Rosyjski dziennikarz uznany za „zagranicznego agenta” wysłał datki urzędnikom państwowym

Rosyjski dziennikarz Denis Kamalagin, któremu ministerstwo sprawiedliwości nadało status „zagranicznego agenta”, poinformował, że przesłał pewne sumy na konta urzędników państwowych, co oznacza, że powinni oni wykazywać dofinansowanie od „zagranicznego agenta”.

Urzędnicy zwrócili te sumy, ale dopiero wtedy, gdy Kamalagin publicznie ujawnił, że wysłał im datki, co nastąpiło jeszcze w styczniu br. Dziennikarz podał to do publicznej wiadomości 5 maja.

Kamalagin wyjaśnił, że chciał w ten sposób przeprowadzić eksperyment, by wzbudzić dyskusję o przepisach o „zagranicznych agentach”. Z tego powodu przesłał pieniądze na konta gubernatora obwodu pskowskiego, mera Pskowa i parlamentarzysty reprezentującego region.

Zgodnie z prawem urzędnicy, którzy otrzymali wsparcie finansowe od „zagranicznego agenta” i biorą udział w wyborach, powinni podczas kampanii informować o swoim związku z „zagranicznym agentem”. Taka informacja powinna m.in. zajmować co najmniej 15 proc. powierzchni ich plakatów wyborczych.

Niemniej – jak powiedział Kamalagin niezależnej telewizji Dożd – istnieje kwestia działania tych przepisów w praktyce i tego, wobec kogo są one faktycznie egzekwowane.

„Zgodnie z obecną literą prawa, z ustawą o mediach, każdy człowiek, który otrzymał jakieś pieniądze z zagranicy i który ma swoją stronę na jakichkolwiek portalach społecznościowych może być uznany za zagranicznego agenta” – zauważył dziennikarz.

Kamalagin jest redaktorem gazety „Pskowskaja Gubernija”, która w 2014 roku jako pierwsza podała, że w Donbasie giną żołnierze stacjonującej pod Pskowem 76. gwardyjskiej dywizji powietrznodesantowej. Dziennikarz był w grudniu ubiegłego roku jedną z pierwszych w Rosji osób fizycznych, którym nadano status „zagranicznego agenta”.

W Rosji już od lat obowiązuje prawo, które pozwala uznać za „zagranicznych agentów” organizacje pozarządowe finansowane z zagranicy i prowadzące działalność polityczną. Prawo to rozszerzono następnie na media i w ostatnich latach za „agentów” ministerstwo sprawiedliwości uznało rosyjskojęzyczne media finansowane przez Kongres USA, jak Radio Swoboda i Głos Ameryki.

W 2020 roku przyjęto kolejne przepisy, które pozwalają za „zagranicznych agentów” uznawać także osoby fizyczne, współpracujące z mediami-„zagranicznymi agentami” i otrzymujące fundusze z zagranicy.

Niedawno za „zagranicznego agenta” uznany został niezależny portal Meduza, którego redakcja mieści się na Łotwie. Po tej decyzji niemal wszyscy reklamodawcy zrezygnowali ze współpracy z portalem. Redakcja zapowiedziała radykalne cięcia wydatków i ogłosiła zbiórkę funduszy od czytelników.

W środę Meduza poinformowała, że wstrzymuje przyjmowanie przelewów z kart bankowych, bo nieznani sprawcy próbowali wykonać kilkaset takich przelewów posługując się skradzionymi kartami.

Za niepodporządkowanie się wymogom ustawy o „zagranicznych agentach” rosyjskim organizacjom i ich szefom grożą wysokie kary pieniężne, a nawet więzienie. Organizacje uznane za „zagranicznych agentów” podlegają restrykcyjnej kontroli ze strony państwa. Piętnujące jest też samo określenie, które ze względu na skojarzenia z czasów ZSRR praktycznie jest synonimem obcego szpiega.