Policjanci agresywni wobec dziennikarzy w czasie Strajku Kobiet

Protest na rondzie Czterdziestolatka w Warszawie

Podczas poniedziałkowych protestów Strajku w Warszawie i Wrocławiu doszło do ataków policjantów na dziennikarzy.

Warszawski protest miał się rozpocząć o godz. 16 na rondzie Dmowskiego, jednak po południu organizatorki poinformowały na kanale Ogólnopolskiego Strajku Kobiet na Telegramie, że rondo jest odcięte przez barierki i radiowozy, a w podziemiach roi się od funkcjonariuszy. „Skoro oni z nami pogrywają, my z nimi też. Widzimy się o 16, ale lokalizacja będzie podana tutaj oraz na wydarzeniu chwilę przed. Powodzenia i trzymajcie się, widzimy się!” – napisały aktywistki. Ostatecznie protest odbył się na rondzie Czterdziestolatka.

– Policjanci przez chwilę wypychali reporterów podczas interwencji, dawali komunikat, żeby opuścić teren. Mikołaja Kiembłowskiego, fotoreportera, popchnięto tak mocno, że upadł – relacjonuje Maciej Piasecki, reporter OKO.press.

– Zaczęli mnie dość mocno popychać i się wydzierać, wreszcie rzucili na ziemię. Standardowe przepychanki, napierali na tłum i sporą grupkę prasy, wciskając na samochód z nagłośnieniem. Ludzie krzyczeli, że nie mogą oddychać – opowiada Kiembłowski.

Z kolei dziennikarki Kariny Krystosiak z „Tygodnika Przegląd” policjanci nie wpuścili na wiadukt nad rondem, twierdząc, że szukają tam bomby.

We Wrocławiu policja także blokowała radiowozami trasę przemarszu demonstrantów, a potem zaatakowała ich gazem łzawiącym. Jak wrocławska „Gazeta Wyborcza”, poszkodowanych zostało najprawdopodobniej kilka osób, w tym Tomasz Pietrzyk, fotoreporter dziennika, i jedna z dziennikarek tego tytułu.

Wrocławska policja zatrzymała reportera Strajku Kobiet Tomasza Franckiewicza, gdy próbował przejść przez kordon uformowany w poprzek jezdni. „Rzucili go na ulicę, użyli gazu, w pięciu się na nim położyli i dusili” – opowiadał „Wyborczej” jeden ze świadków zdarzenia.