Wprowadzanie nowej daniny publicznej w czasie pandemii stoi w sprzeczności z deklaracjami wspierania przedsiębiorczości – napisali członkowie Stowarzyszenia Prasy Lokalnej w odpowiedzi na projekt nowego podatku dla wydawców. – Chodzi zapewne o to, by firmy, które opodatkowują się w innych krajach UE, płaciły podatki od dochodów na naszym rynku polskiemu fiskusowi. Skoro podatek cyfrowy należy od domeny UE, to jakaś forma opodatkowania ich przychodów reklamowych jest potrzebna – uważa Bogusław Chrabota, prezes Izby Wydawców Prasy.
Ministerstwo Finansów we wtorek po południu zamieściło projekt Ustawy o dodatkowych przychodach Narodowego Funduszu Zdrowia, Narodowego Funduszu Ochrony Zabytków oraz utworzeniu Funduszu Wsparcia Kultury i Dziedzictwa Narodowego w Obszarze Mediów, która ma wprowadzić podatek od przychodów reklamowych.
Zakłada on m.in., że opłata od przychodów reklamowych nie obejmie najmniejszych mediów, w tym wydawców prasowych zarabiających z reklam poniżej 15 mln zł rocznie.
SPL: zamach na funkcjonowanie wydawnictw
Stowarzyszenie Prasy Lokalnej, zaniepokojone zapowiedzią podatku reklamowego, wydali oświadczenie, w którym podkreślili, że „wprowadzanie jakiejkolwiek nowej daniny publicznej w czasie, gdy gospodarka kraju mierzy się z wciąż trudnymi do ostatecznego oszacowani skutkami pandemii, stoi w jawnej sprzeczności z deklaracjami wspierania przedsiębiorczości”.
– Wydawcy mediów lokalnych w ostatnim roku zostali dotknięci w szczególny sposób skutkami pandemii oraz konsekwencjami wprowadzanych przez rząd ograniczeń w funkcjonowaniu gospodarki. W pierwszej kolejności rezygnowano z wydatków na promocję i reklamę. Wpłynęło to w istotnym wymiarze na dochody wydawców mediów lokalnych – napisano w oświadczeniu. – Pomysły nakładania na niezbyt mocne ekonomicznie wydawnictwa dodatkowych obciążeń podatkowych mogą być jedynie uznawane za zamach na ich dalsze funkcjonowanie – dodano.
Członkowie SPL stwierdzili, że obawiają się, iż wprowadzenie zapowiadanego podatku zmusi ich do podwyższenia kosztów reklamy, co w konsekwencji uderzy w przedsiębiorców.
– Firmy, które w imię odpowiedzialności społecznej, podporządkowały się ograniczeniom działalności na czas pandemii w imię tej samej odpowiedzialności mają prawo oczekiwać dziś od Państwa działań wspierających ich sprawny powrót na rynek. Tymczasem nowy podatek podniesie koszty tego powrotu. Zarząd Stowarzyszenia Prasy Lokalnej stanowczo protestuje przeciw pomysłowi wprowadzenia nowego podatku, który dotkliwie uderzy w lokalne media, jak i lokalnych przedsiębiorców – podkreślono.
Członek zarządu Stowarzyszenia Prasy Lokalnej Mateusz Orzechowski w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl stwierdza: – Poruszył nas pomysł opodatkowania reklamy, gdyż to kolejny cios, jaki spotyka media.
– W czasach obostrzeń przychody reklam drastycznie spadły, a tym samym byt wielu lokalnych wydawców stanął pod znakiem zapytania. Opodatkowanie i tak pomniejszonych przychodów, to kolejny ruch, który odbieramy jako podstawianie nam nogi. Lokalne media otrzymają kolejny cios, po którym możliwe, że ciężko będzie się im podnieść – uważa Orzechowski.
Chrabota: jakaś forma opodatkowania potrzebna
Szef Izby Wydawców Prasy i redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” Bogusław Chrabota zaznacza, że nie zna jeszcze szczegółów planowanego podatku.
– Mogę się tylko domyślać o co chodzi. A chodzi zapewne o to, by firmy, które opodatkowują się w innych krajach UE, płaciły podatki od dochodów na naszym rynku polskiemu fiskusowi. Skoro podatek cyfrowy należy od domeny UE, to jakaś forma opodatkowania ich przychodów reklamowych jest potrzebna. To wyrówna szanse podmiotów krajowych i zagranicznych i da państwu realny wpływ budżetowy. Jednak regulacja musi być powszechna – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl.
Zdaniem Chraboty – państwo musi jednak wymyślić, jak zapewnić wpływ od dochodów reklamowych w taki sposób, by nie dobijać podmiotów krajowych, które już są dostatecznie obciążone. Jak to zrobić? – Podpowiadam: opodatkować w jakiejś skali przychód z reklam i dać możliwość odliczania tych kwot w bilansie rocznym od należnego podatku dochodowego (albo odwrotnie). Ci, którzy go nie płacą nie będą mieli od czego odliczyć. To jest jakieś rozwiązanie, choć – ogólnie – nie jestem zwolennikom nakładania na rynek nowych podatków – ocenia naczelny „Rzeczpospolitej”.
Andrysiak: kolejne ograniczenie wolności mediów
Andrzej Andrysiak, wydawca „Gazety Radomszczańskiej” i członek Stowarzyszenia Gazet Lokalnych mówi nam: „Rząd kompletnie nie rozumie współczesnego świata”. – Dlatego właśnie jest przekonany, że jeśli wyborca za nim nie przepada, to tylko dlatego, że został zmanipulowany. Zmanipulowały go oczywiście media, wystarczy więc te media przejąć i nakazać im mówić to, czego rząd oczekuje, i wyborcy go pokochają – dodaje.
Zdaniem Andrysiaka – w tym kontekście trzeba patrzeć na kolejne działania rządu związane z „ograniczeniem wolności mediów”. – Orlen, na zlecenie rządu, przejął Polska Press, UOKiK nie pozwala przejąć Agorze Radia Zet, Zbigniew Ziobro pracuje nad ustawą wolnościową i jeśli wejdzie na w życie, to właśnie jego prokuratorzy będą decydować, co jest informacją, a co fejkiem. Na pewno mają do tego kompetencje – ironizuje wydawca „Gazety Radomszczańskiej”.
Prognozuje, że kolejnym krokiem ograniczania wolności mediów ma być właśnie opodatkowanie reklam (de facto: mediów). – Problem nie będzie oczywiście dotyczył ani TVP, ani Polskiego Radia (zawsze można je dofinansować z budżetu), ani Polska Press (tu w roli św. Mikołaja wystąpi, w razie konieczności, koncern paliwowy), tylko mediów prywatnych. Czytaj: krnąbrnych. O ile jeszcze dyskusja na temat opodatkowania Facebooka czy Googla ma sens bo toczy się w różnych krajach, o tyle prowadzenie jej z władzą, która tak a nie inaczej myśli o mediach, tego sensu już nie ma – komentuje.
– Rząd szuka wszelkich sposobów, by docisnąć media: jak się nie udaje marchewką, to kijem. I to od mediów zależy, czy staną – w tym przypadku murem – przeciw takim konceptom, czy będą czekać w nadziei, że przecież nie może być tak źle. Może być jeszcze gorzej. Ale zwykle ofiary przyjmują to do wiadomości dopiero, gdy ich głowa toczy się po szafocie – ocenia Andrzej Andrysiak.
Pobierać daninę będzie US Bielsko-Biała
Projekt ustawy opublikowany przez resort finansów zakłada, że za pobór podatku reklamowego będzie odpowiadała skarbówka w Bielsku-Białej. Podatek od reklam internetowych będzie opłacany do 25 lutego za poprzedni rok, a w przypadku reklam w pozostałych mediach zobowiązane podmioty będą do 25 lipca uiszczać zaliczkę za pierwsze półrocze, a do 25 stycznia płacić resztę daniny za cały miniony rok.
Środki uzyskane z nowej daniny mają trafiać w trzy miejsce. Połowa będzie przekazywana do Narodowego Funduszu Zdrowia, 35 proc. – do Funduszu Wsparcia Kultury i Dziedzictwa Narodowego w Obszarze Mediów, a 15 proc. – do Narodowego Funduszu Ochrony Zabytków. Powstanie też państwowy fundusz wspierający media.
Według szacunków Publics Groupe w pierwszych trzech kwartałach ub.r. wartość polskiego rynku reklamowego wyniosła 6,07 mld zł, co wobec 6,87 mld zł rok wcześniej oznacza spadek o 11,7 proc. Zaważyły o tym wyniki drugiego kwartału, kiedy w związku z lockdownem po wybuchu epidemii spadek wyniósł aż 27,9 proc.