten lek – opowiada nam Ewa Drzyzga. Oszuści popełnili jednak kilka błędów, co pozwala dość szybko rozpoznać, że wywiad jest nieprawdziwy. – W opisie mojej osoby podano TVP, a ja przecież pracuję w TVN. Do wywiadu doklejono obrazek, w którym prowadzę program śniadaniowy w telewizyjnej Dwójce. Do sylwetki Moniki Zamachowskiej doklejono moją twarz – opisuje Ewa Drzyzga.
Olejnik i Drzyzga polecają lek na pasożyty
To nie pierwsza taka historia, której bohaterką była dziennikarka. Rok temu w podobny sposób wykorzystano wizerunek Ewy Drzyzgi do reklamy preparatu na pasożyty. – Ale wtedy wywiad był tak sugestywnie napisany, poprawną polszczyzną, że odezwał się do mnie ktoś z Naczelnej Rady Lekarskiej z pytaniem, czy jako prowadząca program o charakterze medycznym „36,6” jestem świadoma tego, co robię. Nie wiedziałam, o co chodzi. Okazało się, że w zmyślonym wywiadzie miałam przekonywać, że medycyna konwencjonalna prawie mnie zabiła.
Wtedy sprawa trafiła do prokuratury. Tym bardziej, że drugą osobą, której wizerunek wykorzystali oszuści, była Monika Olejnik. Też miała zachęcać do stosowania preparatu na pasożyty. – W pierwszej instancji prokuratura umorzyła sprawę, nie dopatrując się znamion szkodliwości czynu. Odwołałyśmy się, mówiąc, że boimy się o zdrowie osób, które preparat kupiły, bo nie wiemy, co to jest, kto to sprzedaje, a produkt był opatrzony naszymi nazwiskami – mówi Drzyzga. Dziennikarski musiały przedstawić dane osób, które skorzystały z leku. Sprawa nadal jest w toku.
Także Martyna Wojciechowska, dziennikarka i podróżniczka, padła ofiarą oszustów. W zeszłym roku informowała w mediach społecznościowych, że nigdy nie reklamowała „żadnych cudownych środków na odchudzanie”. Podróżniczka apelowała, by nie dać się oszukać i nie kupować produktów, pod którymi umieszczano jej nazwisko. Podkreślała wówczas, że „jedynym, znanym mi i skutecznym sposobem na schudnięcie jest zdrowa, zbilansowana dieta oraz aktywność fizyczna, co zdecydowanie wszystkim polecam”.
Z podobnymi oszustwami borykały się wcześniej m.in. Anna Lewandowska i Małgorzata Kożuchowska.
Nauczka na przyszłość
Ewa Drzyzga przyznaje, że teraz nie będzie łatwo zgłosić tej sprawy do prokuratury, bo trudno znaleźć dowody. – Oszuści działają szybko. Tuż po moim oświadczeniu nie było śladów po wywiadzie ze mną. Popełniłam błąd, bo mogłam najpierw poprosić moich informatorów o screeny, a dopiero później wydać oświadczenie. To nauczka na przyszłość – mówi dziennikarka TVN. Dodaje, że to może być też lekcja o tym, jak odróżniać fake newsy od prawdziwych treści. – To, co robią, jest przykre, bo daje się znaną osobę, która wiadomo, że istnieje, wiadomo, że tak wygląda, bo widać ją w telewizorze, i jeszcze czasem mówi o zdrowiu, więc możemy w jej usta wcisnąć słowa o jakichś cudownych preparatach – mówi ze smutkiem Ewa Drzyzga. – Pal licho, jeśli ten preparat nie działa. Gorzej, jeśli komuś zaszkodzi. Być może ktoś, kupując ten lek, odpuści sobie wizytę u lekarza, a to może być zgubne w skutkach, bo spowoduje rozwój choroby.
Ewa Drzyzga rozpoczęła pracę na początku lat 90. w radiu RMF FM. Była reporterką, prowadzącą programy (m.in. „Gdzie diabeł nie może…”, „Radio Muzyka Fakty”, „Obraz dnia”). W lutym 1999 r. została dyrektorem informacji RMF FM. Jako szef newsroomu była również odpowiedzialna za oddziały lokalne RMF FM. Z krakowskiej stacji odeszła w połowie 2001 r. Przez rok łączyła pracę w radiu i telewizji. W latach 2000-2016 na antenie TVN prowadziła talk-show „Rozmowy w toku”.
Jesienią 2020 r. stacja TVN zakończyła emisję medycznego talk-show „36,6” prowadzonego przez Ewę Drzyzgę. W każdym odcinku dziennikarka prezentowała historie pacjentów, sylwetki zdolnych lekarzy, a także wskazuje najlepsze placówki medyczne. Prowadząca przedstawiała również widzom doniesienia o najnowszych technologiach wykorzystywanych w medycynie i skutecznych metodach dbania o zdrowie.
We wrześniu 2020 r. Agnieszka Woźniak-Starak i Ewa Drzyzga zostały nową parą prowadzących „Dzień Dobry TVN.