Kamil Durczok za kolizję po pijanemu skazany na rok więzienia w zawieszeniu

Kamil Durczok

Sąd Rejonowy w Piotrkowie Trybunalski skazał we wtorek Kamila Durczoka na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata, pięć lat zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych, 3 tys. zł grzywny i 30 tys. zł zapłaty na cel społeczny. Dziennikarz w lipcu 2019 r., będąc pod wpływem alkoholu, spowodował kolizję na autostradzie.

Sąd orzekł, że Kamil Durczok jest winny prowadzenia samochodu w stanie nietrzeźwości. Dziennikarz został skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Sąd nakazał mu zapłatę 3 tys. zł. grzywny oraz 30 tys. zł. na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym.

Na Kamila Durczoka został nałożony również zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych przez 5 lat. Ogłoszony wyrok nie jest prawomocny.

Sąd nie uznał dziennikarza winnym drugiego zarzutu postawionego przez prokuraturę – sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym.

Durczok podczas ogłaszania wyroku nie był obecny na sali.

Durczok przyznał się do jazdy po pijanemu

Proces Kamila Durczoka w sprawie kolizji drogowej zaczął się w styczniu br. Na pierwszej rozprawie Durczok odczytał oświadczenie, w którym przyznał, że 26 lipca 2019 r. wsiadł do samochodu po spożyciu alkoholu, co – jak zaznaczył – nie powinno się zdarzyć.

– Dziś z całą ostrością i wyrazistością dociera do mnie fakt, jak bardzo niewytłumaczalne i nie do usprawiedliwienia było to zdarzenie. To się zwyczajnie nie miało prawa zdarzyć, ale się jednak zdarzyło. Staję przed wysokim sądem z pełną świadomością tego, że za to, co zrobiłem, muszę ponieść karę, powinienem ją ponieść i tę karę poniosę – podkreślił Durczok.

Na pierwszej rozprawie sąd przesłuchał pięcioro świadków, w tym młodą kobietę, która w chwili zdarzenia podróżowała z dziennikarzem. Jak twierdziła, oskarżony zachowywał się normalnie, przed podróżą i w jej trakcie nie wyczuła od niego woni alkoholu.

Prokuratura oskarżyła Durczoka o spowodowanie zagrożenia katastrofą lądową

Prokuratura oskarża Kamila Durczoka o sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym, domagała się dla niego 2,5 roku pozbawienia wolności, 7 lat zakazu prowadzenia pojazdów i wpłaty 50 tys. zł na cel charytatywny. –

Oskarżony chce ponieść odpowiedzialność za to, co zrobił, czyli prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu. Kwestionujemy jednak na podstawie opinii biegłych okoliczność dotyczącą zagrożenia powstania katastrofy w ruchu lądowym. Jest za wcześnie, by mówić o karze. W mowach końcowych będę prosił sąd, żeby kara miała charakter wolnościowy” – powiedział mediom w styczniu br. mecenas Łukasz Isenko, adwokat Kamila Durczoka.

W zeszłym tygodniu na drugiej części rozprawy sąd zamknął proces. W mowie końcowej stron prokurator Anna Mosur wniosła o uznanie oskarżonego winnym.

Mec. Łukasz Isenko nie kwestionował winy oskarżonego, jeśli chodzi o prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu. Podważał jednak na podstawie opinii biegłych zarzut dotyczący zagrożenia powstania katastrofy w ruchu lądowym. Poprosił sąd o karę wolnościową, w postaci ograniczenia wolności, prac społecznych lub jej warunkowe zawieszenie.

Kamil Durczok miał 2,6 promila alkoholu we krwi

26 lipca 2019 roku Kamil Durczok spowodował kolizję na autostradzie A1 w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego. Był pijany, w wydychanym powietrzu miał 2,6 promila alkoholu, a we krwi miał śladową ilość substancji psychotropowych.

Dziennikarz został zatrzymany przez policję usłyszał dwa zarzuty: prowadzenia samochodu w stanie nietrzeźwości oraz wywołania bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Po wytrzeźwieniu został przesłuchany przez prokuratora, przyznał się tylko do jazdy po pijanemu.

Sądy obu instancji oddaliły wniosek prokuratury o tymczasowe aresztowanie Durczoka. Wyznaczono inne środki zapobiegawcze wobec dziennikarza: poręczenie majątkowe (Sąd Apelacyjny podwyższył je z 15 do 100 tys. zł), dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju.

Trzy dni po kolizji, zaraz po posiedzeniu sądu pierwszej instancji rozpatrującego wniosek o jego tymczasowe aresztowanie, Kamil Durczok wygłosił krótkie oświadczenie, zezwalając na publikację w mediach swojego wizerunku w kontekście sprawy.

– Bardzo, bardzo wszystkich przepraszam. Wszystkich, którzy we mnie wierzyli i mi ufali. To są dla mnie bardzo trudne dni. Mam pełną świadomość, że to, co się wydarzyło, jest karygodne. Ani przez moment nie zaprzeczałem faktom , które zgromadziła policja i prokuratura – stwierdził. – Pozostaje mi przeprosić widzów, internautów, czytelników. Przede wszystkim chciałbym przeprosić moich najbliższych, bo zostali narażeni na infamię, cierpienia, na które w najmniejszym stopniu nie zasłużyli – dodał.

Według ustaleń „Super Expressu” w czasie przesłuchania w prokuraturze Durczok poinformował, że wracał samochodem z Władysławowa, gdzie przez cztery dni pili z bratem różne alkohole. Zaraz przed wyjazdem wypił jeszcze dwa piwa.

Podał też powody kilkudniowego pijaństwa: długi spór sądowy z tygodnikiem „Wprost”, trudny rozwód z żoną oraz problemy zdrowotne, wskutek których w połowie lipca przez kilka dni miał być hospitalizowany, ponadto brał leki na serce. – Szukałem rozluźnienia w alkoholu. Całe moje życie legło w gruzach. Moja psychika jest w rozsypce – powiedział Durczok. Przyznał, że zdaje sobie sprawę z konsekwencji jazdy po pijanemu. – To mój największy błąd, bardzo mi wstyd. Jestem świadomy końca kariery – stwierdził.

Fiasko serwisu Kamila Durczoka, komornik zastał puste konto

Kamil Durczok w latach 2006-2015 pracował w TVN, wcześniej przez 13 lat był związany z Telewizją Polską. W obu firmach prowadził najważniejsze programy informacyjne i niektóre publicystyczne, w TVN był też szefem „Faktów”.

Po rozstaniu z tym nadawcą wiosną 2015 roku (w efekcie pracy komisji, która uznała, że dziennikarz dopuścił się mobbingu wobec podwładnych) i upływie 1,5-rocznej okresu zakazu konkurencji Durczok uruchomił swój serwis internetowy Silesion.pl dotyczący głównie regionu śląskiego. Początkowo w redakcji pracowało ponad 20 osób, zapowiadano relacje z wykorzystaniem dronów. Na początku kwietnia 2019 r. serwis przestał być aktualizowany, a pod koniec miesiąca definitywnie zniknął z sieci. Eksperci z branży internetowej komentowali dla Wirtualnemedia.pl, że prawdopodobnie przy sporych kosztach bieżących nie osiągał odpowiednich wpływów reklamowych, bo nie przyciągnął internautów na stałe ciekawymi treściami.

Zarządzająca Silesionem spółka Coal Minders w 2016 i 2017 roku zanotowała łącznie 994,1 tys. zł przychodów, 5,28 mln zł kosztów operacyjnych i 3,57 mln zł straty netto. Finansowała się głównie emisją nowych akcji. Nie opublikowała jeszcze sprawozdań finansowych za 2018 i 2019 rok.

Jak informowaliśmy w listopadzie, wiosną ub.r. komornik sądowy odstąpił od egzekwowania należności od Coal Minders, ponieważ spółka nie miała środków na pokrycie samego postępowania komorniczego.

W sierpniu ub.r. Kamil Durczok w rozmowie z Markiem Czyżem stwierdził, że prowadzi szkolenia z komunikacji w kryzysie wizerunkowym. Opisał też, z jakich innych źródeł ma przychody. – Trochę ze Szczyrku, z wynajmu domu, który przez tyle lat był moim azylem, moją ucieczką, moim ukochanym miejscem. Trochę ze szkoleń, trochę z pomocy moich przyjaciół, którzy mnie nie opuścili i są ze mną – wyliczył.