Jak donosi „Nasza Niwa”, dziennikarka serwisu internetowego tego białoruskiego tygodnika Natalia Łubniewska była jedną z pierwszych poszkodowanych podczas zamieszek, które wybuchły w niedzielę po ogłoszeniu zwycięstwa w wyborach prezydenckich Aleksandra Łukaszenki. Zdaniem obserwatorów i opozycji wyniki zostały sfałszowane. Podczas poniedziałkowych protestów jedna z milicyjnych gumowych kul trafiła dziennikarkę w nogę. Została ona odwieziona karetką do szpitala.
Kopanie dziennikarzy i odbieranie kart pamięci ze zdjęciami dokumentującymi brutalność milicji. Tak wygląda dziś sytuacja na #Białoruś @PressRedakcja @wirtualnemedia https://t.co/3nmXJtc3xg
— Krzysztof Zacharuk (@Zacharuk_K) August 11, 2020
Z kolei Jahor Marcinowicz miał w nocy z poniedziałku na wtorek pojechać na stację metra, żeby odebrać stamtąd żonę, dziennikarkę Tut.by, ale zdążył wysłać do niej tylko SMS o treści: „SOS”. Potem nie było już z nim kontaktu, co wskazuje, że najprawdopodobniej został zatrzymany.
Według Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy reporterzy stali się celem funkcjonariuszy OMON pacyfikujących protesty. Podczas starć w Mińsku lekko ranny został m.in. reporter „Naszej Niwy” Paweł Dobrowolski, a po wybuchu granatu hukowego ucierpiała fotografka Biełsatu – Tania Kalitonowa. W Brześciu odłamek po wybuchu granatu zranił dziennikarza Tut.by.