Wniosek w sprawie pozwów dziennikarzy złożyła wiceszefowa komisji poseł Joanna Lichocka (PiS). „Skala działania tego wydawnictwa daje powód do przypuszczenia, że ma to na celu zastraszenie dziennikarzy, ograniczenie wolności słowa, wywieranie presji na dziennikarzy, żeby nie publikowali tekstów, które temu wydawnictwu się nie podobają ” – wyjaśniła w środę Lichocka.
Przeprosiny i 100 tys. zł
Samuel Pereira w rozmowie z PAP przypomniał, że w 2018 r. został pozwany przez Ringier Axel Springer Polska „z art. kodeksu cywilnego z żądaniem przeprosin oraz zapłacenia kwoty 100 tys. złotych”.
„Przedmiotem sporu są wpisy z okresu od października 2017 r. do lipca 2018 r., którymi – zdaniem RASP – naruszyłem ich dobra osobiste, a w których w rzeczywistości zwyczajnie wyraziłem swoje krytyczne opinie na temat bieżących publikacji mediów tego wydawnictwa oraz działalności konkretnych osób zatrudnionych przez RASP” – wskazał dziennikarz.
Podkreślił, że jego „wpisy powstały w gorącym okresie dyskusji o standardach, jakimi się kieruje to wydawnictwo, a jedną z kluczowych przyczyn wybuchu tej dyskusji, było ujawnienie w marcu 2017 r. przez Wojciecha Biedronia, +Wiadomości TVP+ i tygodnik +Sieci+ listu prezesa Marka Dekana, który nadzoruje media RASP w Polsce”.
Pereira zwrócił uwagę, że w swoim piśmie do dziennikarzy „Faktu”, „Newsweeka” i portalu Onet „Dekan m. in. wyraża krytyczne podejście do braku poparcia polskiego rządu dla Donalda Tuska oraz prezentuje swoją linię ideologiczną, która później znalazła odzwierciedlenie w ich publikacjach”. „W mojej ocenie, pozew ten pokazuje, że RASP nie potrafi rozróżnić informacji od opinii oraz uszanować konstytucyjnie zagwarantowanej wolności prasy. Konstytucja RP w art. 54 +zapewnia każdemu wolność wyrażania swoich poglądów+, a +cenzury prewencyjnej środków społecznego przekazu+ zakazuje. Dodatkowo polskie prawo przewiduje odpowiedzialność karną za +utrudnianie lub tłumienie krytyki prasowej+” – oznajmił.
„Cieszę się, że polski Sejm będzie miał okazję przyjrzeć się mojej sprawie”
Według szefa portalu TVP Info „trudno nie odbierać pozwu na 100 tysięcy złotych dotyczącego wyrażonych w dozwolonych ramach opinii, krytyki publikacji i działań dziennikarzy koncernu RASP w sieci, za próbę jej tłumienia”.
„Cieszę się, że polski Sejm będzie miał okazję przyjrzeć się mojej sprawie, bo w działaniu koncernu z udziałem zagranicznym kontrolującego ogromny obszar mediów papierowych (Fakt, Newsweek) i internetowych (Onet) nie chodzi o Samuela Pereirę, tylko o wywołanie efektu mrożącego, na zasadzie +skoro jemu grozi 100 tys. kary, to może ja się przed wyrażaniem moich opinii powstrzymam+” – powiedział.
Dodał, że zgadzam się z poseł Joanną Lichocką, gdy mówi, że „skala działania tego wydawnictwa daje powód do przypuszczenia, że ma to na celu zastraszenie dziennikarzy, ograniczenie wolności słowa”. W ocenie Pereiry prawnicy RASP swoimi żądaniami przeprosin „tworzą alternatywne fakty”. Wyjaśnił, że „próbują wmówić sądowi, a pośrednio opinii publicznej, że rozpowszechniałem informację, że +linia programowa i polityczna RASP tworzona jest pod dyktando Niemiec+”.
„Zarzuca mi się również fałszywie, że pisałem o nich m.in., że, +Mark Dekan jest niemieckim nadzorcą+, a +RASP działa w interesie Niemiec+. Są to zmyślone +cytaty+, które (dla RASP) brzmią procesowo lepiej niż to, co rzeczywiście napisałem np. w jednej z twitterowych dyskusji z wtedy pracownikiem +Faktu+, Mikołajem Wójcikiem” – oznajmił.
Wskazał, że odnosząc się do ówczesnych publikacji jego gazety na temat reparacji wojennych dla Polski za niemiecką agresję, mordy i zniszczenia napisał: „+Wasze+ „wyjaśnienia” wyjątkowo często pokrywają się z niemiecką linią”.
„Co ciekawe, ta akurat opinia nie jest podważana przez RASP” – zaznaczył.
„Koncernowi RASP – mówił dalej – nie przeszkadza, że ten sam Wójcik publicznie obrażał moją mamę i groził mi, pisząc: +Przestań się zachowywać jak sukinsyn Samuel. Jakbyś mi to powiedział w twarz, dostałbyś między okularki za tę bezczelność+”.
Pereira poinformował, że „po rozpoczęciu pracy dla klubu Legia Wójcik tweeta skasował, do dziś jednak nie przeprosił, tłumacząc, że on jedynie +doradził, bym przestał się zachowywać JAK sukinsyn+, a komu się jego słownictwo nie podoba, ten zapewne +nie ogarnia niuansów językowych+, a nawet nie zna języka polskiego”.
„Liczę na szybkie zakończenie procesu, pozytywne rozwiązanie i otrzeźwienie wydawcy RASP, który najwidoczniej nie rozumie Polski oraz działalności polskich mediów, naznaczonych walką o wolność” – oznajmił.