Prezes SN chce ograniczenia dostępu do informacji publicznej

"Koniec jawności"

Małgorzata Manowska

Pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska złożyła do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o uznanie niekonstytucyjności ustawy o dostępie do informacji publicznej. – Jeśli TK się do tego przychyli, to będzie koniec jawności w Polsce – komentuje Dominika Bychawska-Siniarska z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

16 lutego pierwsza prezes Sądu Najwyższego zaskarżyła przepisy ustawy do Trybunału Konstytucyjnego. Argumentuje, że nieprecyzyjnie definiuje ona takie terminy, jak „władze publiczne”, „inne podmioty wykonujące zadania publiczne”, „osoby pełniące funkcje publiczne” oraz „związek z pełnieniem funkcji publicznych”, przez co przepisy „w sposób nieuprawniony poszerzają rozumienie podmiotów zobowiązanych do udostępniania informacji publicznej”.

Manowska zwraca też uwagę, że przepisy ustawy o dostępie do informacji publicznej nakładają na władze obowiązek udostępniania informacji o osobach publicznych „również w odniesieniu do informacji należących do sfery prywatności tych osób oraz danych osobowych”. To, według pierwszej prezes SN, jest niezgodne nie tylko z konstytucją, lecz także z konwencją o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności. Prezes tłumaczy też, że niewystarczająco uregulowany jest obowiązek anonimizacji.

– Jeśli Trybunał Konstytucyjny się do tego przychyli, to będzie koniec jawności w Polsce. Ta ustawa w praktyce już nie działa świetnie, ale wprowadzenie zmian zaproponowanych przez pierwszą prezes sprawi, że składanie wniosków będzie już zupełnie bezsensowne. W odpowiedzi będziemy dostawać albo odmowy mówiące, że wniosek jest kierowany do niewłaściwego organu, albo informację tak przetworzoną i zanonimizowaną, że będzie bezużyteczna – komentuje Dominika Bychawska-Siniarska z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. – My chcieliśmy, aby ta ustawa była zmieniona w takim zakresie, aby na administrację publiczną był nałożony obowiązek jak najszerszego udostępniania informacji. W przeciwnym razie miałyby być nakładane sankcje za brak udostępniania tych informacji. Organy potrafią przedłużać proces odpowiedzi na wniosek albo w ogóle odmawiać na gruncie wytrychów z ustawy. Jednak okazuje się, że regulacja idzie w zupełnie inną stronę – dodaje.

W czwartek Sejm zajmował się dwoma projektami dotyczącymi ograniczenia dostępu do informacji publicznej. Jeden z nich to ustawa o służbie zagranicznej, którą odrzucił Senat. Wskutek przyjęcia nowych przepisów urzędnicy będą mogli na podstawie dowolnych przesłanek ograniczać dostęp do informacji o działalności Ministerstwa Spraw Zagranicznych i powiązanych instytucji.

Z kolei drugi projekt to nowelizacja kodeksu postępowania karnego, w której znalazł się zapis ograniczający dostęp dziennikarzy do akt umorzonych spraw. Decyzja o tym, czy dziennikarz będzie mógł zajrzeć do akt jakiegokolwiek postępowania, które zostało zakończone, będzie uzależniona od arbitralnych decyzji organów ścigania.