Jak podał Biełsat, dziennikarki nie pojawiły się na ogłoszeniu decyzji ws. apelacji. Od pięciu miesięcy przebywają za kratkami, a obecnie są osadzone w więzieniu śledczym w Żodzinie. Sąd nie przychylił się do wniosku obrońców Czulcowej i Andrejewej, którzy wnosili o oddalenie zarzutów „organizowania nielegalnego zgromadzenia”.
Adwokat Andrej Maczałou, który reprezentował dziennikarki, zapowiedział złożenie przewodniczącemu Sądu Miejskiego w Mińsku skargi na decyzję składu sędziowskiego oraz w razie potrzeby apelację w Sądzie Najwyższym. Z kolei Ihar Iljasz, dziennikarz śledczy i mąż Kaciaryny Andrejewej, poinformował, że przygotowywana już jest skarga ws. skazanych dziennikarek do Rady ONZ ds. Praw Człowieka.
Dziennikarki Biełsat TV zatrzymano 15 listopada ub.r. w Mińsku, w trakcie relacjonowania akcji protestu z tzw. placu Zmian – podwórka między blokami, na którym kilka dni wcześniej śmiertelnie pobito zwolennika opozycji Ramana Bandarenkę. Andriejewą i Czulcową skazano najpierw na siedem dni aresztu za „udział w nielegalnym zgromadzeniu”, a następnie oskarżono o to, że manifestację koordynowały, co miało doprowadzić do paraliżu komunikacji miejskiej. 18 lutego sąd uznał je winnymi „organizacji i przygotowywania działań rażąco naruszających porządek publiczny” i skazał na dwa lata kolonii karnej. W ich obronie stanęła TV Biełsat, obrońcy praw człowieka i europejscy politycy.